Rozdział 25

481 35 1
                                    

Ulice Little Falls zaczęły napełniać się ludźmi, wakacje po woli dobiegały do końca, tym samym mieszkańcy miasta wracali do domów. Za tydzień miała wrócić Niki, której mam stanowczo za dużo do opowiedzenia. Za niecałe trzy tygodnie mam wrócić do szkoły, do ostatniej klasy liceum i... i wybrać uczelnie, wybrać to co chciałam bym robić w życiu. Przeraża mnie ten wybór, bo nie mam zielonego pojęcia, co chce robić. Dlaczego każą nam wybierać tak wcześnie? Skąd w wieku zaledwie osiemnastu lat człowiek ma wiedzieć w jakim kierunku ma się kształcić? Zaciekle unikałam tego tematu przy rodzinnym stole, ale wiem że jak skończą się wakacje i zacznę przygotowywać się do egzaminów będę musiała o tym pomyśleć i omówić sprawę uczelni z rodzicami.

Smętnie przebieram nogami. Na ramieniu niosę torbę z ubraniami baletowymi. Jest gorąco i jestem zmęczona, ale mimo to nie mam ochoty zamawiać taksówki, ani poruszać się za pomocą transportu miejskiego. Potrzebuje chwili dla siebie. Chwili, żeby pomyśleć o... Wzdycham ciężko i kopie kamień, który toczy się aż na drogę. Dwa dni, dwa dni temu prawie popełniłam ten sam błąd, którego już się dopuściłam. I mimo że wiedziałam, jak Kyle i noc z nim na mnie wpłynęły, byłam skłonna zrobić to jeszcze raz. Nie widziałam go od tamtej pory, nie kontaktował się ze mną. I może to i lepiej, bo nie wiem jakbym się zachowała, gdybym znów usłyszała jego głos.

Wyciągam z torebki telefon, gdy zaczyna dzwonić i przesuwam pałacem po ekranie, gdy widzę zdjęcie mojej mamy.

-Hej skarbie, już skończyłaś?

-Tak, idę do domu.

-Wejdź do Parlour, zjemy razem lunch- Prosi, a w moim brzuchu momentalnie się skręca, bo jestem naprawdę głodna.

-Będę za dziesięć minut. Zamówisz mi coś, tylko oby nic gorącego.

Dochodzę do restauracji po niecałych dziesięciu minutach. Moja mama siedzi już przy naszym zwyczajowym stoliku. Zamówiła dwie sałatki i zimne herbaty. Uśmiecha się do mnie, gdy siadam na miękkim krześle.

-Spory ruch- Zauważam.

-Ludzie powoli wracają, jak trening?

-Męczący- Mówię zgodnie z prawdą.

Moja nauczycielka nie dała mi odpocząć. Zjechała mnie od góry do dołu, kazała tańczyć dopóki nie opanowałam do perfekcji ładowania. Moje palce u stóp wręcz palą żywym ogniem.

-Myślisz, że wyrobisz się na październik?

W październiku szkoła baletowa wystawiała Jezioro Łabędzie i mam nadziej dostać role Odetty.

-Mam nadzieje, w innym wypadku ten cały trud szlag trzaśnie.

-Jestem pewna że dasz radę- Mama uśmiecha się do mnie pokrzepiająco.

Wzruszam jedynie ramionami i zabieram się za jedzenie swojej sałatki. Zadziwiająco jest dość syta, tak że nie jestem w stanie dokończyć jej w całości. Odsuwam od siebie talerz z ostatkami dania i przyciągam zimną herbatę, w której kostki lodu już prawie się rozmroziły.

-Avary- Unoszę wzrok na mamę- Nigdy nie opowiedziałaś, jak spędziłaś kilka tygodni, gdy nas nie było.

Przełykam herbatę i patrzę na matkę przez chwilę. Mam ochotę ją zapytać, czy coś wie, dlaczego pyta i czy na moim czole przypadkiem nie ma wypisanej listy wszystkich durnych rzeczy, które zrobiłam tego lata.

-Nic ciekawego- Mówię wbrew sobie, bo jakaś część mnie chciałaby jej powiedzieć, ale zdaję sobie sprawę, że bezuczuciowy seks, który rozwalił mnie psychicznie, raczej nie jest tematem do rozmów z nadwrażliwą matką i ojcem o prawdziwie włoskim temperamencie- Kręciłam się tu i tam.

Zły Romeo i nie ta JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz