To był kolejny ciepły dzień, przesycony zapachem kwiatów, ziół i rozgrzanej słońcem ziemi. Bertuccio wszedł na szeroką aleję i osłonił oczy przed popołudniowym słońcem. Colett powiedziała mu o ulubionym miejscu Miriam i tam też ją zobaczył. Leżała na pledzie z głową na niewielkiej poduszce opartej o kamienny menhir, który wznosił się nad nią niczym strażnik, pilnujący jej spokojnego snu. Bose stopy, rozpuszczone kasztanowe włosy i pasące się nieopodal konie. Patrzenie na ten obrazek sprawiało mu ogromną przyjemność i był kolejnym do zapisania w pamięci.
Kiedy znalazł się obok niej, zajrzał przez ramię. Spała. Zachęcony leniwym buczeniem pszczół, w kwiatach lipy i świergotem ptaków, postawił kosz piknikowy na trawie. Rozpiął surdut, zdjął go i położył się obok Miriam. Splótł ręce pod głową, a jego wzrok spoczął na koronach dębów, które delikatnie kołysały się nad nim, poruszane niewidzialnymi dłońmi wiatru. Przymknął oczy i rozkoszował się spokojem, jaki go otaczał. Poczuł cudowne rozleniwienie, kiedy raz za razem wdychał powietrze, pełne słodkiego zapachu lipy.
Przekręcił lekko głowę i spojrzał na Miriam. Granatowa lniana spódnica, teraz ciasno owinięta wokół bioder, ukazywała ich foremny kształt. Zgrabną talię podkreślał, ściągnięty w pasie, a poluzowany na biuście gorset. W Paryżu kreowano modę tak, by pokazywała aż nazbyt wiele. Kiedy patrzył na Miriam, musiał wysilić wyobraźnię, by odgadnąć kształt jej ciała. Uśmiechnął się do siebie. Podniósł się, zerwał źdźbło trawy i pochylając się nad nią, połaskotał po policzku. Poruszyła się, mrucząc coś przez sen. Spróbował jeszcze raz.
— Gideon! Idź sobie! — machnęła ręką i dostał w twarz.
Stęknął, a Miriam gwałtownie rozbudzona usiadła. Koszula zsunęła się z jej ramienia i odsłoniła grubą bliznę przecinającą jej ramię. Bertuccio rozmasowywał grzbiet nosa, jednocześnie przyglądając się jej z zainteresowaniem.
Nie uszło to uwagi dziewczyn, która natychmiast ściągnęła tasiemki podtrzymujące gorset, poprawiając ubranie.— No to mi się dostało.
Wnioskując z tonu głosu rozbawiła go ta sytuacja.
— Wybacz, ale nie wiedziałam, że to ty — odparła zmieszana.
— Mam nauczkę. Do konia i kobiety nigdy nie podchodzi się od tyłu.
Spojrzała na niego, nie bardzo, rozumiejąc, o co mu chodzi.
— Nieważne — potrząsnął głową.
— Czy coś się stało?
— Chciałbym ci podziękować.
— Podziękować? Za co? — Z ciekawością zerknęła na kosz piknikowy, który ze sobą przyniósł. Zgrabnym ruchem dłoni założyła kosmyk włosów za ucho.
— Chciałem ci podziękować, za twój doskonały pomysł z ziołami w doniczkach.
Przysunął kosz bliżej siebie i otworzył go. Wiedziała, o czym mówi. Sprawdziła, których ziół używa najczęściej do przyprawiania potraw. Posadziła je do doniczek, a doniczki ustawiła w kuchni na parapecie, by było mu poręczniej.
CZYTASZ
Na progu raju (Zakończone)
RomancePółuśmieszek czający się na jego ustach i błysk w niemal czarnych oczach mówiły jej coś innego. Przez sekundę albo dwie wpatrywał się w nią tak intensywnie, że aż zabrakło jej tchu. W białej niby niedbale zarzuconej na ramiona koszuli, w czarnych je...