Poniedziałek, 9 czerwca 2014
Cas był sfrustrowany. Wczoraj, nawet gdy obudził się zdeterminowany, aby nie dać się sprowokować Deanowi, to i tak po raz kolejny stwierdził, że jego własny nastrój był niewytłumaczalnie z nim związany. Był zły na siebie, bardziej niż na kogokolwiek innego, za ponowne otworzenie się tylko po to, aby spotkać się z rozczarowaniem, bo co? Bo Dean czytał dzieciom książki? Wiele osób czytało dzieciom. Bo stawiał szczęście brata przed swoim? Też o tym słyszał. To nie powinno niczego zmienić.
Po prostu tego nie rozumiał. Nie potrafił ułożyć tej układanki. Dean był irytujący, wstrętny, bezmyślny w tym samym wszechświecie, w którym był miły, bezinteresowny i pokorny. Dean kochał za bardzo lub troszczył się niewystarczająco, Cas nie wiedział, nie chciał wiedzieć. Chciał tylko przestać o tym myśleć.
Zszedł ze schodów, przecierając swoje niewyraźne oczy, po czym zorientował się, że nie było nikogo w domu. Nie było wcześnie, prawdopodobnie zbliżało się już południe, ale Cas i tak ziewnął i udał się w stronę dzbanka z kawą, próbując sobie przypomnieć, czy mieli coś w planach na dzisiejszy poranek.
Założył, że nie. Miał nadzieje, że ktoś z nich, przynajmniej Jess, obudziłaby go, gdyby mieli w planach coś ważnego. Odwrócił się, by usiąść przy stole z kubkiem, ale mrugnął, trochę zaskoczony, gdy zobaczył, że coś na niego czekało.
Była to notatka napisana zapętlonym pismem Jess, zostawiona w miejscu, przy którym siedział wczoraj, ale oczy Casa i tak utknęły na talerzu z naleśnikami. Nie były one tak ciepłe jak powinny, najwyraźniej wstał później, niż się spodziewali, ale nadal wyglądały puszyście i maślanie. Żołądek Casa zaburczał na sam ich widok.
„Poszliśmy na spacer. Wrócimy wkrótce. Zjedz śniadanie i przygotuj się do wyjścia na lekcje tańca o trzynastej"
Usiadł przy stole i jęknął. Zapomniał o lekcjach tańca i naprawdę żałował, że mu wcześniej nie przypomniano. Cas nigdy nie miał okazji tańczyć. Pomijając incydent w klasie maturalnej, o którym nawet nie chciał myśleć, nigdy nawet nie pomyślał o możliwości zatańczenia. Był w stu procentach pewien, że będzie w tym dość okropny.
I, co było irytujące, był również pewien, że Dean najprawdopodobniej będzie doskonale wspaniały. Tak najwyraźniej było ze wszystkim. Prawdopodobnie potrafił zatańczyć nieskazitelnego walca, jednocześnie czytając Szekspira i ratując przed ogniem cały las z bezbronnymi zwierzętami.
Ale to nie miało znaczenia. Ponieważ Cas o nim nie myślał.
Na szczęście pierwszy kęs naleśników wypędził z jego głowy wszystkie myśli o Deanie. Był prawie pewien, że właśnie znalazł wejście do nieba w słodkim, puszystym, rozpływającym się w ustach przebraniu. Jęknął i założył, że musiały być dziełem Sama, ponieważ Jess z pewnością nigdy wcześniej nie robiła mu takich naleśników.
Był przekonany, że chętnie wstałby przed dziewiątą rano na takie naleśniki.
Kiedy skończył, musiał się powstrzymać przed wylizaniem talerza do czysta, ponieważ sam w domu czy nie, wiedział, że gdzieś na świecie Michael dowiedziałby się o tym i wysłałby mu poważnego e-maila na ten temat. Cas naprawdę sądził, że Michael miał jakiś szósty zmysł do wykrywania kogoś, kto właśnie złamał zasady.
Z myślą o Michaelu i jego reprymendach, Cas opróżnił i załadował zmywarkę. Było już prawie wpół do dwunastej, gdy skończył i nagle zaczął panikować, bo nawet nie wiedział, dokąd miał się udać na te lekcje tańca. Miał nadzieję, że ktoś zamierzał przyjść po niego. Skupił się na przeszukiwaniu kuchennej szuflady w poszukiwaniu kapsułki do zmywarki.
CZYTASZ
Forget-Me-Not Blues
FanfictionSam i Jess brali ślub i Dean nie mógł się z tego powodu bardziej cieszyć. Szczerze, oboje obrzydliwie perfekcyjnie do siebie pasowali i Dean był całkiem podekscytowany, że spędzi z nimi cały tydzień przed ceremonią. Był drużbą Sama i wcale nie przes...