24. Mój prześladowca ma rację...

9.5K 231 151
                                    

...te słowa uderzyły we mnie jak cios w twarz. Podniosłam się z miejsca zabierając ze sobą wszystkie rzeczy i zaczęłam się kierować w stronę wyjścia z sali gimnastycznej. Za sobą słyszałam tylko śmiechy i inne obelgi skierowane do mojej osoby, ale mi nie było do śmiechu, to bolało za każdym razem kiedy mówił obraźliwe teksty skierowane w moją stronę. Teoretycznie powinnam się przyzwyczaić, ale to nie jest takie proste jak się wydaje. Po wydostaniu się z sali zaczęłam biec w stronę wyjścia ze szkoły.Udałam się od razu do domu widziałam, że rodziców nie będzie, a nawet jeżeli by byli to jest mi to obojętne pierwszy raz zdarzyły mi się wagary więc powiem, że się źle poczułam nie będą raczej nic podejrzewać. Weszłam do mieszkania i od razu udałam się do swojego pokoju, zdjęłam sweter co skutkowało, że zostałam w samej koszulce. Nie zastanawiając się chwili dłużej rzuciłam się na łóżko. Po chwili poczułam jak mój brzuch domaga się posiłku. Przypomniały mi się od razu słowa Dylana, a w moich oczach pojawiły się łzy. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Stanęłam przed sporej wielkości lustrem przyglądając się sobie jednocześnie, podwinęłam koszulkę do góry. a moim oczom ukazała się mała fałda na brzuchu. Poczułam obrzydzenie do siebie i, że mój prześladowca ma racje...

-Halo ziemia do Kate.- wyrwał mnie z zamyślenia głos Dylana i jego wymachiwanie rękami przed moją twarzą.

-Weź nie machaj mi tymi łapami przed twarzą bo ci jebne.- powiedziałam opanowując się po tym nieprzyjemnym wspomnieniu.

-Wszystko okej? Ręce ci się trzęsą.-brzmiał na delikatnie zmartwionego co mnie trochę zdziwiło, ale może tylko mi się wydaję. Spojrzałam na swoje dłonie i rzeczywiście drżą.

-Nie udawaj, że cię to interesuję i nie twoja sprawa, a teraz idź do tej sąsiadki bo pewnie czeka.- mówiąc to drugie zdanie wskazałam na dom który widać z okna.- a i chyba już musisz zostać bo jak raz ją poprosili o sprawdzenie nas to będzie to robić często bo się nie lubimy.-powiedziałam na odchodne biorąc ze sobą z kuchni jabłko i małą butelkę z wodą po czym opuściłam pomieszczenie. Postanowiłam, że pójdę do pokoju bo chce pobyć sama. Chuj że siedzę sama od nie wiem już ilu, ale jego towarzystwo wcale nie jest lepsze. Jak się doczołgałam do pokoju stwierdziłam, że muszę z kimś pogadać, a jedyną osobą która mi chodziła cały czas po głowie był Matt. Wybrałam więc numer do niego i po jednym sygnale odebrał. Co oni się dziś wszyscy zmówili, że będą odbierać po jednym sygnale i chuj czy może już popadam w paranoje?

~Hej miśka.- powiedział i jestem pewna, że się uśmiechnął. Jego głos mnie uspokaja. Słysząc go przypomniało mi się jak cholernie za nim tęsknie.

~Część. - powiedziałam ciszej drążącym głosem.

~Ej stało się coś? - zapytał wystraszony.

~Nie nic po prostu uświadomiłam sobie jak bardzo tęsknię. - powiedziałam przytulając sie do mojego ulubionego i zarazem jedynego miśka jakiego posiadam. Czułam, że on nie jest pewny czy mówię prawdę, ale tak było bo teoretycznie nic się nie stało po prostu to znowu do mnie wróciło tylko z podwójną mocą.

~Mam przyjechać? - zapytał bez wahania i bardzo bynm tego chciała, ale on ma prace i inne obowiązki od których nie chce go odrywać.

~Nie, wszytko w porządku. Opowiadaj co tam u ciebie?-zapytałam bardziej radośnie, aby zmienić jak najszybciej temat

~U mnie w porządku jak zawsze praca i jeszcze raz praca. - zaśmiał się. - a opowiadaj co u ciebie.

~Wszystko by było świetnie gdyby nie to, że rodzice na słali sąsiadkę żeby sprawdziła czy ten pajac dalej u nas jest i przez to musiał wrócić. Jak ja jej nienawidzę. - na jej myśl aż się we mnie zagotowało zniszczyła mi plany na niewidzenie tego pacana przez przez ten tydzień. - i jego w sumie też. - dodałam po chwili.

~Tylko nie rozwalcie domu. - powiedział żartobliwie.

~Ja bym się martwiła bardziej o niego, a nie o dom. - powiedziałam wyobrażając sobie jego śmierć na tysiąc sposób.

~Też racja. - stwierdził. Pogadałam z nim jeszcze chwilę o bzdetach i postanowiłam, że sie zdrzemnę i tak nie mam nic lepszego do roboty, a jestem jakaś zmęczona.

Dylan

Zdziwiło i jednocześnie przestraszyło mnie zachowanie Kate wyglądała jakby była zahipnotyzowana i jednocześnie roztrzęsiona. Od razu po tym jak opuściła kuchnie poszedłem do tej głupiej sąsiadki, która zniszczyła nasze piekne plany na niespotykanie się do końca tygodnia. Wszedłem na posesję kobiety na której znajdowała się masa roślin nie sądzę, żeby sama sie zajmowała ogrodem bo wygląda jakby dbał o niego jakiś dobry ogrodnik. Dom był duży ale mniejszy od tego w którym mieszka Kate jego siany byly w białym kolorze. Po chwili stałem już pod sporymi drzwiami i dzwoniłem dzwonkiem. Drzwi się otworzyły, a w nich stała starsza kobieta z piłującym jape małym szpicem. Jak ona z tym psem wytrzymuję na codzień ja sie pytam.

-Dzień dobry jestem Dylan i chciała pani żebym w czymś pomógł. - powiedziałem obojętnie z rękami w kieszeni.

-Tia dzień dobry. - powiedziała zirytowana i zlustrowała mnie od góry do dołu zatrzymując sie na moich rękach w kieszeni. Widząc po jej minie, że jej się to nie podoba wyjąłem je z kieszeni na co się uśmiechnęła. Kate miała rację, że z nią jest coś nie tak- Zapraszam. - powiedziała robiąc mi miejsce w drzwiach, abym wszedł. Bez zbednych pytań i protestów zrobiłem to czekając aż powie mi co mam zrobić żeby mieć to już za sobą. Od wejścia już było widać salon na którego środku stala zamszowa kanapa i dwa fotele, a na środku przed nimi mała szklana ława. Za kanapą znajdowały się szklane drzwi na taras, a po prawo od nich schody Na ścianie obok wejścia wisiały wieszaki na kurtki, a pod nimi na ziemi stała półka na buty. W głąb salonu na lewej ścianiebyły trzy pary drzwi, ściana na przeciwko wyglądała identycznie co to po lewej. - No więc w garażu mam pare pudeł, które chciałbym żebyś mi zdjął. Jak wiesz lub nie jestem w starszym wieku. -starała się być miła, ale słabo jej to wychodziło. -... a jestem wdową wiec nie mam kogo prosić o pomoc. - nie zdziwię się jeżeli ona sama zabiła tego mężczyznę albo on popełnił samobójstwo też bym to zrobił na jego miejscu.

-No więc gdzie jest wejście do garażu?-zapytałem, a kobieta zaczęła automatycznie iść w kierunku pierwszych drzwi po prawej stronie. Otworzyła je i moim oczom ukazały się trzy samochody. Zastanawiam się gdzie ona nimi jeździ białym mercedesem pewnie do kościoła, czarnym land roverem na zakupy, a na obiadki z rodziną szarym audi.

_____
Tak wiem końcówka mało satysfakcjonująca I am sorry.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 04, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

You Don't remember me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz