Galopowała leśną drogą na grzbiecie olbrzymiego konia. Pochylona lekko nad końską szyją, słyszała w uszach świst wiatru i łopot płaszcza, którym była okryta.
Dziś do pałacu L'abri przyjeżdżał nowy właściciel, więc nie było mowy o spóźnieniu.
Las coraz bardziej się przerzedzał, a ona kątem oka dojrzała jakiś ruch.
— Do diabła — wymruczała.
Po drodze równoległej do tej, po której galopowała, pędził powóz zaprzężony w czwórkę siwych koni.
Kilkadziesiąt metrów dalej drogi krzyżowały się jak nożyce. Nie była w stanie nagle zatrzymać olbrzyma, na którym pędziła, bo teraz był niczym taran atakujący bramę zamku.
A może nie chciała. Ta zuchwała i ryzykancka myśl przywołała uśmiech na jej twarz.
Woźnica z pewnością ją zauważył, ale czy zatrzyma powóz? Pochyliła się bardziej nad szyją konia i popuściła delikatnie wodze.
Zwierzę dobrze zrozumiało ten ruch. Miała wrażenie, że koń zatrzyma się, ale to było tylko złudzenie. Poczuła krótkie sprężenie mięśni i koń wystrzelił do przodu, jak pocisk, a jego galop zamienił się w cwał. Uwielbiała to uczucie, pełne szaleństwa i brawury.
Pęd powietrza zdjął jej kaptur z głowy, a w słońcu błysnęły kasztanowe włosy. Siwki spłoszyły się na widok przecinającego im drogę olbrzyma. Pierwsze, które szły w zaprzęgu, niemal stanęły dęba.
— Dannazione!*— mężczyzna siedzący na koźle zaklął, starając się opanować przestraszone zwierzęta.
— Bertuccio! Co się stało?! — Jasnowłosy mężczyzna wyjrzał przez okno powozu.
— Właśnie minęła nas jakaś Szalona Amazonka!
— Dasz sobie radę z końmi?!
— Tak!
Bez trudu uspokoił konie i ruszył dalej, rozglądając się podejrzliwie dookoła, jakby bał się, że kobieta, która ich minęła, wróci. Postanowił odnaleźć właścicielkę tego potwora, co zapewne nie nastręczy mu żadnych trudności i powie jej parę słów do słuchu.
Tak rozpoczynam przygodę z nowymi bohaterami. Uczciwie uprzedzam, że tej w opowieści będzie o koniach i ogrodach, ale postaram się też, by bohaterowie byli interesujący i mieli swoje tajemnice.Akcję osadziłam w niewielkim dworze położonym w zachodniej Francji (Bretania) w pobliżu niewielkiego miasteczka o nazwie Vitré, a także w Paryżu i na białych klifach Normandii, czasach panowania Ludwika XVIII.
Nie omieszkam wspomnieć o historycznych postaciach czy wydarzeniach, starając się jednak nie zanudzać ich nadmiarem. ♡
* dannazione! — cholera (wł.)
* l'abri — schronienie (fr.)
CZYTASZ
Na progu raju (Zakończone)
RomancePółuśmieszek czający się na jego ustach i błysk w niemal czarnych oczach mówiły jej coś innego. Przez sekundę albo dwie wpatrywał się w nią tak intensywnie, że aż zabrakło jej tchu. W białej niby niedbale zarzuconej na ramiona koszuli, w czarnych je...