○Kacper, przepraszam...○

604 26 24
                                    

Pov. Kacper

-T-tata?- wydukałem ze strachem.

Tak, w drzwiach stał mój ojciec. Ten sam, który zostawił mnie i moją matkę, potem mnie wyzywał, krzyczał na mnie i... nie przejdzie mi to przez gardło, przepraszam.

Piotrek siedzący obok mojego łóżka widocznie skamieniał ze strachu. Wyglądał, jakby już wcześniej widział mojego ojca, ciekawe...

Ale nie to było teraz najważniejsze. Ojciec podszedł do mnie i spytał, jak gdyby nigdy nic:

-Kto to?- wskazał na Piotrka.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Jednak musiałem skłamać, bo znając tatę, zaraz bym oberwał.

-M-mój p-przyjaciel...- powiedziałem.

Ojciec spojrzał się tylko na mnie wzrokiem mówiącym „serio". Nie wiedziałem, co robić. Nagle znów się odezwał.

-Nie okłamiesz mnie, Kacper. Szczerze?- podniósł prawą brew.

-A t-ty c-co? Śledczy j-jakiś? Z-zostawiasz m-mnie, p-potem wyzywasz, b-bijesz, a t-ter-raz t-tak n-nagle wracasz...- poczułem łzy w oczach.

Potem powiedział coś, czego bym się od niego nie spodziewał. Co, zmiękł przez te kilka lat?

-Kacper, przepraszam... zachowywałem się jak jakiś menel, który ciągle pije, pali i nie obchodzą go losy swojej rodziny, byle tylko móc ciągnąć dalej swoje nałogi. Kiedy „wyjechałem", udałem się do lekarza, by wyleczyć moje uzależnienia i po 3 latach chyba mi się to udało... Wtedy pożałowałem, tak mocno, że zacząłem Cię szukać. Aż wreszcie znalazłem- uśmiechnął się smutno.

Zatkało mnie. Nie wiedziałem, co powiedzieć.

-Przepraszam raz jeszcze, że nie było mnie w najważniejszych latach twojego życia, czyli gdy dorastałeś... wyrosłeś na ładnego i mądrego chłopaka, chyba to wszystko masz po matce, ponieważ po mnie byś tego nie odziedziczył...- na słowo „matka" nie wytrzymałem i się rozpłakałem...

-Kacper, może porozmawiaj z tatą sam na sam, poczekam przed salą- powiedział Piotrek i wyszedł.

Ojciec zajął jego taboret i spojrzał w moje zapłakane oczy.

-Kacper, powiedziałem coś nie tak? Co się dzieje?- spytał widocznie zmartwiony.

-P-proszę, n-nie wspominaj p-przy mnie o m-mamie...- powiedziałem z trudem.

Tata westchnął tylko i odpowiedział:

-Dobrze, jak chcesz... wiem, że źle zrobiłem, zostawiając ją samą z tobą...

-ALE MAMA NIE ŻYJE! ROZUMIESZ?- wykrzyczałem wściekły.

Zamurowało go. Po chwili dotknął mojego ramienia. Przestraszyłem się, że chce mnie uderzyć. W końcu nikogo oprócz nas nie było w pomieszczeniu i mógł zrobić w sumie wszystko. Lecz on tylko podniósł mnie i przytulił. Teraz to mnie zamurowało.

Jednak się zmienił. I to bardzo. Nie pomyślałbym, że z egoisty z zimnym sercem mógł zmienić się w kochającego i współczującego... ojca...

Po chwili odłożył mnie lekko na łóżko.

-Chyba twój „przyjaciel" mógłby już wejść- powiedział robiąc cudzysłów palcami i uśmiechając się.

Ja tylko skinąłem głową, bo nic innego nie mogłem zrobić przez paraliż. Po chwili Piotrek wszedł z nieco zmieszaną miną i spytał:

-I jak?

Ja tylko się uśmiechnąłem.

-Wszystko okej- odpowiedziałem.

-A więc, Kacper, jak ma na imię twój kolega?- spytał tata.

-Jestem Piotrek, miło poznać- powiedział i podał rękę mojemu ojcu.

On również to zrobił. Po chwili pomyślałem, że skoro tak, mogę wszystko ojcu wyjaśnić i nie owijać dalej w bawełnę.

-A więc, tato...- zacząłem z lekkim strachem.

-Zamieniam się w słuch- zaśmiał się ojciec.

Przez chwilę się zawahałem.

-Piotrek, jak możesz się już domyślać, nie jest moim przyjacielem- kurczę, miałem nie owijać w bawełnę...

-No, mów dalej- powiedział zaciekawiony.

-Piotruś to mój chłopak- wydusiłem z siebie. W końcu.

Ojciec spojrzał się najpierw na mnie, a potem na uśmiechniętego Piotrka. Potem zaśmiał się i powiedział:

-Kacper, przecież wiedziałem! Tak do siebie pasujecie...

-T-to nie masz nic przeciwko?- odetchnąłem z ulgą.

-No coś ty! Ważne, że jesteś szczęśliwy- odpowiedział tata.

Teraz faktycznie byłem najszczęśliwszą osobą na świecie, no pomijając Piotrka oczywiście. Bo ten w przeciwieństwie ode mnie zaczął dosłownie skakać po całej sali.

-Piotrek, uspokój się!- powiedziałem ledwo, bo to co robił było tak zabawne, że dusiłem się ze śmiechu.

Wszyscy się śmialiśmy, łącznie z ojcem.

Nagle tata spytał:

-Kacper, a tak właściwie, to z kim ty mieszkasz?

-Hmm... no z Piotrkiem- odpowiedziałem.

-A ty masz w ogóle opiekuna prawnego?- poniósł jedną brew.

-No... nie mam- zawahałem się.

-No to Kacper, wprowadzam się- zaśmiał się ojciec.

Szczerze, chciałem skakać ze szczęścia.

JA

MAM

RODZICA!!!!!!!

ODZYSKAŁEM

TATĘ!!!!

-Dobra, to chyba nie masz co pakować, wszystko dalej leży w szafie nieruszo... a tak właściwie to ruszone, bo Piotrek nosi twoje rzeczy.- uśmiechnąłem się.

-Tak myślałem... wszędzie poznałbym te buty!- spojrzał na Piotrka, na co ten się zaśmiał.

Nigdy nie wyobrażałem sobie, by moje spotkanie z ojcem wyglądało w ten sposób... raczej wyobrażałem sobie to jako kolejną operację.

Po chwili taty nie było już w sali. Piotrek podszedł do mnie, nachylił się nade mną i złożył na moich ustach pocałunek. Ja oczywiście oddałem.

Potem również on wyszedł. Zostałem sam. Lecz jakoś mi to nie przeszkadzało. Byłem szczęśliwy...

~Jestem inny~ KxPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz