Siedziałam czekając na tego pacana już z 30 minut i nie wyglądało na to, aby chłopak się spieszył lub w ogóle tu wybierał. Może zapomniał, ale jakim kurwa cudem skoro gadaliśmy i powiedziałam mu jasno i wyraźnie, że ma zaraz być, chociaż on jest taki głupi, że nie zrozumiał albo kurwa tir go jebną czy coś. Akurat ta wizja nie jest taka zła. Postanowiłam, że zadzwonię do niego i mu przypomnę, a przez słowo przypomnę rozumiem opierdole go tak, że mu w pięty zajdzie. Wybrałam numer do niego i również odebrał po jednym sygnale dziwne trochę, ale chuj nie ma czasu na myślenie trzeba ojebać gnoja.
~kurwa jeżeli nie będzie, cię za pięć minut to przysięgam ci, że nie do żyjesz jutra. Ile można robić jebane zakupy, a jeżeli zabawiasz się teraz z jakąś lafiryndą to przysięgam ci, że już nie będziesz miał czym ruchać. - powiedziałam to na jednym wdechu przez co po skończeniu mojego monologu musiałam wziąć dwa głębsze wdechy.
~ja wiem, że się za mną stęskniłaś, ale już wjeżdżam na podwórko, kolejki były. - w jego głosie słychać było wyraźne rozbawienie co mnie dodatkowo zirytowało.
~spierdalaj. - rzuciłam oschle i rozłączyłam się. Nawet się z nim nie zobaczyłam, a już mnie wkurwił. Nienawidzę tej jego pewności siebie, że może mieć każdą. W sensie jest przystojny i w ogóle, ale nie mam zamiaru poleć na jego ładną buźkę i być jego kolejną zabawką ani nic, którą przeleci i zostawi tak jak zawsze to robi. Czemu w ogóle zaczęłam o tym myśleć lolllll. Nigdy nie będzie mnie nic z nim łączyć nigdy, ale to kurwa nigdy nie po tym co przez niego przeszłam. Jedyne co może mnie z nim łączyć to obrzydzenie do jego osoby i nienawiść. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się brunet z milionem reklamówek w białej koszulce i jakiś jeansach. Co on napadł na warzywniak? Jedne były z jakimiś warzywami inne z owocami, a w jeszcze innych dostrzegałam lody i inne przekąski. Może okres ma, że tyle tego nabrał.
-Okres masz czy jak? - zaśmiałam się lustrując go od góry do dołu.
-Nie w przeciwieństwie do ciebie. - powiedział, a ja odwróciłam się i zaczęłam kierować się do salonu.
-Pomożesz mi? - spytał. Ja nawet nie podnosząc wzroku z nad telefonu odpowiedziałam:
-Noga mnie coś boli chyba nie dam rady.- oczywiście było to kłamstwo nie miałam po prostu ochoty na jego towarzystwo i w ogóle. Czy ja kiedykolwiek miałam ochotę na jego towarzystwo jakoś nie sądzę, a w szczególności, że mam gips to nie będę targać reklamówek.
-Tia.-powiedział chłopak kierując się do kuchni. Raczej nie uwierzył w moje kłamstwo, ale wyjebane. Po chwili usłyszałam jego głos który mnie wołał. Nie miałam ochoty iść do niego, ale wiedziałam, że pewnie chce spytać się o tą całą sąsiadkę. Zdecydowałam, że tym razem nie zrobię dramy i normalnie kulturalnie pójdę z nim porozmawiać. Wstałam dość szybko czego konsekwencją były czarne plamy przed oczami. Odczekałam chwile i powoli ruszyłam w stronę pomieszczenia w którym przebywa brunet. Usiadłam przy wyspie obserwując chłopaka. Latał po kuchni jak jakiś opętany i co chwile wkładał jakieś rzeczy do szafek czy lodówki, nawet chyba nie zauważył, że przyszłam. Zdziwił mnie fakt, że już mniej więcej wie gdzie co jest po tak krótkim przebywaniu w tym domu. skubany szybko się dostosował. - Kate przyjdziesz łaskawie czy nie?
-Przyszłam łaskawie.- powiedziałam sarkastycznie chyba się przestraszył bo aż podskoczył.
-Długo tu siedzisz?- zapytał lustrując mnie od góry do dołu. Dziwnie się czułam bo byłam bez makijażu nie to, że nie toleruję siebie bez, ale jednak kiedyś wyśmiewał mnie za taki wygląd. Miałam na sobie krótki, luźny, szary crop top i spodenki z niskim stanem przez co mój brzuch nie był ukryty ani trochę. Wiem, że nie jestem gruba bo nigdy nie byłam kiedyś ukrywałam swoje ciało pod za dużymi ubraniami przez co ludzie uważali, że chowam pod nimi swoją wagę i śmiali się ze mnie. Wpadłam przez to w kompleksy, ale gdy powiedziałam mamie po wyjeździe stąd o tym co przechodziłam od razu zapisała mnie do psychologa, a on mi pomógł zaakceptować siebie i swoje ciało. Mimo tego jednak wzrok Dylana powoduje u mnie zakłopotanie i skrępowanie czego pod żadnym pozorem nie mogę mu pokazać. Muszę być silna. Muszę.
wspomnienie
Jak zawsze siedziałam na trybunach ucząc się zamiast ćwiczyć na wf. Prawie nigdy na nim nie ćwiczyłam. Chciałam oszczędzić sobie komentarzy ze strony Dylana i jego kolegów jaka to nie jestem beznadziejna, gruba i w ogóle. Od zawsze lubiłam sport jak byłam mała to chodziłam nawet na tańce lecz odkąd Dylan pojawił się w tej szkole wolałam sobie oszczędzić uczestniczenia w tej lekcji. Zawsze trafiał się taki plan, że tą lekcje mieliśmy razem. Jedyny moment w którym miałam od niego spokój to lekcje bo na przerwach nie ważne jak bardzo bym chciała przed nim się schować i tak mnie gdzieś znajdzie. Wszystkie przerwy spędzałam w klasie bynajmniej starałam się gorzej było jak mieliśmy w innej klasie w tedy starałam się jak najszybciej przedostać się do niej.
- Ej ty grubasko!- z zamyślenia wyrwał krzyczący z oddali tak bardzo dobrze znany mi męski głos, a jednocześnie tak bardzo znienawidzony za którym jak zawsze usłyszałam śmiechy osób, które nie obchodziło to co on mi robi czyli generalnie wszyscy. Postanowiłam, że nie będę reagować na jego zaczepki to może odpuści i da mi spokój, ale jak zawsze się myliłam.- Kurwa mówię do ciebie.-spojrzałam na niego powoli z nad książek na jego twarzy nie było widać żadnych emocji oprócz złości, z jednej strony byłam w szoku bo zawsze obdarzał mnie tym swoim uśmieszkiem w stylu nie dam ci spokoju nigdy i wiem, że nic z tym nie zrobisz, a z drugiej strony czułam strach bo nie wiem na co tym razem wpadł.- Od razu lepiej.- mówiąc to na jego ustach pojawił się uśmiech. Czyli wracamy do rzeczywistości.- Znowu nie ćwiczysz. -wzdychnął kucając przy mnie i kręcąc głową z dezaprobatą. - ale czego się można po tobie spodziewać. Zajęłabyś się swoją wagą, a nie tylko nauką. Dobrze by ci to zrobiło.-te słowa uderzyły we mnie jak cios w twarz...
CZYTASZ
You Don't remember me?
Romance-Chyba Ci się miejsca pomyliły. - powiedział męski głos. Nawet nie podnosząc głowy odpowiedziałam : -Masz tam wolne to się odpierdol okej? -Chyba nie wiesz do kogo mówisz. - stwierdził, a ja w końcu podniosłam głowę i to co zobaczyłam mnie przerazi...