Robert Biedroń
- Robert! - usłyszawszy głos Trzaskowskiego szybko odwróciłem głowę, szukając go wzorkiem.
Chłopak podbiegł do mnie uśmiechnięty bardzo szeroko. Byłem zdziwiony jego bardzo tajemniczym i aż za bardzo szczęśliwy uśmiechem.
- Co się stało? - zapytałem marszcząc brwi i robiąc mu miejsce na stoliku, na którym siedziałem.
- Nie uwierzysz. - podekscytowany usiadł tuż obok mnie i spojrzał się na mnie - Bosak się bił, bo wyzwali Ciebie od ,,jebanych pedałów".
- Że co?! - oburzyłem się - Nic mu nie jest?
- Spokojnie, ma podbite oko i rozcięty łuk brwiowy, ale chuj z tym. - machnął ręką, a ja się zdziwiłem - On nie dał Cię zwyzywać. - trząsł mną, żebym w końcu zrozumiał.
- Gdzie On jest? - obudziłem się po chwili namysłu i wstałem ze stolika.
- Szukaj go na boisku, widziałem jak tam siedział i czytał książkę. - rzucił, a ja się uśmiechnąłem i pobiegłem na dwór.
Szukając go, wpadłem na Śmiszka. Znów.
- Zapewne szukasz swojego leszcza. - zaśmiał się pod nosem i zdjął swoją koszulkę ukazując swój wysportowany brzuch - Siedzi tam z tyłu.
Tym razem nic nie odpowiedziałem. Posłałem mu swój nijaki wzrok i wyminąłem. Nie mam po co z nim rozmawiać - wszystko co między nami było zblakło i tyle.
Zauważyłem Krzysia, który siedział na trawie i przeglądał coś na telefonie. Podszedłem do niego i spojrzałem się na niego z góry. Kiedy się zorientował, że właśnie nad nim stoję, podniósł głowę.
- Co tak siedzisz z tym ryjcem obitym? - podniosłem jedną brew i się lekko uśmiechnąłem. Ten zaś schował telefon i odwrócił wzrok.
- Więc pewnie już wiesz?...- wziął do siebie nogi i zrobił mi tym miejsce. Usiadłem.
- Oczywiście. - odpowiedziałem i przygryzłem wargę.
- Trzaskowski się pochwalił. - zaśmiał się niby nerwowo, lecz dalej wyglądał na spokojnego, a przy tym uciekając gdzieś wzrokiem.
- Nie byłby sobą gdyby tego nie zrobił. - również się zaśmiałem i przybliżyłem do chłopaka.
Zauważył to, lecz się nie odsunął. Widziałem jego lekkie rumieńce, pomimo tego, że miał pobitą twarz, to i tak wyglądał słodko.
- Bardzo boli? - zapytałem oglądając jego siniaki na rękach.
- Nie...- cicho odpowiedział, ale kiedy tylko wziąłem jego rękę i dotknąłem ciemno fioletowe miejsce, odrazu zmarszczył brwi.
- Oj, coś ci nie wychodzi te udawanie twardziela. - zacichotałem i przesunąłem palec, aż do dłoni.
Przyglądał się każdemu mojemu ruchowi. Wiedziałem, że nieważne co teraz zrobię, to i tak nie będę tego żałował. Zawahałem się, ale jednak spróbowałem. - Rozłożyłem swoją dłoń i położyłem na jego. Załączyłem nasze ręce, a ten niepewnie zacisnął. Pożerałem go wzorkiem, a kiedy tylko to zauważył, to też się na mnie spojrzał. Przybliżałem się do niego coraz to bliżej.
------------
robi się gorąco proszę państwa
CZYTASZ
BIEDROŃ X BOSAK
أدب الهواةRobert, czyli uczeń, który postanawia kandydować do samorządu uczniowskiego. Wie, że wiąże się to z wielką odpowiedzialnością i dużą ingerencją. Jego zawzięcie i uparcie powoduje, że zrobiłby prawie wszystko, aby wygrać. Lecz w tym ,,prawie" jest wi...