>--< Nowy przeciwnik >--<

889 43 59
                                    

Jude

Byłem zaniepokojony już wtedy, gdy wróciłem do mieszkania i nie zastałem tam Ashley. Powinna już tam dawno być. Pomyślałem, że może poszła jeszcze do sklepu czy coś i postanowiłem poczekać. Tak minęła pierwsza godzina, a potem druga. Wtedy byłem już naprawdę zdenerwowany i zmartwiony i zacząłem do niej dzwonić. Nie odbierała, więc napisałem wiadomość. Ona mnie jednak ignorowała, więc gdy były już późne godziny wieczorne zrozumiałem, że dziewczyna nie wróci na noc.

Kompletnie nie rozumiałem o co chodzi, bo jeszcze wcześniej było wszystko dobrze. Ashley miała wrócić do domu, a ja pojechałem na spotkanie z Tadashim i jego świtą. Coś musiało się wtedy wydarzyć. Coś co sprawiło, że najważniejsza osoba w moim życiu nie chce mnie widzieć.

Niemożliwe!

Pomyślałem, gdy do głowy przyszła mi jedna z opcji. Miałem jednak nadzieję, że nie jest to prawda. Ta wersja wydarzeń zakładała, że Lawrence mnie śledziła i usłyszała fragment mojej rozmowy z chłopakami. To by wyjaśniało, dlaczego nie wróciła do domu.

Oczywiście domyślałem się gdzie dziewczyna nocuje, bo oprócz mnie była blisko tylko z jedną osobą. Od razu wziąłem wybrałem numer Blaze’a i zadzwoniłem. Nie oczekiwałem jakoś szczególnie, że odbierze, ale miałem nadzieję, że jednak to zrobi. I o dziwo to zrobił.

– Ashley jest u Ciebie, prawda? – zapytałem z szybko bijącym sercem. Nawet nie szczególnie obchodziło mnie to, że dzwoniłem prawie o dwudziestej trzeciej i chłopak mógł już spać.

– Nie Twój zasrany interes, gnoju – odpowiedział z taką nienawiścią, jakiej nigdy u niego nie słyszałem. Moje przypuszczenia musiały być trafne.

– Powiedz mi po prostu czy jest bezpieczna – poprosiłem spokojnie, bo  nie miałem zamiaru się z nim kłócić. Odpowiedziało mi milczenie. – Błagam, martwię się o nią.

– Akurat – prychnął. – Tak, jest bezpieczna. Niedobrej nocy Ci życzę – wysyczał prosto do słuchawki i się rozłączył.

Rzuciłem telefon na kołdrę, wzdychając i spojrzałem w bok. Brakowało tam Ashley, z którą przyzwyczaiłem się spać. Spieprzyłem wszystko po całości i byłem tego świadomy. Mogłem powiedzieć jej od razu, gdy Dark zabił jej siostrę. Zamiast tego ukrywałem, że mam jakiekolwiek powiązania z chłopakami z Zeusa, bo bałem się ją stracić.

>——<>——<

Następnego dnia Ashley unikała mnie jak ognia. Próbowałem kilka razy z nią porozmawiać, ale Ona kategorycznie odmawiała twierdząc, że nie mamy o czym. Nie dziwiłem się jej, ale miałem jeszcze jakąś nadzieję, bo nigdy nie powiedziała, że to koniec.

– Powiedz chociaż, jeśli ze mną zrywasz – poprosiłem cicho, gdy zbierała się po treningu. Spojrzała na mnie smutnymi oczami, ale nic nie powiedziała i odeszła. To zabolało mnie chyba bardziej, niż gdyby faktycznie zakończyła nasz związek.

Patrzyłem jak odchodzi, a w sercu czułem pustkę. Chciałem o nią walczyć, ale miałem wrażenie, że nie mam prawa po tym, co jej zrobiłem. Była dla mnie najważniejsza, a straciłem ją w głupi sposób. Gdyby tylko słyszała resztę naszej rozmowy...

>——<>——<

– A chcesz, żeby się dowiedziała, że przez cały czas tylko udawałeś uczucia do niej? – zapytał zwycięsko Tadashi. Zacisnąłem pięści, dusząc w sobie chęć złamania mu nosa.

– Nigdy nic nie udawałem – wywarczałem przez zęby, a chłopacy, tak jak się spodziewałem, zaczęli się kpiąco śmiać. Mnie to nie ruszyło. Nie zamierzałem ukrywać uczuć do Ashley, nawet przed nimi.

Zamaskowany Zawodnik | Inazuma Eleven [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz