Po śniadaniu Miriam, wróciła do swojej sypialni. Od kilku dni czuła dziwne przygnębienie i zmęczenie bezczynnością. Tęskniła za domem, za wczesnym wstawaniem, za pracą w stajni i ogrodzie. Tęskniła za końmi i swoimi roślinami, a to pogłębiło jej nostalgię.
Znalazła sobie wygodną pozycję na łóżku i starała się czytać, lecz jej niespokojne myśli albo szybowały do pałacu w Bretanii albo wracały do wczorajszego dnia pełnego najróżniejszych emocji. Zerknęła na miejsce obok i uśmiechnęła się do siebie.
Odłożyła na bok książkę, bo i tak nie potrafiła się na niej skupić. Kiedy powróci do domu i codziennej rutyny, będzie jej brakować cichej obecności Bertuccia w sypialni. Zwinęła się w kłębek i wtuliła się w poduszki. Pamięć przeniosła ją do wczorajszego poranka i mężczyzny, który się nad nią pochylał. Wiedziała, jeśli go pocałuje w taki sposób, w jaki oto prosił... a czy on w ogóle prosił? Brzmiało to bardziej, jak żądanie, ale kiedy przypomniała sobie ton jego głosu, to doszła do wniosku, że tylko najście Edith, uratowało ją od spełnienia tego kategorycznego życzenia. Pamięć obudziła wspomnienie delikatnego dotyku palców na skórze. Wtuliła się, jeszcze mocniej w poduszki, czując, jak jej ciało przypomina sobie przyjemny dreszcz.
Po koszmarnych wspomnieniach, jakie pozostawił po sobie Robert, powinna się bać Bertuccia, ale jej ciało ją zdradzało, zawsze, kiedy był blisko, a wrażenia, jakie pozostawiał jego dotyk, sprawiały, że pragnęła więcej. A gdyby wczoraj pozwoliła mu na więcej? Pomyślała o bliznach, które szpecą jej skórę i natychmiast przypomniała sobie wyraz twarzy Roberta. Pamiętała, jak wysyczał jej w twarz, że jest tylko marną kopią najpiękniejszej kobiety na świecie, a później... zadrżała z obrzydzenia.
Ostatni raz widziała go cztery lata temu, kiedy dumny i zadowolony, opuścił jej sypialnię, zostawiając ją pobitą i zgwałconą. Wtedy dotarło do niej, jaki koszmar musiała codziennie przeżywać kobieta, która była jego siostrą. Ta chora miłość, którą Robert czuł do niej, sprawiła, że Miriam bardzo współczuła dziewczynie, której nigdy nie poznała.Starała się odpędzić złe wspomnienia, nieśmiałymi marzeniami o dłoniach Bertuccia, które nigdy nie sprawiły jej bólu, wręcz przeciwnie. Pokazały, że ręce mężczyzny mogą być delikatne i pełne czułości. Nie wiedząc, nawet kiedy, zapadła w płytką drzemkę.
Ze snu wyrwało ją ciche pukanie do drzwi jej sypialni. W progu pojawiła się podekscytowana Edith, wznosząc całe naręcze paczek.
— Co to? — wyrwana ze snu Miriam usiadła na łóżku.
— Albert, woźnica pani Campiotti, przywiózł zamówione rzeczy z salonu.
— Aż tyle?
— To jeszcze nie wszystko. — W głosie Edith, Miriam wyczuwała ekscytację.
Z powoli narastającą irytacją spoglądała na rosnący stos, kolejnych pakunków, pakuneczków, pudełek i pudełeczek, które donosił Aleksander.
— Siedem sukien?! Miały być tylko trzy — jęknęła, widząc, jak Edith wyciąga z pokrowca kolejną i kładzie na łóżku. Nawet nie pamiętała, czy ową przymierzała w salonie.
CZYTASZ
Na progu raju (Zakończone)
RomantizmPółuśmieszek czający się na jego ustach i błysk w niemal czarnych oczach mówiły jej coś innego. Przez sekundę albo dwie wpatrywał się w nią tak intensywnie, że aż zabrakło jej tchu. W białej niby niedbale zarzuconej na ramiona koszuli, w czarnych je...