Sobota, 7 czerwca 2014
Castiel spojrzał na zegarek z westchnięciem, czując jak jego żołądek się skręcał. Powinni tu być lada chwila.
To nie tak, że nie wiedział, kiedy Jess zaczęła się spotykać z Samem, że była szansa, że pewnego dnia znowu będzie musiał zobaczyć Deana, jednak zawsze wydawało się to bardziej odległą możliwością niż nieuchronnym zagrożeniem. W końcu Dean był bardzo zajętym człowiekiem, Sam i Jess zwykle przyjeżdżali i zostawali u niego, kiedy mieli czas wolny, a jedyny raz, kiedy Cas przyjechał do Kalifornii, upewnił się, że zorganizował szybki powrót do Nowego Jorku. I bez względu na to, co mówił Gabriel, nie uciekł. Po prostu poczuł nagłą potrzebę odwiedzenia swojego brata.
Ale teraz, niezależnie od tego w co chciałby wierzyć i bez względu na to, jak bardzo nie chciałby się do tego przyznać, tak naprawdę nie było niczego, czego by pragnął bardziej od ucieczki.
Co gorsza, zarówno Sam jak i Jess wydawali się być błogo podekscytowani wizytą Deana. Sam od tygodnia chodził tanecznym krokiem, a Jess uśmiechała się radośnie na samą wzmiankę o nim. I samo to było już wystarczająco złe - widząc ten pozytywny wpływ Deana na ich życie, bez konieczności słuchania jednej historii za drugą o tym, jaki był on absurdalnie idealny.
Wszystko wskazywało na to, że Dean wyrósł na bohatera. Cas nigdy przedtem nie słyszał o nim zbyt wiele, uważając, aby nie przywoływać jego imienia ani nie pytać o niego. Zbierał przypadkowe informacje od Sama, kiedy ten rozmawiał o swoim dzieciństwie; dowiedział się że Dean praktycznie wychował Sama po tym, jak ich rodzice zginęli w pożarze domu, a ich wujek Bobby i ciocia Ellen musieli pracować na dwie zmiany, aby mieli cokolwiek w lodówce.
Dowiedział się również, że Dean był teraz strażakiem i był w tym dobry, że lubił samochody (chociaż o tym wiedział już wcześniej) i nie lubił latać.
I przez ostatnie dni, zaraz po tym jak Jess zadzwoniła do niego i powiedziała, że powinien zostać z ich trójką w tygodniu poprzedzającym ślub, dowiedział się, jak bardzo Sam kochał swojego brata. Swojego bohaterskiego, bezinteresownego, starszego brata, który zawsze się nim opiekował. A Cas musiał grzecznie się uśmiechać i udawać, że dzielenie pokoju z Deanem nie będzie najbardziej bolesnym tygodniem w jego życiu.
To nie tak, że Cas rozważał zostać we własnym domu i każdego poranka po prostu odbywać długą podróż do Sama i Jessici, kiedy Jess rzuciła się na kanapę obok niego.
— Ugh, co im to zajmuje tak długo? — jęknęła. — Lotnisko nie jest tak daleko.
— Jestem pewien, że za niedługo przyjadą — Cas uśmiechnął się i poklepał ją po udzie. Jess odwzajemniła uśmiech i spojrzała na niego.
— O rany Cas, nadal nie mogę uwierzyć, że po raz pierwszy zobaczysz Deana, wiesz? Zawsze zakładałam, że już się spotkaliście.
Cas zaśmiał się, choć w jego uszach brzmiało to pusto. Zastanawiał się, co by powiedziała Jess, gdyby powiedział jej, że Dean nazwał go "Cas" na długo przed nią.
— Mogę cię zapewnić, że nie — powiedział Cas i żałował, że nie mówił prawdy. Obraz Deana, który Sam i Jess namalowali, wyglądał zbyt podobnie do tego, który był pewien, że widział w liceum. Ten, którego trzymał się przez cztery lata, zanim stopił się w upale ostatniego roku.
Cas wbił paznokcie w dłonie. Nie chciał teraz o tym myśleć. Spędził dziesięć lat próbując zapomnieć, jak żarliwie bronił Deana we własnej głowie. Jak żałośnie pragnął usprawiedliwiać jego zachowanie.
Przypomniał sobie ten jeden raz w przedostatniej klasie, kiedy Dean zrzucił jego książki z ławki, kiedy przechodził obok. A gdy lekcje się skończyły i wszyscy inni opuścili salę, Dean schylił się, aby podnieść jedną z książek, i Cas poczuł się szczęśliwy. Zachował w sobie to uczucie, gdy ich palce musnęły się wzajemnie, jak smok chroniący swoje złoto. Westchnął na samą myśl o tym.
CZYTASZ
Forget-Me-Not Blues
FanfictionSam i Jess brali ślub i Dean nie mógł się z tego powodu bardziej cieszyć. Szczerze, oboje obrzydliwie perfekcyjnie do siebie pasowali i Dean był całkiem podekscytowany, że spędzi z nimi cały tydzień przed ceremonią. Był drużbą Sama i wcale nie przes...