2.3

292 37 1
                                    

Wtorek, 18 września 2001

Cas obudził się do dwóch SMSów w swoim telefonie i jednego nieodebranego połączenia od Balthazara, który wydawał się nie pamiętać o różnicy czasu pomiędzy Anglią a Kansas. Wiadomości od Gabriela i Gadreela były prawie takie same - życzyli mu wesołych szesnastych urodzin i przepraszali, że nie było ich przy nim, jednak i tak wywołało to uśmiech na twarzy Casa, kiedy szykował się do szkoły.

Drugi rok rozpoczął się zaledwie kilka tygodni temu i już zapowiadał się lepiej niż poprzedni. Raphael i Uriel ukończyli szkołę w zeszłym roku, a Alastair był zbyt zajęty uczniami z pierwszego roku, żeby zwracać na niego uwagę. Reszta drużyny footballowej wydawała się być zadowolona za podążaniem za nim w poszukiwaniu "świeżego mięsa", a Dean... Dean w większości trzymał się od niego z daleka.

Cas westchnął, szczotkując zęby. W zeszłym roku Dean Winchester był kalejdoskopem sprzeczności. W jednej chwili uśmiechał się niepewnie do Casa na korytarzu lub patrzył ze smutkiem w oczach na odległość dzielącą ich szafki, w kolejnej całkowicie go ignorował lub śmiał się, gdy Alastair kpił z niego. Czasami Dean wciągał drużynę w rozmowę, ilekroć Cas podchodził zbyt blisko, jakby desperacko próbował odwrócić od niego ich uwagę, ale dzień lub dwa później stał ponury i milczący, gdy Raphael wytrącał mu zeszyty z rąk.

Ale w tym roku jak dotąd nie było nic poza małą falą nieśmiałości posłaną w jego kierunku pierwszego dnia po powrocie. Serce Casa podskoczyło w piersi, kiedy Dean wszedł na lekcję angielskiego i usiadł przy biurku kilka rzędów z przodu i jeden na lewo od niego. Odwrócił się, by spojrzeć Casowi w oczy i uniósł rękę na powitanie.

I Cas wiedział, tak jak zawsze wiedział w tych chwilach, że to nie była wersja Deana, którą wiele osób mogło zobaczyć. Dean trzymał się w zamknięciu, chroniony przez brawurę i strój footballowy, a obnażał swoją duszę właśnie tymi małymi falami nieśmiałości i smutnymi uśmiechami w salach lekcyjnych.

Cas został wyrwany z zamyślenia, gdy jego młodsza siostra wpadła do łazienki by owinąć swoje ramiona wokół niego.

— Wszystkiego najlepszego, Castiel! — powiedziała, wyszczerzając zęby w uśmiechu. Cas uśmiechnął się i zmierzwił jej włosy. Anna nadąsała się i odsunęła.

— Ej! Nie dotykaj włosów.

Cas westchnął dramatycznie, gdy schodzili w dół.

— Kilka tygodni w liceum, a twoje włosy już są ważniejsze ode mnie?

— Tak! — Anna zachichotała. — Przepraszam, Castiel, tak to już jest. Urodziny czy nie.

Cas zaśmiał się, gdy przeglądali swoje torebki z lunchem. Obserwował z sentymentem jak otworzyła swoje pudełko śniadaniowe, które zostawił jej Michael, i poprzekładała wszystkie owoce na inne przekąski, jakie znalazła. Miał otwierać swoje pudełko, bardziej z przyzwyczajenia niż ciekawości, co znajdzie w środku, kiedy zauważył, że bluzka Anny była nieco bardziej... odważniejsza niż zwykle. I był prawie pewien, że miała na sobie makijaż.

— Chcesz komuś zaimponować? — zapytał Cas, przechylając głowę. Anna spojrzała na niego z rumieńcem na twarzy.

— Nie! — odpowiedziała, ale przygryzła wargę i Cas musiał tylko unieść brwi, zanim westchnął i przewrócił oczami. — Dobra, może.

— Już? A więc musi być wyjątkowy — Cas prychnął i oparł się o blat kuchenny. Anna, wzruszając ramionami, owinęła pasmo ognistoczerwonych włosów wokół palca, jak zawsze, kiedy była zdenerwowana.

— Nie wiem, właściwie z nim nie rozmawiałam. I tak jakby jest poza moją ligą, mam na myśli, że połowa dziewczyn w szkole się w nim podkochuje. Nazywa się Dean i jest na twoim roku. Znasz go?

Forget-Me-Not BluesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz