○Małe załamanie...○

606 32 3
                                    

Pov. Piotrek

Wróciłem w końcu do domu z moimi zakupami. Dalej nie dowierzam, że w ogóle starczyło mi na to pieniędzy... nieważne. Było już po 21, więc musiałem się streszczać z odcinaniem metek od ubrań i wkładaniem ich do szafy. Wziąłem więc w rękę nożyczki i zabrałem się do roboty. Po około godzinie ze wszystkim się już uporałem, zostało więc tylko powkładać na półki... ale to się przecież nie zmieści! Wyrzuciłem więc swoje rzeczy i zacząłem je przeglądać.

-To do śmieci, to może być, to też, to wyrzucam...- mówiłem sam do siebie. W końcu wszystko posortowałem, więc to, co było do wyrzucenia – wyrzuciłem, a reszta znów wylądowała w szafie. Było już o wiele więcej miejsca, więc nie musiałem na szczęście nic upychać. Po 30 minutach wszystko już ładnie leżało złożone na półkach. Mam tylko nadzieję, że jak Kacper wróci ze szpitala i to zobaczy, nie zabije mnie...

Spojrzałem na zegarek, było trochę po 23. Poszedłem więc do łazienki, wykąpałem się, przebrałem a potem wróciłem do pokoju i padłem zmęczony na łóżko. Po chwili już spałem.

~Time skip kilka godzinek~

Pov. Kacper

Obudziłem się i rozejrzałem po sali. Spróbowałem poruszać rękoma by sprawdzić, czy paraliż nie wrócił, lecz wszystko było okej. Potem spróbowałem się podnieść. Jakie było moje zdziwienie, kiedy... usiadłem! Boże, ja siedzę! Odgarnąłem lekko kołdrę, żeby zobaczyć swoje nogi. Jedna była w gipsie, który sięgał od kostki po udo... co ja ze sobą zrobiłem? Potem lekko przestraszony spojrzałem na swój brzuch, zabandażowany... boże... co ja zrobiłem nie tak? Dlaczego tak oberwałem? Czy ja kogoś obraziłem, zwyzywałem, pobiłem? Nie! Więc czemu ktoś mi to zrobił?

-D-dlacz-czego...- wyszeptałem sam do siebie, a moje oczy wypełniły się łzami. Dotknąłem lekko swojego brzucha, bolał niemiłosiernie. Potem dotknąłem swojej bezwładnej nogi, akurat na niej nie czułem nic. Małe kropelki spłynęły mi po policzkach. Ja mogę zrozumieć wszystko, naprawdę... ale nie dość, że mam bandaż na nosie i brzuchu, to jeszcze nogę w gipsie...

Cały czas płakałem. Nie umiałem zrozumieć, co takiego zrobiłem. Nagle usłyszałem, że drzwi się otwierają. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem Piotrka. Ten, z początku wesoły, wpierw zamarł, a następnie łza spłynęła mu z oka. Poszedł do mnie wcześniej zamykając drzwi i ukucnął przy moim łóżku.

-Kacperek, co się dzieje?- spytał z troską.

-N-nie umiem zr-rozum-mieć, d-dlacz-czego... d-dlaczeg-go m-mi się t-to st-tało...- wypłakałem i wskazałem na swoją złamaną nogę oraz na brzuch.

Piotrek usiadł na taboreciku, a potem podniósł mnie lekko i posadził u siebie na kolanach.

Ja tylko wtuliłem się w niego. To było moje marzenie od kilku dni, jak tu siedzę, uziemiony w łóżku. On objął mnie i siedzieliśmy tak w ciszy. Ale o dziwo ta cisza nie była niezręczna, wręcz była przyjemna.

Po kilku minutach Piotrek się odezwał.

-Kacper, też tego nie rozumiem, ale musisz być silny. Damy radę, wszystko się ułoży, pamiętaj... a żeby Cię pocieszyć, ten, co Ci to zgotował, idzie do poprawczaka. I jeszcze, wiesz przecież, że masz mnie... więc jeśli coś się zadzieje, zadzwoń z tym do mnie. Ale w sumie to teraz nawet niekoniecznie tylko do mnie, masz jeszcze jedną osobę- uśmiechnął się smutno.

-Dz-dziękuję Piotruś...- lekko się uśmiechnąłem i załzawionymi oczami spojrzałem na jego twarz.

Lecz pomimo tego dalej byłem załamany. Wtuliłem się więc ponownie w Piotrka i płakałem. Płakałem strasznie, tak, jak chyba wtedy, kiedy dowiedziałem się o wypadku mamy. Nawet nie wiem, czy nie bardziej. Piotrek masował mnie lekko po plecach. Słyszałem, że również płacze. Nagle dało się słyszeć otwieranie drzwi. Spojrzałem w tamtą stronę. Prawie nie widziałem łzy, więc jedną ręką przetarłem oczy i ponownie sprawdziłem, kto wszedł. Stał tam mój ojciec. Ten, gdy ujrzał – mnie płaczącego na kolanach Piotrka wtulonego w niego oraz Piotrka obejmującego mnie, który również płakał, dosłownie się załamał. Ale nie było to takie „załamanie", czyli zawiedzenie się na kimś, tylko załamanie nerwowe.

-Chłopcy, co się dzieje?- spytał nie wiedząc, co ma robić.

-Małe załamanie- odpowiedział Piotrek dalej masując mnie po plecach.

Odłożył mnie lekko na łóżko, żebym siedział oparty o ścianę. Tata podszedł do mnie i usiadł obok.

-A więc o co chodzi Kacper?- spytał patrząc mi w oczy.

-N-no... dziś r-rano ud-dało m-mi się usiąść... i zobacz-czyłem, c-co m-mi się st-tało... że m-mam złam-maną n-nogę, zab-bandażowan-ny b-brzuch... i pop-prostu n-nie umiem zrozum-mieć, d-dlaczeg-go...- powiedziałem przez łzy.

-Kacper, w życiu dzieje się dużo niesprawiedliwych rzeczy. I niestety trzeba się do tego przyzwyczaić. Widzisz, ja na przykład uzależniłem się od wszelkiego syfu, ale to akurat była moja wina. Lecz czy było to na przykład sprawiedliwe dla twojej matki? No jasne, że nie... Ty w swoim zaledwie 15 letnim życiu przeżyłeś już strasznie dużo niesprawiedliwości. I to związanych też niestety z tym miejscem, czyli ze szpitalem... jesteś bardzo silnym jak na swój wiek chłopakiem, który po prostu czasem nie wytrzymuje z tłumieniem swoich emocji. Wiesz co, powiem Ci coś. Człowiek, który często płacze, nie jest słaby. To, że płacze oznacza, że był silny za długo... weź to sobie do serca- po tym, co usłyszałem, uśmiechnąłem się lekko. Lekko, ale szczerze. Nikt jeszcze nigdy nie wytłumaczył mi tego w taki sposób.

~Jestem inny~ KxPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz