Kiedy Hermiona wspinała się z powrotem przez tunel, jej myśli szalały. Wydarzenia z ostatnich kilku godzin przetaczały się przez jej wspomnienia w zagmatwanym i dalekim od logiki porządku: Snape - leżący w kałuży własnej krwi, śmierć Freda, śmierć Crabbe'a, Komnata Tajemnic, jej wspólny pocałunek z Ronem, Szatańska Pożoga Fenrir Greyback atakujący Lavender, Draco Malfoy, bałagan i hałas bitwy.
Potrzebujemy nowego planu .
W jakiś sposób musiała rozwiązać sytuację; musiała wymyślić, co dalej.
Wąż. Blizna Harry'ego.
Wciąż mieli do zniszczenia dwa horkruksy i znowu możliwości, by to zrobić, były ograniczone - ponieważ zebrane przez nich kły bazyliszka zostały zniszczone w Pokoju Życzeń wraz ze wszystkim innym.
Świeże powietrze na terenie Hogwartu przyniosło ulgę, więc Hermiona zatrzymała się i wzięła kilka głębokich oddechów. Krótka przerwa sprawiła, że zaczęła biegać za chłopakami, którzy pospieszyli w kierunku kamiennych stopni głównego wejścia. Wszystko było niesamowicie ciche, a niebo powyżej było ciemne jak smoła. Nie było widać nawet kropli gwiazd. W cienkich promieniach światła rzucanych przez ich różdżki Hermiona zobaczyła, że gładka trawa na szkolnym trawniku jest rozdarta i zniszczona. Wokół były porozrzucane grudki - i z potwornym szarpnięciem zdała sobie sprawę, że niektóre z nich to ciała.
Wielkie Drzwi były otwarte na zawiasach, a ona, Ron i Harry pospiesznie weszli po kamiennych schodach do holu wejściowego. Ich kroki chrzęściły po rozsypanych klejnotach z rozbitych klepsydr, kurzu, cegłach i innych odłamkach. W zasięgu wzroku nie było nikogo.
- Gdzie są wszyscy? - Szepnęła.
Ron wziął ją za rękę i uścisnął uspokajająco. Następnie skierował się w stronę Wielkiej Sali; zatrzymali się w drzwiach.
Stoły zniknęły, a pokój był pełen ludzi. Ci, którzy mogli stać, gromadzili się w małych grupach, z ramionami zarzuconymi na siebie, czerpiąc pociechę z fizycznej bliskości innych ludzi. Długi rząd trupów rozciągał się na środku pokoju, a na drugim końcu, na podwyższeniu, na którym normalnie stał Wysoki Stół, Madame Pomfrey leczyła desperacko rannych.
Bez namysłu, nie wiedząc, co jeszcze zrobić, Hermiona podeszła do rodziny Weasleyów. Jej ramiona objęły Ginny, przyciągając młodszą dziewczynę do piersi. Hermiona wpatrywała się w leżące na brzuchu i martwe ciało Freda, a łzy spływały jej po twarzy.
W cichej i okropnej choreografii przechodziła od członka rodziny do członka rodziny, przytulając każdego po kolei.
- Dzięki, Hermiono - szepnął Percy. Okulary miał podniesione na głowę, a oczy miał zaczerwienione od płaczu.
Hermiona zmusiła się, by spojrzeć na innych zmarłych: na Lupina i Tonks. Myślała, że jej serce może pęknąć. Idąc wzdłuż długiego szeregu ciał, rozpoznała wielu z nich jako przyjaciół, innych jako uczniów. Inni, uświadomiła sobie żałobnicy, którzy klęczeli przy nich lub płakali nad nimi, byli członkami rodziny i nagle pomyślała o swoich rodzicach - niemal wbrew sobie uciekli w bezpieczne miejsce. Nie każdy miał taki luksus.
Na końcu rzędu spojrzała w górę i spotkała nieoczekiwanie znajomą twarz. Tracey Davis siedziała na platformie nauczycielskiej, z wyraźnym bólem. Jej usta były mocno zaciśnięte, a na górnej wardze spływały krople potu. Jej dłonie zacisnęły się na brzuchu, a krew - dużo krwi - sączyła się przez jej palce.
- Davis - Tracey! - zawołała, padając na kolana obok drugiej dziewczyny. - Co jest nie tak?
- Tnąca klątwa - mruknęła w odpowiedzi Tracey. Najwyraźniej nie miała zbyt wiele energii do rozmowy.
CZYTASZ
The Phoenix Trilogy łzy Feniksa(2)
FanfictionZANIM PRZECZYTASZ: Tłumaczę tę książkę, ale nie mam jeszcze zgody od autorki, ponieważ od dłuższego czasu nie jest aktywna. IMFORMACJE: Autorka- Grangerous Tytuł- Feniks-trylogia łzy Feniksa Oryginalny tytuł- The Phoenix Trilogy- Phoenix tears L...