Obudziłam się wcześnie rano bo było mi nadzwyczaj gorąco. Gdy spojrzałam na zegarek omal na zawał nie padłam. Była godzina 4;58. No nic. Wstałam i wzięłam po cichu ubrania na dziś i poszłam wziąść kąpiel. Po niej ubrałam się tak;
Związałam włosy w dwa warkocze i zeszłam szybkim krokiem na dół. Wszyscy jeszcze spali, więc zrobiłam sobie naleśniki i zjadłam je. Posprzątałam po sobie i poszłam do koni. Dałam im jeść i posprzątałam gówna jakie porobiły. No cóż gdzieś muszą prawda? Na szczęście są to mądre konie i robią to w jedno miejsce na padoku. Wróciłam do domu i wzięłam pudełko smaczków, które wczoraj kupiłam z Soff i Mel. Wróciłam do koni i przywołałam Devila. Koń niepewnie do mnie podszedł, a ja dałam mu smaczka i poklepałam po szyi. Wzięłam kantar który był na płocie powieszony i założyłam go mu.
(Ten czarny)
Koń się nie opierał, więc dałam mu kolejnego smaczka. Trzymając go za kantar poprowadziłam go na plac skokowy. Były tam już rozstawione drążki oraz małe kawaletki. Puściłam konia, żeby mógł sobie obwąchać wszystko, a ja tymczasem poszłam po lonże.
Gdy wróciłam zauważyłam, że koń samodzielnie przeskakuje przez przeszkody. Hm...więc mam pomysł.
Weszłam na plac skokowy i zaczęłam wbijać takie druciki? Nie ważne...zrobiłam mu taki tor z przeszkodami.
CZYTASZ
~ Love is where you silently want it ... ~ 5sos/ 1D/Zakończone
Fanfiction17 letnia Tosia kilka lat wcześniej uciekła od brata, który się nad nią znęcał wraz ze swoimi kumplami. gdy dziewczyna zostaje zgwałcona przez kolegę swojego brata a on nic z tym nie robi, wydaje wszystkie swoje oszczędności na bilet do Sydney kropk...