Jechała drogą w stronę opactwa. Do powozu zaprzęgła uratowaną klacz, która dreptała spokojnie, ciągnąc niewielki wózek. Rany na jej zadzie zabliźniły się tak samo szybko, jak ta we wnętrzu dłoni Miriam. Zamyślona spoglądała na powoli przybliżające się ruiny opactwa.
Z klaczą było już lepiej. Zaczęła chodzić na łąki. Miriam zauważyła, że wraz z Gideonem pasą się koło siebie, w znacznej odległości od stada. Później zrozumiała, że Gideon chroni ją przed zębami Khery i kopytami Czandry, którym nowa mieszkanka stajni najwyraźniej nie przypadła do gustu.
Kiedy wydała polecenia stajennym jechała do pracy w opactwie, gdzie miała ręce pełne roboty. Rozmyślała nad projektem ogrodu we wnętrzu kościoła. To był wspólny pomysł jej i Ludwika. Chcieli stworzyć przytulny kąt dla gości, w którym ci mogliby odpoczywać i delektować się trunkami stworzonymi przez hrabiego.
Wiozła sadzonki róż, które miały piąć się po ścianach kościoła i specjalnie przygotowanych do tego pergolach.
Ludwik planował zbudować niewielki wodospad, we wnętrzu budynku, do którego wodę by transportowano kamiennym rurociągiem z jeziora. Chciał, by woda leniwie spływała z niewielkiej wysokości, po jednej ze ścian. Uważał, że to przysporzy większego uroku temu miejscu. Miriam zachwycił ten pomysł. Cieszyła się już na samą myśl, o tym, jak piękne rośliny będzie mogła wyszukać, by ozdobiły sadzawkę pod wodospadem.Dodatkowa praca w opactwie sprawiła, że brakowało jej czasu na pracę w ogrodzie, ale się nie skarżyła. Zawsze układała plan dnia tak, by wszystko móc doglądnąć i przypilnować.
Poranne słońce świeciło jej prosto w oczy. Musiała osłonić twarz, by przyjrzeć się trzem mężczyznom idącym drogą w jej stronę. Nie znała ich.
— Pewnie to ludzie chętni do pracy w sadzie — pomyślała i pogrążyła się w dalszych rozmyślaniach.
Kończyła pracę bardzo późno, więc od tego pamiętnego wieczoru nie widziała Bertuccia ani razu. Martwiła się i miała wyrzuty sumienia za to, jak go potraktowała. Lecz on też nie był bez winy. Ta rozterka przyprawiała ją o ból głowy. Raz chciała pójść do kuchni i go przeprosić, za tego kopniaka, a za moment zrezygnowała, ale nie z powodu nieśmiałości. To on... och, już samo rozpamiętywanie tego, co zdarzyło się tamtego wieczoru sprawiało, że tak dziwnie i przyjemnie cierpła jej skóra na całym ciele. Znów to poczuła. Ten intymny, miękki dreszcz.
Może gdyby była inna i gdyby mu uległa, to nie miałaby teraz takich rozterek. Przecież Colett doradzała jej flirt, ale czy znalazłaby w sobie tyle odwagi? Przecież ona nie miała o tym pojęcia. Nigdy tego nie robiła.
Życie nigdy jej nie rozpieszczało. Czasem wydawało jej się, że jest tylko częścią jakiegoś tła, nic nieznaczącym drobiazgiem. Mężczyźni raczej nie padali przed nią na kolana, by wielbić jej urodę, czy zalety umysłu. Dlatego zachowanie Bertuccia wprawiło ją w... zakłopotanie. Bo co mogło być w niej takiego interesującego? Jednak w ciągu tych wszystkich tygodni, od kiedy go znała, dotykał jej częściej, niż inni mężczyźni przez całe jej życie. Zauważyła coś jeszcze. Coraz śmielej zaczęła marzyć do poduszki o jego ciepłych dłoniach i pocałunkach, które do tej pory czuła na szyi i twarzy. Nagle wóz zatrzymał się, a to wyrywało Miriam z zamyślenia.
CZYTASZ
Na progu raju (Zakończone)
RomancePółuśmieszek czający się na jego ustach i błysk w niemal czarnych oczach mówiły jej coś innego. Przez sekundę albo dwie wpatrywał się w nią tak intensywnie, że aż zabrakło jej tchu. W białej niby niedbale zarzuconej na ramiona koszuli, w czarnych je...