Lasek Buloński

585 50 102
                                    

Klub dla dżentelmenów mieścił się w ogromnej rezydencji na przedmieściach Paryża

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Klub dla dżentelmenów mieścił się w ogromnej rezydencji na przedmieściach Paryża. Ludwik i Bertuccio przeszli przez ogromny, starannie utrzymany ogród. Mężczyźni weszli do przestronnego holu przywitani przez odźwiernego ubranego w granatową liberię. Bertuccio podszedł do stolika, na którym leżała księga. Przesuwając palcem po kartce, czytał wpisy. Jeśli jakiś dżentelmen miał ochotę po fechtować lub poćwiczyć strzelanie, wpisywał swoje nazwisko na specjalnie przygotowane do tego celu listy.

- Witam panie hrabio.

Z Ludwikiem przywitał się Desmond de Dinary. Jego przyjaciel Joachim Clayton, zatrzymał się obok. Ludwik uprzejmie skinął głową.

- Mamy pytanie.

- Słucham.

- Proszę podać cenę.

- Cenę? Nie rozumiem. - Ludwik potrząsnął jasną głową.

- Za konia.

- Jakiego konia?

- Tego, którego pan wystawił w wyścigach. Jest fantastyczny.

- Ta klacz nie jest na sprzedaż.

- Proszę to przemyśleć. Może pan zrobić na jej sprzedaży ogromne pieniądze.

- Mam ich wystarczająco dużo - odparł bez namysłu Ludwik.

- Może jednak się pan zastanowi nad moją propozycją. Pół miliona franków to spora suma jak za coś tak... hmm... brzydkiego.

- Ostatnie słowa, jakie pan wypowiedział, pokazują, jak traktuje pan żywe stworzenia. Pozwala mi to przypuszczać, że owa klacz będzie jedynie zarabiać dla pana pieniądze. Zadam panu pytanie? Co się z nią stanie, kiedy nie będzie mogła już biegać tak szybko, jak pan tego oczekuje?

- Jak to co? Pójdzie do rzeźni - odparł młody mężczyzna. - Przecież nie będę utrzymywał czegoś, co nie będzie mi przynosić dochodu, a jedynie straty.

- Dlatego, moja odpowiedź brzmi; nie, nie sprzedam panu tej klaczy i mam nadzieję, że wyraziłem się w tej materii dość jasno.

- Jest pan bardzo nierozsądny i... - nagle de Dinary urwał w pół słowa, patrząc ponad ramieniem Ludwika.

Bertuccio zmierzył młodych mężczyzn niechętnym wzrokiem. Ci skłonili głowami i zniknęli za drzwiami ogromnego salonu. Ludwik lekko uniósł brwi, patrząc pytająco na Bertuccia.

- Czym ci się narazili?

- Miriam dostała od tych panów zaproszenie.

- Zaproszenie?

- Tak. By zwiedziła stajnie, których właścicielem jest de Dinary.

- Co w tym złego?

- Zostało złożone jako dwuznaczna propozycja.

Na progu raju (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz