Rozdział trzeci

522 17 3
                                    

Siedziałam wraz z Islą w wielkiej sali. Lubiłyśmy tam przychodzić między posiłkami. Było tam tak spokojnie. Idealne miejsce na odrobienie lekcji i tym podobne. Gdyby nie to, że chłopcy odkryli miejsce naszego odpoczynku, wciąż miałybyśmy spokój. Syriusz i James dosiedli się do naszego stołu.
- Co robicie? - spytał Łapa.
- Coś co jest zbyt inteligentne na twój iloraz inteligencji wielkości małego palca u stopy noworodka - rzuciła wściekle Trace.
- Strepsils, uważaj, bo głos stracisz - zaśmiał się czarnowłosy, a James już wiedział, że to się źle skończy.
- Jak mnie nazwałeś? - zapytała wściekła Gagnon.
- Wolisz Neo-Angin, pastylko? - Black dalej kpił sobie z dziewczyny. Ona jednak nie chciała być tak uległa jak w pociągu. Dziewczyna wyciągnęła z torby sok porzeczkowy. Niewiele myśląc, odkręciła korek, wstała, podeszła i wylała całą zawartość butelki na białą koszulę szarookiego. Do tego wzięła drożdżówkę, którą jadł Potter i rozkruszyła ją najstarszemu z huncwotów we włosy.
- Isla! Przestań! - krzyknęłam.
- Niech on przestanie! Pajac nie potrafi robić nic innego tylko nabijać się z mojego imienia! Mógłby się w końcu odwalić! - tupnęła nogą, a jej oczy zaszły łzami.
- Posrało cię Gagnon?! To tylko żarty! - uniósł się Syriusz.
- No właśnie! Ja też zażartowałam! - wkurzona Tracy ruszyła w stronę drzwi, jednak po chwili się zatrzymała. - Idziesz, Cindy? - spytała, a ja nie wiedziałam co robić. Mimowolnie wstałam, zebrałam swoje rzeczy i posyłając chłopakom przepraszające spojrzenie, poszłam za brunetką.

Dziewczyna nie chciała słuchać o huncwotach, a ja nie wiedziałam co robić. Na domiar złego podczas drogi do zachodniej wieży, zawołała mnie moja siostra. Zatrzymałam się i poprosiłam Islę by na mnie zaczekała, a Bethany do mnie podbiegła.
- Czego chcesz, Beth? - zadałam pytanie.
- Nie zastanawiałaś się nad naszymi genami? - zagadnęła.
- Nie. Nie obchodzi mnie to, Bethany - odparłam.
- Pomożesz mi?
- Z czym?
- Znajdźmy mojego ojca.
- Nie.
- Błagam, Maeve. Chcę go poznać.
- Bethany, po co ci to?
- Muszę wiedzieć kim on jest.
- Nie musisz. Nie żyje.
- Wiem od babci, że kłamiesz.
- On zmarł zaraz przed twoimi narodzinami. Nie warto Bethany.
- Kłamiesz! On żyje! Muszę go poznać! I nieważne czy zrobię to z tobą czy sama!
- No dobra! Pomogę ci. Ale musisz być cierpliwa. Nie rzucę szkoły, bo ty masz jakieś widzi-mi-się.
- Dziękuję, Cindy - pisnęła, przytuliła mnie i uciekła, a ja ruszyłam w kierunku Isli.

Podczas drogi do naszego dormitorium, Isla próbowała nawiązać jakąkolwiek rozmowę. Jednakże jej to nie wyszło. Cały czas myślałam o reakcji mamy na plan jej młodszej córki. Ukrywałyśmy to przed moją siostrą, miała o tym nie wiedzieć. Moja rodzicielka nigdy nie poznała rodziców Bethany. Po tym jak ja się urodziłam, moja mama nie mogła mieć więcej dzieci. Jako, że nie chciała żebym wychowywała się sama, postanowiła zaadoptować dziecko. W ten sposób do naszej rodziny trafiła siedmiomiesięczna Beth. A teraz ona chce, żebyśmy znalazły jej ojca.

Miau//J.P. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz