Rozdział 14

110 11 7
                                    

Dreamowi ciężko było w to uwierzyć, ale udało się.
Sam wytworzył energię potrzebną do potężnego zaklęcia.
Jeszcze nigdy w całym jego już na prawdę długim życiu nie udało się mu wytworzyć aż tyle energii.
Zawsze musiał ją zbierać lub prosić jego przyjaciół o pomoc. Nawet się nie spodziewał, że jest w stanie zrobić coś takiego.
Z zaskakującą też łatwością całkiem sam użył zaklęcia, które wcześniej wydawało mu się być niewykonalne do użycia samemu.
A jednak, pomimo wątpliwości, zrobił to całkiem sam.
Wprawdzie po wykonaniu tego czuł się strasznie wykończony, znacznie bardziej niż poprzednim razem, ale to nie miało zbyt wielkiego znaczenia.
Z ledwo otwartymi, wyczerpanymi oczodołami spojrzał na twarz brata chcąc zobaczyć efekt swojej ciężkiej pracy.
Na początku poczuł ogromną ulgę widząc Nighta znów w dobrym stanie. Jego źrenice delikatnie świeciły w ciemnościach wypełnione życiem, na twarzy pojawił się lekki rumieniec a także, przestał czuć od strażnika ten przerażający chłód. Chłopak wyglądał jakby po prostu ktoś go właśnie wybudził z głębokiego snu, a nie jakby został zaatakowany przez demona od środka.
- Night... - zaczął Dream trochę nawet wzruszony, że udało mu się ocalić brata. Delikatnie pochylił się nad nim chcąc się upewnić, czy oby na pewno nie ma już śladu po demonie. Szukał neonowego światła w jego źrenicach, czarnej mazi lub tego charakterystycznego, wrednego wyrazu twarzy Nightmare. Na szczęście jednak żadnej z tych rzeczy nie znalazł.
- Jak się czujesz? - spytał strażnik łagodnym głosem.
Jego brat przez chwilę nie odpowiedział najpewniej potrzebując chwili aby nieco dojść do siebie. Potem jego wzrok zamiast gdzieś w dal, nakierował się na wykończonego, zmartwionego potwora który pochyla się nad nim.
- Chyba miałem koszmar... - mruknął Night cicho, będąc po prostu w szoku przez to co się przed chwilą wydarzyło. Zdezorientowany rozejrzał się nieco wokół chcąc się upewnić, że nie znajdzie tu niczego z swojego snu. Żadnych ciemności, żadnych macek, żadnych demonów... Poczuł ulgę, gdy zobaczył jedynie swój pokój z lekkim bałaganem.
Dream nie widząc niepokoju na twarzy szkieleta, poczuł się już całkiem spokojny. Spokój jednak bardzo szybko minął, gdy jego brat zapytał:
- Dlaczego ty tu siedzisz?
Strażnik pozytywnych emocji nie za bardzo wiedział co odpowiedzieć, przez zmęczenie nie od razu też zrozumiał pytanie.
"Czyli jednak mnie nie słyszał... Albo nic nie pamięta" - przeszło mu przez myśl. Nawet się ucieszył, że Night jakimś cudem tego nie zapamiętał. Po co miałyby mu zostać jakieś wspomnienia z tego, jak demon zaatakował go od środka? Niepotrzebny ból, niepokój, strach... "Tak będzie lepiej" - pomyślał, słabo uśmiechając się pod nosem.
- Nie mogłem zasnąć... Myślałem, że nie śpisz, więc przyszedłem pogadać... Ale miałeś koszmar, więc uznałem, że cię obudzę czy coś... - wymamrotał ciche kłamstwo, woląc to od tłumaczenia co tu się na prawdę wydarzyło. Jest zbyt zmęczony na samo myślenie o tym, a co dopiero to tłumaczyć bratu, który zbyt wielu rzeczy nie wie, aby to zrozumieć. Night powoli podniósł się do siadu, przy czym było widać jak słaby teraz jest przez Nightmare. Lekko zadrżał jakby nie siadał, a próbował podnieść na siłę jakiś wielki ciężar.
- Chyba jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żebyś ty nie mógł zasnąć w nocy... - stwierdził szkielet bardziej przejmując się Dreamem niż swoim beznadziejnym stanem.
Wykończony potwór jedynie mruknął coś pod nosem mając wielką ochotę zamknąć oczodoły, po czym zasnąć. Nie chciało mu się nawet iść do jego pokoju, mógłby po prostu paść na ziemię tu i teraz.
Night tymczasem oparł się o nieprzyjemnie zimną ścianę, starając się nie zasnąć z powrotem ze zmęczenia.
- To przez naszą kłótnię...? - spytał mając nadzieję, że jest jednak inny powód bezsenności jego brata. Liczył na jakiś mniej poważny powód, jak wypicie przed snem kawy albo mocnej, czarnej herbaty. Albo mogło się wydarzyć coś niesamowicie dobrego, przez co jego brat jest zbyt pobudzony.
Dream znów zamyślił się potrzebując chwili na zrozumienie pytania, a także znalezienie dobrej odpowiedzi na nie.
- Tak... - westchnął, siadając trochę bardziej na samym łóżku niż jego krawędzi.
Po jego krótkiej odpowiedzi w pokoju zapanowała kompletna cisza.Nie słychać było żadnych świerszczy, żadnych pisków myszy polnych na dworze ani nawet wiatru za oknem. Błoga cisza w takim miejscu jak to, jest tak mało spotykane jak biały kruk w lesie.
Niezręczna cisza pobudziła w obu braciach wyrzuty sumienia, więc przerwali ją niemal jednocześnie:

NEW DREAMTALEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz