Idziemy do koni i zakładamy im kantary z tymi ala wodzami. Podprowadzamy do wanny z wodą, żeby się napiły. Konie chyba wyczuły, że to nie będzie zwykły wyjazd w teren, więc wybiły dosyć sporo. Wcześniej je wyczyściłam, więc nie ma dużo pracy. Dałam Devilowi karmelka na zaczęte co przyjął z przyjemnością. Mój ruch powtórzymy dziewczyny. Same też napiliśmy się wody z domu, żeby nie marnować tej w butelkach i poszłyśmy z końmi do zagrody psów, gdzie byli już chłopcy. Calum podał mi mój plecak i dał mi buziaka w policzek i poszedł do naszej córki i zrobił z nią to samo. Ja przez chwilę nie wiedziałam co się stało, ale gdy się ogarnęłam Calum znów był obok mnie. Splótł ręce razem i podłożył tak, żebym mogła wejść. Położyłam nogę na rękach i odbiłam się i już po chwili byłam na grzbiecie konia.
-nachyl się do mnie coś masz na twarzy.- powiedział Calum, a ja się nachylilam. Stało się coś czego bym się nie spodziewała. Calum przybliżył się do mnie i mnie pocałował. Oddałam pocałunek, nawet nie wiem dlaczego...dobra nie oszukujmy się...wiem dlaczego... Po tym jak zabrakło nam oddechu oparliśmy swoje czoła o siebie. - uważaj na siebie Tośka- szepnął mi w usta i jeszcze raz lekko je musnął
Dziewczyny zaczęły piszczeć że szczęścia przez co się zaśmialismy. Nie wiem co się dzieje pomiędzy mną i Calumem dlatego dziś z nim o tym porozmawiam. Hazz i Zayn wypuszczają psy, a one do nas podbiegają. Gwizdam w gwizdek treningowy, a one ustawiają się w rzędzie przed nami. Chłopcy dawaj im jeszcze miski z wodą i gdy znika z nich woda zabierają.
-dobra jedziemy- mówię i daje devilowi sygnał do ruszenia stępem. On jak to on rusza energicznie nadając innym konią tempo. Obracamy się jeszcze i machamy im i jedziemy w stronę lasu. Oczywiście na wszelki wypadek mamy że sobą bronie. Mówi się ,,przezorny zawsze ubezpieczony".
Gdy wjeżdżamy do lasu daje sygnał do kłusa. Włączyłam takie jakby głośniki w naszych pierścionkach i puscilam muzyke (media) nasze konie odrazu zaczęły iść bardziej żywo. Nie mówię tu o Dev, który cały czas próbuje się wyrwać do galopu.
Po jakimś czasie gdy konie są już bardzo rozgrzane na raz przechodizmy wszystkie do galopu. Jedziemy w jeden rytm dzięki czemu się nie zgubimy. Ja i Melka wiemy gdzie jechać bo już nie raz tam byłyśmy, ale dziewczyny nie. Informuje dziewczyny, że przed nami jest kłoda drzewa. Daje przyspieszyć Devilowi na tyle ile potrzebuje i... 3foule... 2foule... 1foule... I HOP!!! Przeskakuje i przebiega kilka foule po czym zwalniam go do rytmu w jakim biegliśmy wcześniej. Sprawdzam czy psy poradziły sobie z kłodą i na szczęście tak, więc jadę dalej.
Po około przejechaniu 30km. Postanawiam postój. Widzę, że dziewczyny są zmęczone tak jak i psy. Zatrzymujemy się i usiadamy na jakiś kamieniach. Konie zaczynają skubać sobie trawę, a my pijemy wodę. Wcześniej chłopcy dali nam tam też miseczki, żeby mieć w czym dać konia pic. Nalewamy im trochę ,żeby się napiły, a następnie dajemy też psą. Po 10 minutach odpoczynku dajemy psą smaczki, a konia draże i wsiadamy na nie. Ruszamy stępem. Gwiżdże w gwizdek treningowy dla psów co oznacza, że mają trzymać się pomiędzy końmi. Jedziemy podwójnie. To znaczy, że obok mnie jedzie melka, za mną Sof,a obok niej Maya. Zrobiłyśmy taki odstęp, żeby zmieściły się tam nasze 10 dużych psów.
Wyjeżdżamy z lasu na ulicę i jedziemy bokiem. W końcu przyśpieszamy do kłusa, a następnie do galopu. Widzimy McDonald'sa (¿?) ,więc skręcamy koniami na rondzie tak, żeby tam dojechać i stajemy w kolejce tak jak auta. Pytam dziewczyn co chcą i zamawiam. Dodatkowo zamówiłam same mięso z burgerów x 40 pudełka dla psów i jabłka dla koni x32 dla każdego konia po 8 jabłek. Ja dla siebie zamówiłam hamburgera i shake'a i to samo dla melki. Dziewczyny zamówiły sobie cheasseburgery, czy jakoś tak i cole. Gdy odbieraliśmy zamówienie sprzedawczynie głaskały konie. Oczywiście devil się nie dał i odszedł z wysoko podniesiona głową co nas wszystkie rozśmieszyło. Usiadłyśmy na polance obok McDonald'sa . Konie położyły się obok nas i wcinały jabłka. Psy tak samo leżały i jadły mięso. No, a my swoje zamówienie. Później znów wstaliśmy i usiadlysmy na koniach, a one wstały. Ludzie nam bili brawa za tą niby,,wielką sztuczkę,,. No i ruszyliśmy w drogę dalej.Po następnych 20km byliśmy już w 3/4 drogi. Na szczęście właśnie wjechaliśmy do lasu, więc konią oraz psa było lepiej, bo mogły biegać w większym rozmachu.
Zostało nam 5km do końca wyprawy i znów zauważyliśmy maka. Stwierdziliśmy, że nie będzie nam się dziś chciało gotować, więc kupiłyśmy tam zapas na cały dzień.
W końcu zajechaliśmy!!!!
Stoimy właśnie przed domem i wypuszczamy konie. Cały teren działki jest ogrodzony tak, żeby ani psy ani konie nie uciekły. Zanosimy swoje plecaki przed wejście do domu i idziemy do zwierząt. Pod schodami stoi jedzenie dla psów i koni, więc zanosze je tam z dziewczynami i rozdzielany na miski i wiadra. Oczywiście nie zapominamy o tym, że trzeba im nalać wody. Konia dajemy do dużej wanny, a psą daliśmy do takich dużych misek. Poszłyśmy do domu i przywitaliśmy się z chłopakami. Umyliśmy ręce i poszłyśmy się rozpakować.
Gdy skończyłyśmy rozpakowywać swoje rzeczy musiałyśmy też rozpakować rzeczy w kuchni. Zanieść alkochol do barku w salonie i tak dalej. Oczywiście alkochol to sprawka chłopaków. Im tylko jedno w głowie. Przez to, że jestem w ciąży jestem bardziej zmęczona niż np. dziewczyny. Mimo to nie kładę się spać tylko sprzątam dalej. Dom jest dosyć zakurzony, bo dawno tu nie byliśmy. Było dużo obowiązków i tak dalej...przez co nie było czasu, żeby po prostu przyjechać i wychillować.Jest już 18, więc stwierdziliśmy, że zrobimy sobie piknik. Wystawiłam koc na trawe, gdzie były psy i konie, bo nie były oddzielone od nas bo no poco. Dałam zwierzęta kolację i przyniosłam dla nas jedzenie z maka, które odgrzalam w piekarniku. Siedzieliśmy i jedliśmy.
Po tym wszystkim, czyli pikniku dziewczyny wzięły melke i grają w jakieś gry. Ja natomiast idę porozmawiać z Calumem o zaistniałej sytuacji. Idę do salonu i widzę go robiącego coś w telefonie...norma.
-Cali? Możemy porozmawiać?
-umm....jasne. chodź- mówi klepiąc siedzenie obok siebie
-Chodź na górę na taras. Tam możemy porozmawiać bez świadków...
-tak, więc prowadz- mówi i się podnosi.
No i zmierzamy na rozmowę...
***
Umm...jeśli chodzi o to czemu nie ma więcej rozdziałów to nie było mnie w szkole wczoraj i dziś no i mam zaleglosci, które muszę uzupełnić no i do tego muszę nauczyć się wiersza pt. ,,Litwo ojczyzno moja"😐 no i moja mama jest w ciąży i ciągle coś mam jej pomóc itp. więc dlatego trochę dłużej zajmuje mi pisanie, ale postaram się dziś wstawić jeszcze jedenKocham was 💗
Bayyy
CZYTASZ
~ Love is where you silently want it ... ~ 5sos/ 1D/Zakończone
Fanfiction17 letnia Tosia kilka lat wcześniej uciekła od brata, który się nad nią znęcał wraz ze swoimi kumplami. gdy dziewczyna zostaje zgwałcona przez kolegę swojego brata a on nic z tym nie robi, wydaje wszystkie swoje oszczędności na bilet do Sydney kropk...