Sam i Jess wyjechali tuż po dziewiątej, aby zdążyć na lot do Paryża. Dean przytulił ich kilka razy, zanim prawie musieli ich wepchnąć do samochodu, żeby nie spóźnili się na odprawę. Obserwował, jak zniknęli za rogiem, stojąc obok Bobby'ego, i wypuścił powietrze, wydymając policzki.
— Sammy jest żonaty.
— Tak — Bobby pokręcił głową. — Chłopak sprawia, że czuję się staro.
Dean prychnął.
— Cóż, przykro mi to mówić, staruszku...
Bobby uderzył go w głowę.
— Wystarczy tego gadania, synu, albo zacznę pytać o tego chłopca, do którego jesteś przyklejony przez całą noc.
Uniósł brwi, a Dean, rumieniąc się, szturchnął go w ramię.
— Nie jestem do niego przyklejony!
Bobby prychnął:
— Chłopcze, może urodziłem się w nocy, ale nie ostatniej nocy. Przez ostatnią godzinę byliście do siebie przyklejeni, chichocząc i rumieniąc się jak para zakochanych nastolatków.
Wzruszając ramionami, Dean uśmiechnął się radośnie do gwiazd.
— Cóż, byłem zakochanym w nim nastolatkiem.
Bobby odwrócił się, by rzucić mu uważne spojrzenie, zaciekawione i oceniające, ale nie zdziwione.
— A jednak — powiedział na koniec, czego Dean w ogóle nie zrozumiał. — Wiedziałem, że te dziewczyny wypełniały za kogoś miejsce. I co, tak się złożyło, że jest on przyjacielem Jess?
Wciąż nie wierząc własnemu szczęściu, Dean pokręcił głową.
— Tak. My... nie za bardzo dogadywaliśmy się w szkole. Nie widziałem go dziesięć lat. A potem, niespodziewanie, okazuje się być drużbą Jess i że... że też się we mnie podkochiwał.
Wyglądając na znacznie bardziej rozbawionego, niż Dean uważał to za stosowne, Bobby uśmiechnął się złośliwie.
— Czyż to nie scena prosto z taniego romansidła?
Dean zmarszczył brwi w poczuciu wstydu.
— Wiesz, powiedziałbym ci, żebyś się zamknął, ale ten tydzień naprawdę wyglądał jak z jakiegoś romansidła. — Dean myślał o tym, jakie to w rzeczywistości szalone i absurdalnie adekwatne. Byli w końcu na weselu, na miłość boską. Zaśmiał się sam do siebie.
— Boże, nawet mieliśmy dużą kłótnie przy innych!
Bobby zaśmiał się i poklepał go po plecach.
— Chłopcze, nadejdzie taki dzień, kiedy będę nalegać, żeby usłyszeć, jakim wielkim byłeś głupcem, ale teraz nie jestem do końca pewien, dlaczego, do cholerny, nadal tutaj stoisz.
Dean zmarszczył brwi i odwrócił głowę, by spojrzeć na Bobby'ego.
— Co masz na myśli?
— To znaczy — Bobby westchnął, przewracając oczami. — Że nas wszystkich możesz zobaczyć, kiedy tylko zechcesz, nie musisz tu stać i rozmawiać bez sensu, kiedy zakochane gołąbki opuściły już gniazdo.
Dean czuł się źle z powodu nagłego wybuchu nadziei w jego piersi.
— Uch... na pewno? — zapytał, wciąż nie będąc przekonanym, czy to nie jest jakaś dziwna zagrywka. — Ponieważ to nie tak, że nie lubię spędzać z wami czasu. Dobrze się tu bawię.
![](https://img.wattpad.com/cover/251752371-288-k448261.jpg)
CZYTASZ
Forget-Me-Not Blues
Fiksi PenggemarSam i Jess brali ślub i Dean nie mógł się z tego powodu bardziej cieszyć. Szczerze, oboje obrzydliwie perfekcyjnie do siebie pasowali i Dean był całkiem podekscytowany, że spędzi z nimi cały tydzień przed ceremonią. Był drużbą Sama i wcale nie przes...