Stała na czterostopniowej drabince i przycinała szczyt żywopłotu, przy ścieżce prowadzącej do białej altany.Czasem przychodziła tu z książką, by bezkarnie podróżować po innych krajach. Cieszyć się spełnioną miłością kochanków lub rozpaczać razem z nimi, nad jej startą. Książki były ucieczką od myśli o jej własnej przeszłości, o której bardzo chciała zapomnieć. Kochała je i cieszyła się, że posiada umiejętność ich czytania, kiedy tak wciąż niewiele osób z nizin społecznych to potrafiło. Ona na szczęście miała mądrego i wykształconego ojca, który zawsze powtarzał, żeby jak najwięcej czytała.
Dłońmi ubranymi w mocne skórzane rękawice zmiotła gałązki i listki na ziemię, krytycznie przyglądając się swojej pracy. Uznała jednak, że ta część krzewu już jest idealna. Ostrożnie uważając na duże i nieporęczne nożyce, zeszła na ziemię i przesunęła się bardziej w lewo.
Konstrukcja drabinki to jej osobisty pomysł. Do górnej części przymocowała szeroką, ale cienką deskę, która pozwalała utrzymać się na powierzchni krzewu, tak jak na wodzie, co bardzo ułatwiało pracę i nie wypadało się w głąb żywopłotu.
Przycinając kolejną część krzewu, rozmyślała nad tym, jak szybko zniknęły jej obawy po przybyciu nowego właściciela do majątku. Hrabia okazał się rozsądnym, ciekawym wszystkiego mężczyzną, o licznych zainteresowaniach i niebojącym się ciężkiej pracy. Z zaskoczeniem patrzyła, jak on i pan Bertuccio pomagali przy usuwaniu szkód, jakie wyrządziła nawałnica, która przeszła nad pałacem i okolicami Vitré tydzień temu.
Uśmiechnęła sie na wspomnienie o tym, kiedy jej uwagę zwrócił zgrzyt kamyczków. Stanęła na palcach, by zobaczyć coś więcej ponad żywopłotem.
Na ścieżce prowadzącej do altany zobaczyła pana Bertuccia, który zatrzymywał się co kilka kroków, by z zainteresowaniem przyglądać się kwiatom i krzewom.
Przypatrywała mu się otwarcie i z ciekawością zza zielonego parawanu. Szedł, rozstawiając lekko nogi i balansując ciałem, jak człowiek, który większą część swojego życia spędził na morzu. To od Colett dowiedziała się, że jest Włochem i stąd jego miękki, południowy akcent.
Jego wiek był dla niej zagadką. Była pewna, że jest starszy od niej, ale te siwe pasma we włosach mogły wprowadzać w błąd. Budził w niej ciekawość, w zupełnie nowy i bardzo niepokojący dla niej sposób.Nie wiedzieć czemu w tym ciemnozielonym ubraniu, z rękami splecionymi na krzyżu, kojarzył się jej z surowym nauczycielem pochylającym się z uwagą nad uczniami. Zatrzymał się przy bujnym krzaku dzikiej róży. Powąchał jeden z kwiatów i zrobił coś, co ją zadziwiło. Zerwał jeden, może dwa płatki, delikatnie rozgniótł w palcach i włożył do ust. Przez krótką chwilę je smakował i połknął, wypowiadając jakieś słowa, których niedosłyszała.
Żeby go nie stracić z oczu stanęła na palcach przechyliła się w lewą stronę. Zrobiła to jednak za mocno i runęła w rabatę z ciemnofioletowymi irysami.
CZYTASZ
Na progu raju (Zakończone)
RomansaPółuśmieszek czający się na jego ustach i błysk w niemal czarnych oczach mówiły jej coś innego. Przez sekundę albo dwie wpatrywał się w nią tak intensywnie, że aż zabrakło jej tchu. W białej niby niedbale zarzuconej na ramiona koszuli, w czarnych je...