Pani Norris

3.3K 165 23
                                        

Uczta powitalna minęła w miłej atmosferze, pełnej pysznego jedzenia i wesołych rozmów. Odbyła się ceremonia przydziału, a wraz z nią doszło kilka osób do naszego stołu. Wszytko, było pięknie, dopóki nie dowiedziałem się, kto będzie, naszym nauczycielem OPCMu a mianowicie - Gilderoy Lockhart. Największy laluś, jakiego znam, a do tego przebrzydły kłamca. Gdyby chociaż umiał zrobić to profesjonalnie, by nikt nie odkrył, że te "jego" historię tak naprawdę są historiami innych ludzi, ale nie. Żeby czarodziej poległ tak nisko... I do tego szerzy te swoje formułki i marzenia, że wszyscy powinni być równi. Okropność.

Gdy siedzieliśmy w pokoju wspólnym, gadaliśmy o przeróżnych rzeczach i czasem głupich nawet. Nieświadomie obracałem pierścieniem na moim palcu. Ojciec mi zaufał i podarował ten pierścień. Nie byłem głupi, doskonale wiedziałem, że to nie jest zwykły świstoklik. To był jego horkruks. Przy okazji pierścień rodowy Gaunt'ów.

- Harr, ej słuchasz nas? - Usłyszałem głos Draco.

- Przepraszam, zamyśliłem się... I od kiedy jestem "Harr"? - Draco zarumienił się na moje pytanie... dziwne.

- Tak jest krócej. Pytaliśmy się co to za pierścień.

- Oh to prezent od ojca, dostałem go dziś przed odjazdem. - Wróciliśmy do rozmowy, nie warto na razie wspominać o jego właściwościach, a już szczególnie czym jest.

OoOoOoOoOoOoO

Siedziałem w ławce z Draco i czekałem na lekcje idioty czyt. Lockharta. Gdy w końcu się pojawił, zaczął gadać coś o sobie, ale kompletnie nie zwracałem na to uwagi, tylko grałem w kółko i krzyżyk ze Smokiem, a Blaise nam kibicował. Później dał nam jakiś test, oczywiście o sobie spojrzeliśmy po sobie chłopakami. To są jakieś jaja. Wszędzie wpisaliśmy "Po co nam to do życia?" i oddaliśmy kartki. Dobrze, że miałem te treningi z ojcem. Oczywiście Szlama Granger miała wszystko dobrze, no tak musi być w nim zabujana, jak 3/4 żeńskiej populacji w tej szkole. Co one w nim widzą? Nie wiem. Oczywiście nasz "Profesor" musiał zachować się jak sierota która niczego nie umie i wypuścić chochliki. Mam dość.

- Nie martwcie się, zaraz wam pomogę Peskipiksi Pesternomi! - Starał się wykrzyczeć Lockhart, ale chochliki wyrwały mu różdżkę.

- Naprawdę... Immobulus — machnąłem swoją różdżką od niechcenia — a teraz żegnam — powiedziałem i ruszyłem w stronę drzwi, za mną ruszył Draco i Blaise — To będzie ciężki rok — chłopcy pokiwali głowami na zgodę.

OooooOooooO

Chodziłem po Hogwarcie i myślałem gdzie, może znajdować się komnata tajemnic, ojciec wspomniał o wężomowie, więc zapewne by dostać się do komnaty, należy powiedzieć coś w mowie węży, ale to nie wskazuje gdzie, może się znajdować. Postanowiłem przejść się do biblioteki i poszukać jakichś wskazówek.

Gdy dotarłem do biblioteki, postanowiłem znaleźć stare roczniki. Znalazłem rocznik 1938-1945, czyli lata nauki mojego ojca... Jeju, jaki on jest stary. Zacząłem szukać mojego nazwiska, po krótkiej chwili znalazłem Toma Riddle.. Faktycznie jestem do niego podobny. Uśmiechnąłem się na tą myśl. Znalazłem stronę gdzie, każdy uczeń mógł dać swój dopisek.

" To okropne, że podczas naszej nauki w tych murach stała się taka tragedia, ale trzeba iść dalej przez życie"

" Te wydarzenia będą nas hartować przez życie. Żal mi tej Marty była od nas pięć lat młodsza"

Cóż te wydarzenia musiały na nich naprawdę wpłynąć, większość tego rocznika pisze o tej Marcie Warren.

" Głupia szlama wpychała się w nie swoje sprawy, należało jej się" A.M.

Po samych inicjałach stwierdzam, że to musiał być ktoś z rodu Malfoy'ów, zapewne dziadek Draco, ale coś wiedział... Zapewne już wtedy ojciec tworzył swój krąg.

" Teraz przez nią nie można używać łazienki na drugim piętrze, bo cały czas tam szlocha nad swoim losem, ale można ją, chociaż spłukać w kiblu"

Więc mam swój pierwszy cel — łazienka dziewcząt na drugim piętrze.

OoOOoOoOOoO

Mamy już październik, znalazłem już komnatę i zapoznałem się z bazyliszkiem. Uroczy wąż. Aktualnie leżałem na kanapie w pokoju wspólnym, głowę miałem na kolanach Smoka, a w rękach trzymałem książkę, którą dostałem od ojca, po tym, jak napisałem mu kto, nas uczy. Jak to stwierdził "Może i masz wiedzę na wyższym poziomie niż cały twój rocznik, ale będę ci wysyłał książki, byś nie ogłupiał przez lekcje tego farbowanego ignoranta". Draco czytał podręcznik do transmutacji, by zrobić wypracowanie dla McGonagall, reszta naszej grupy męczyła się nad historią magii, którą ja zrobiłem wcześniej. Ogólnie rzecz biorąc, było spokojnie, do czasu aż nie do pokoju nie wpadł jakiś trzecioklasista i powiedział, że ktoś spetryfikował kotkę Filcha — Panią Norris. Wspomniałem, że dziś Noc duchów? Wszyscy w pokoju spojrzeli na niego zdziwieni oprócz mnie — cały czas czytałem książkę.

- Harr chodź z nami zobaczyć z nami — Powiedział Draco.

- Ale po co ja mam tam iść? Nie mogę czytać mojej książki? - Smok gwałtownie wstał, przy czym zabrał mi mój podpórek pod głowę. Nie, idziesz z nami — Stwierdził. Z niechęcią zwlekłem się z kanapy i ruszyłem za nimi. Jedyny plus tego, że dowiem się kto, był tym pechowcem i znalazł pierwszą ofiarę mojego kochanego bazyliszka.

Gdy doszliśmy na miejsce, wokół był wielki tłum, no tak można się było tego spodziewać. Wraz z moją grupką wepchnęliśmy się w sam środek akcji. Moja marionetka pięknie się sprawdziła. Na ścianie widniał napis "Komnata Tajemnic została otwarta, strzeżcie się wrogowie dziedzica" a do ściany przez ogon była przyczepiona Pani Norris. Piękne. W środku tego zamieszania oprócz profesorów oczywiście musieli stać Szlamcia i Wieprzelej.

- Teraz czas na was szlamy - Powiedział Malfoy, kierując słowa do Granger. Ten to lubi być w centrum uwagi.

- Moja kotka! Zabili moją kotkę, oni zabili moją kotkę! - Krzyczał Filch, wskazując na dwójkę gryfonów.

- Spokojnie Argusie, Pani Norris nadal żyje, ona została spetryfikowana. Mandragory dojrzeją, a Severus przygotuje eliksir. Nie należy wysuwać pochopnych wniosków, myślę, że Panna Granger i Pan Weasley znaleźli się w niewłaściwym czasie.

- A już zapowiadało się ciekawie, ja wracam do pokoju wspólnego - stwierdziłem i ruszyłem w drogę powrotną. Czułem, spojrzenie błękitnych oczów na moich plecach, ale nie zwracałem na to uwagi. Nic mi nie udowodnią.

OoOoOoOoOo

960 słów

Witam po bardzo długiej przerwie. Napisałam ten rozdział po wielu próbach czy w komentarzach, czy na pv i przyznam, że miło mi się to pisało, chociaż przez to nie uważałam na lekcjach, ale coś za coś.

Niektórzy bardziej rozeznani mogą zauważyć kilka nawiązań, jedno chyba najbardziej widoczne co do tego, czego słuchałam podczas pisania.

Nie obiecuje, że rozdziały będą się pojawiać stale, bo to się nie uda. (chyba że stale uważacie raz na kilka miesięcy)

Ogólnie dziękuje za wszystkie miłe komentarze i gwiazdki, uwielbiam was ludzie.

A i jak widać, zrobiłam tutaj kilka miesięcy w jednym rozdziale, jednak trzeba przyspieszyć trochę akcje.

Klara, jeśli nadal będziesz czytać, to pamiętaj I <3 u i nadal wiszę ci te ciasteczka korzenne xDD

A i zapraszam na moje Twittera tam widać, że żyje staram się wstawiać chociaż tego jednego posta dziennie xD 

konto to: @Itsthat__girl 

Tak tam są dwie podłogi

BłazenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz