2. Szczęśliwe Wspomnieniami

790 52 2
                                    

Hermiona usłyszała dzwonek do drzwi punktualnie o jedenastej rano, ale nie udało jej się prześcignąć swojej matki, żeby otworzyć drzwi. Wślizgując się do korytarza tylko w skarpetkach, podsłuchała rozmowę.

- Dobry Boże… to Pan !

- Mamo! Nie! - zawołała Hermiona, gdy jej matka zatrzasnęła drzwi przed niespodziewanym gościem. Nie był to przypadkowy początek już zapowiadającej się trudnej rozmowy. Tydzień, który Hermiona spędziła w domu, był przyjemny, choć melancholijny. Nikt nie wspomniał bezpośrednio o śmierci Dumbledore'a - jej rodzice okazali współczucie, nie żądając, by o tym porozmawiała, a ponieważ zawdzięczała im wszystko, że czuje się komfortowo, mówiąc im przed opuszczeniem Hogwartu, nie miała wiele do powiedzenia. Jednak czas minął zbyt szybko, a każda chwila naznaczona słodko-gorzkim uczuciem przyjemności w towarzystwie rodziców i obawą o ich przyszłość.

Jej matka krzyczała: - Terry! Musimy…

- Cicho! - przerwała Hermiona. - To nie tak! Musimy porozmawiać z tobą i tatą. Pozwól mi otworzyć drzwi. Próbowała objąć matkę i złapać się kalmli, ale starsza kobieta oparła się plecami o drzwi i rozłożyła szeroko ramiona w dramatycznym geście ochrony.

- Hermiono! On jest mordercą! Jeśli otworzysz te drzwi, zabije nas wszystkich!

Hermiona z frustracją wsunęła obie ręce z powrotem we włosy. Każda sekunda, którą spędził wystawiony na progu, była niebezpieczna. - Nie bądź śmieszna! To niezwykle potężny czarodziej. Mógłby wysadzić te drzwi w mgnieniu oka. Po prostu wpuść go, żebyśmy mogli porozmawiać.

- Co się dzieje? - zapytał jej ojciec Terry, pojawiając się w drzwiach salonu.

- To Snape! - zawołała matka, zbliżając się do histerii.

- Słuchaj - powiedziała Hermiona, walcząc o jej opanowanie i wyciągając różdżkę. - Wpuszczę go, musisz z nami porozmawiać. Nie jest tym, kim się wydaje.

- Odłóż to, młoda damo! - krzyknął Terry, dokładnie w tym samym momencie, gdy jej matka zawołała: - Jak śmiesz celować we mnie?

- Mamo, - odpowiedziała, - odsuń się od drzwi. Jak tylko usiądziemy wszyscy w salonie i przedyskutujemy spokojnie przy filiżance herbaty, odłożę różdżkę. Teraz odsuń się na bok.

Wpatrując się w Hermionę, jakby była nierozpoznawalna, jej matka zastosowała się, jedną ręką przyciśniętą do jej serca, jej usta otwarte w szoku. Hermiona natychmiast gwałtownie otworzyła drzwi.

- Dzień dobry, profesorze - powiedziała tak uprzejmie, jak tylko potrafiła, z piersią falującą od emocjonalnego wysiłku ostatnich kilku minut. - Proszę, niech Pan wejdzie do środka i usiądzie.

- Masz sprawdzić, czy to naprawdę ja, a nie ktoś inny pod wielosokowym  - wycedził, unosząc jedną brew.

Profesor Severus Snape był ubrany jak mugol: czarne dżinsy, miękki szary t-shirt i poobijana czarna skórzana kurtka, która wyglądała prawie tak samo staro jak on. Brwi Hermiony uniosły się, gdy to zobaczyła. Wyglądał dobrze. -Cóż, - zastanawiała się tylko przez ułamek sekundy, - jak pana nazwałam w skrzydle szpitalnym, kiedy majaczyłam?

- Feniksem - odpowiedział z lekkim uśmieszkiem, wchodząc do domu.

- Niech pan zaczeka, nie zamierza pan zadać mi pytania?

The Phoenix Trilogy łzy Feniksa(2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz