Piątek, 13 czerwca 2014
Kiedy Dean obudził się następnego ranka, Casa już nie było w łóżku i właśnie brał prysznic. Przez chwilę czuł rozczarowanie, że nie zobaczy go skulonego w kocach, zanim przypomniał sobie, żeby wziąć się do cholery w garść.
Jeszcze bardziej denerwujący niż budzący się przed dziesiątą Cas jest sposób, w jaki Jess zareagowała, gdy wszedł do kuchni. Jasne, Dean był zabawnym gościem, ale nie powiedział ani nie zrobił niczego, poza przejściem przez drzwi, a Jess już wyła ze śmiechu.
Dean spojrzał na swojego brata, szukając wyjaśnień, ale on tylko uniósł głowę znad śniadania, słysząc śmiech Jess, rzucił spojrzeniem na jego twarz i również wybuchł śmiechem.
Cóż, w takim razie okej. Dean trochę zdezorientowany, zaczął się niepokoić ich zdrowiem psychicznym.
— Stary — westchnął Sam, opierając się na ramieniu Jess. — Masz coś tu... — wskazał na swoją twarz.
Dean wziął łyżkę ze stołu i przybliżył ją do twarzy. Och.
Jego twarz rozjaśniła się jak latarnia morska. Mały projekt artystyczny Casa wciąż był na jego twarzy, zakrywający twarz drżącymi, nierównymi liniami. Nie miał prawdziwego powodu, dla którego miałby czuć się zawstydzony w tym momencie, Cas nie miał na myśli niczego, rysując je, ale Dean czuł, że wyrażały jego uczucia, które teraz wszyscy mogli zobaczyć. Cas narysował je jako gałązkę oliwną ich przyjaźni, ale Dean czuł każdą linię niczym pieszczotę.
— Co się dzieje? — zapytał głos za nim, a Dean, zaskoczony, odwrócił się.
Włosy Casa były wilgotne, kilka włosków zakręciło się na jego karku, a jego policzki były trochę zaróżowione od prysznica. Dean prawdopodobnie spędziłby kilka sekund za dużo, obserwując krople wody zbierające się w zagłębieniu jego obojczyka, gdyby nie fakt, że Cas po jednym spojrzeniu na twarz Deana, uśmiechnął się tak szeroko, że widać było jego dziąsła, a nos okropnie się zmarszczył.
Śmiał się, podchodząc bliżej, by przyjrzeć się swojemu dziełu i nagle Dean poczuł się młody, zawrotny, a nawet i zabawny. Czuł, że każdy fragment Casa wbijał się w jego serce jak odłamek i wiedział, że nic tego nie powstrzyma.
W końcu Dean nie mógł się powstrzymać i poddał się ogólnemu rozbawieniu wokół siebie i prychnął, potrząsając głową.
— W porządku, okej — przewrócił oczami i odwrócił się do stołu. — To nie moja wina, że Cas jest miłośnikiem astronomii.
Sam i Jess wymienili znaczące spojrzenia, o których Dean nawet nie chciał rozmyślać, ponieważ naprawdę nie chciał wiedzieć, co oznaczały. Przynajmniej Cas zdawał się tego nie zauważyć.
— Och, a więc to się wydarzyło? — zapytał z uniesioną brwią. — Myślałem, że po prostu LARPowałeś z motywem nocnego nieba.
Na twarzy Casa pojawił się krzywy uśmiech, którego Dean nigdy wcześniej nie widział i czekaj... czy to... czy Cas się z nim drażnił?
Dean nałożył na twarz swoją najlepszą minę, czyli jestem-zbyt-dobry-na-ten-twój-uśmieszek, i upewnił się, że uderzył ramieniem o Casa, gdy szedł w kierunku drzwi.
— Śmiejcie się, lamusy, idę wziąć prysznic! — Dean zawołał przez ramię.
— Dean, czekaj! — Cas nalegał, a Dean odwrócił się z uśmiechem.
— Co? — zapytał, a Cas, kurwa, skierował telefon na Deana i zrobił zdjęcie z najgorszym na świecie uśmiechem na twarzy.
Sam zaśmiał się tak głośno, że pomimo tego, jak zszokowany musiał wyglądać, Dean czuł się cieplej niż na letnim słońcu, a Jess opierała się ciężko o bok Sama, jakby nie mogła bez niego się utrzymać.
CZYTASZ
Forget-Me-Not Blues
FanfictionSam i Jess brali ślub i Dean nie mógł się z tego powodu bardziej cieszyć. Szczerze, oboje obrzydliwie perfekcyjnie do siebie pasowali i Dean był całkiem podekscytowany, że spędzi z nimi cały tydzień przed ceremonią. Był drużbą Sama i wcale nie przes...