Rozdział 15

103 13 0
                                    

Późne popołudnie. Pora dnia podczas której słońce od dawna jest widoczne wysoko na niebie, wpuszczając swoje promienie do mieszkań przez okna. Czasami daje też piękną tęczę i gdy bardziej zbliża się wieczór pozwala zobaczyć unoszący się kurz na strychu, co wygląda czasem wyjątkowo bajecznie.
Takiej pogody właśnie, Night jako jeden z nielicznych, wręcz nie cierpi. Zwłaszcza w takich okolicznościach w których się znalazł. Cicho jęcząc schował głowę pod poduszką oraz kocem, mając nadzieję na zapanowanie kojącej dla jego oczodołów ciemności. Leżał tak przez chwilę czując delikatne pieczenie, ale gdy ból się nasilił to musiał się ruszyć. Głośno jęknął, jedną ręką na ślepo próbując trafić na coś co mogłoby pomóc w zakryciu oczodołów.
- Dream... - zawołał ledwo słyszalnie, zdesperowanie zakrywając oczodoły dłońmi. Powoli usiadł nerwowo szukając opaski z bandaży którą miał wczoraj. Nie pamiętał momentu kiedy ją zdjął, nie wiedział więc gdzie jej nawet szukać. Najpierw nerwowo jedną ręką sprawdził podłogę wszędzie wokół, potem pomacał krzesło w które przypadkiem znalazł uderzając w nie łokciem.
- Dream! - krzyknął na prawdę nie wiedząc co zrobić. Ból z każdą chwilą się nasilał, tak jak poprzednim razem gdy podstawił się na mocne światło. Poczuł, jak z jednego z jego oczodołów znów zaczyna zbierać się maź. Sam jednak nie jest pewny czy to łzy, faktycznie ta dziwna maź czy może krew.
- DREAM! - wrzasnął czując, że sam tej opaski nie znajdzie. Wtulił twarz w materac łóżka które stoi obok niego, dodatkowo znów przykrywając czaszkę poduszką, po raz kolejny próbując odizolować się od światła. Z bólu zaczął drżeć, zrobiło mu się słabo a na dodatek poczuł nawet lekkie mdłości z nerwów. Znów cicho jęczał jakby mając nadzieję, że to da mu trochę ulgi.
Nagle jednak poczuł, jak ktoś wszedł na łóżko. Nieco go to zdziwiło i odwróciło uwagę od bólu, gdyż nie usłyszał, aby ktoś wchodził do pokoju.
Usłyszał, jak ktoś gwałtownym ruchem zasłonił okno nieco ograniczając dostęp światła.
- Przepraszam! Na śmierć zapomniałem, że musisz unikać teraz światła - usłyszał przyjazny, ale też strasznie zdenerwowany głos Dreama. Chłopak z bolącymi oczodołami powoli usiadł nadal mając dłoń na twarzy. Wciąż cały drżał czując niewyobrażalny ból. Starał się jednak uspokoić, jednocześnie odkrywając część twarzy. Następnie poczuł, jak potwór siedzący blisko niego od razu zaczął bandażować czaszkę, nakładając przy tym na bardziej poszkodowany oczodół wacik z kojącą, zimną maścią.
- Jeśli do jutra ci to nie minie, to zawołam tu lekarza. Tylko się dziś nie martw tym za bardzo, dobrze? - spytał troskliwie. Wciąż drżący szkielet nie widział, ale domyślał się oraz czuł jak jego brat patrzy się na niego troskliwie na prawdę się martwiąc. Cicho wtedy westchnął, starając się nieco uspokoić.
- Dobra... Jak chcesz... Może masz racje, to samo przejdzie... - odparł, zmuszając się do słabego uśmiechu dla brata. Chwilę potem poczuł, jak Dream kładzie na jego oczodole coś zimnego, w wręcz cudowny sposób kojąc ból. Poczuł taką ulgę, że na prawdę przestał się już o siebie tak bardzo martwić.
- Nadal boli? Czy już jest lepiej? - spytał jego brat zabierając cudowny okład, który z resztą nie był już potrzebny. Szkielet w odpowiedzi kiwnął dziwnie ciężką teraz dla niego czaszką, szczerze się uśmiechając zadowolony z uczucia ulgi które w końcu nastąpiło po tej nagłej dawce bólu.
- Już jest lepiej, dziękuję... - mruknął, po czym brat szybko doprowadził łóżko w pokoju do porządku. Dość sprawnie, przy czym też szybko poprawił prześcieradło, które leżało wręcz idealnie. Poprawił wszystkie poduszki a także ułożył koc tak dobrze, a zarazem szybko jak hinduskie hotelarki których wyczyny da się znaleźć w internecie.
- Co ty na to, żebyś się polenił dzisiaj cały dzień? Sam pomogę ludziom i dzisiaj wyjątkowo nie będę cię wyciągał na siłę na dwór. Odpoczniesz sobie, może dasz radę trochę poczytać wieczorem. Albo ja ci coś poczytam - zaproponował szkielet ostrożnie pomagając słabemu bratu podnieść się z ziemi. Strażnik nieco się przez to zdziwił, ale nie stawiał oporu. Słabo chwycił ramię brata mając wrażenie, że na ten moment na prawdę nie da rady ustać sam. Za bardzo się tym jednak nie przejął, gdyż jego uwagę przykuła inna, bardzo istotna rzecz:
- Ale ty nie umiesz czytać... - mruknął, szczerze nawet rozbawiony. Wyobraził sobie jaki wkurzony, a także zagubiony wyraz twarzy ma potwór który powoli zdaje sobie sprawę jaką głupotę palnął. Na prawdę żałował, że nie mógł tego zobaczyć.
- Dobra... To się nauczę specjalnie dla ciebie. To przecież nie może być nic trudnego... Sam mówiłeś, że jest to prostsze od liczenia, a liczyć trochę już umiem - odparł, pomagając w końcu słabemu stróżowi wylądować na łóżku.
- Masz na myśli swoje błędne dodawanie czy liczenie do dziesięciu na palcach?
- Czepiasz się nie istotnych szczegółów. Przejdę się dzisiaj do kogoś, kto mnie nauczy alfabetu i ci coś poczytam wieczorem. Może nie najlepiej, ale przynajmniej spróbuję. Tylko już nie marudź...
- Nie marudzę... - zaśmiał się stróż negatywnych jabłek, czując się trochę jakby jego brat go właśnie obraził.
- Marudzisz... I to okropnie. Ale mam nadzieje, że po śniadaniu ci to minie...
- Zrobiłeś śniadanie?
- Tak, całkiem sam. Na pewno ci się spodoba
- No nie wiem... Jeśli znów tam wylądowało kilo cukru, to raczej nie...
- Proszę cię, nie marudź. Jestem pewny, że będzie ci smakować. Poczekaj tylko tu chwilę - Dream tak cicho jak tu wszedł, tak cicho też wyszedł, zostawiając potwora na łóżku w lekkiej niepewności. Dopiero gdy szkielet usłyszał dźwięk skrzypiących schodów przez uchylone drzwi, to był pewny, że drugi strażnik już wyszedł.
Stróż drzewa położył się wówczas na łóżku, nieoczekiwanie zamiast na jedną poduszkę trafiając na cały ich stos. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek miał aż tyle poduszek. Zwłaszcza, że nie lubi spać na miękkim. Nieco niezadowolony odsunął więc większość poduszek nie będąc pewnym, czy jakieś spadły z łóżka czy nie, następnie położył się z powrotem.
"Od razu lepiej" - pomyślał zadowolony wygodnie wsadzając ręce pod poduszkę, układając się tak w swojej ulubionej pozycji. Cicho jeszcze westchnął, osiągając już całkowity spokój który uwielbia. Nic go już nie boli, jest mu wygodnie a na dodatek w pokoju zapanowała idealna, letnia temperatura. Ma wręcz idealne warunki, aby nieco się zrelaksować przed śniadaniem, które może się okazać być obrzydliwą, cukrową bombą.
Leżał tak więc zadowolony myśląc o niczym, aż do pokoju wrócił jego brat. Znów jednak wszedł niezwykle cicho, przez co Night lekko drgnął gdy nagle usłyszał jego głos:

NEW DREAMTALEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz