Ig -> book_inmyhand
Każdy człowiek, nie ważne jak bardzo by się nie starał posiada wady. Cholerne mankamenty na ich duszy. Niektórzy starają się je ukryć, jak Olivia z mojego rocznika, której rodzice prowadzą działalności charytatywne, tym samym sprawiając, że ich córka zachowuję się jakby była bezgrzeszna. Niektórzy wręcz na odwrót, specjalnie ukazują swoje złe strony. Ja też mam wady, mnóstwo wad. Zawsze myślałam, że najgorszą jest ta, że jestem zbyt łatwowierna, zbyt szybko ufam ludziom, chcę wierzyć w to że są dobrze, nawet jak wyraźnie dają do zrozumienia, że nie są. Teraz jednak rozumiem, że moją najgorszą wadą jest niedotrzymywanie obietnic sobie samej. Składam je każdego dnia: Od dziś nie jesz ciasteczek, na kolejnej imprezie nie piję, uczę się na egzamin, nie zaczynam nowego serialu i przede wszystkim: Nie pogłębiam znajomości z Kyle'em Riversem. Ale oto jestem, po raz kolejny siedzę w jego aucie, jadąc nie wiadomo gdzie z chłopakiem, który nie może być dobry.
Istnieją chłopcy, którzy są piękni, jakby zostali stworzeni przez samego Michała Anioła, istnieją tacy z typowo Hollywoodzką urodą, istnieją tacy na których patrzysz i od razy wiesz, że grają w szkolnej drużynie i istnieje też jeden taki, który jest nieziemsko przystojny, ale ma w sobie to coś, przez co chcesz wiać. Jego uroda jest niezaprzeczalna. Ma mocno zarysowaną szczękę, wystające kości policzkowe, ładnie wykrojone usta, piękne, ciemne oczy, duże, męskie dłonie, ma wszystko. Ale jest w nim też coś takiego, co od razu krzyczy: Wiej.
Ta bezduszna mina, ten uśmiech samego diabła, sposób w jaki wypowiada słowa, w jaki na ciebie patrzy. Tylko, że dlaczego ja jestem taką idiotką i nie uciekam? Dlaczego sama pcham się w ramiona śmierci?
Po raz kolejny wylądowałam u niego w aucie. Po raz kolejny wiezie mnie nie wiadomo gdzie, po raz kolejny pozwalam mu na przejęcie inicjatywy. Łamie dane sobie obietnice i nie wiem czy jest sens składania kolejnych.
Kyle prowadzi auto pewnie. Nie patrzy na mnie, zachowuję się jakby mnie nie było, a nawet jakbym była dla niego ciężarem i może jestem, bo to przeze mnie dostało mu się od tamtych chłopaków. Rivers zatrzymuję auto na jakimś pagórku. Niezbyt kojarzę gdzie jesteśmy, nie lubię niewiedzy, gdy nie jestem pewna swojego towarzystwa.
Chłopak nawet na mnie nie spogląda, gdy wychodzi z auta i wyjmuję z kieszeni spodni paczkę papierosów. Chwilę patrzę na jego szerokie plecy, gdy odpala szluga i zaciąga się dymem. Niepewnie opuszczam ciepłe wnętrze samochodu i staje obok Kyle'a.
-Po co tu przyjechaliśmy?
Kyle patrzy na mnie przez chwilę beznamiętnie, po czym wyciąga w moją stronę paczkę z papierosami. Nigdy ich nie lubiłam, śmierdzą i przy okazji ty sama okrutnie po nich cuchniesz. Kręcę przecząco głową, na co Kyle uśmiecha się z politowaniem i rzuca paczkę czerwonych Marlboro na maskę swojego czarnego camaro. Uśmiecham się na ten widok, bo takie typowe. Oldschoolowe auto i paczka papierosów. Zniszczony chłopak i dobra dziewczyna. Tylko wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ludzie z problemami nie naprawiają innych ludzi, oni pogrążają się w ich problemach.
Rivers siada na maskę auta i opiera nogi o zawieszenie. Wzdycham, gdy chłopak nic nie odpowiada i siadam obok niego. Nic nie mówimy, w ciszy obserwujemy skąpane w nocy Little Falls. Lubię patrzeć na świat z góry, wtedy wszystko wydaję się takie małe, niepotrzebne.
-Dlaczego to robisz?
Patrzę zaskoczona na chłopaka. Czy on właśnie się do mnie odezwał z własnej woli? Jego zachrypnięty głos i dym papierosowy nieco uderzają mi do głowy i przez chwilę nic nie mówię.
-Robię co?
Kyle zaciąga się po raz kolejny papierosem. Powoli wypuszcza dym z buzi, odchyla głowę do góry i przymyka oczy. Mam ochotę pocałować go w szyję na której wyraźnie rysują się żyły. Mam ochotę zatopić palce w jego włosach i robić te wszystkie, złe rzeczy, których robić nie powinnam.
CZYTASZ
Zły Romeo i nie ta Julia
RomanceMyślałam, że jestem jego Julią, a on moim Romeo. Pasowaliśmy do siebie jak ulał, obydwoje żądni przygód kochaliśmy zabawę, tak bardzo, że sami staliśmy się zabawą. Byliśmy „tą" parą, o której mówi cała szkoła, całe miasto. Podziwiani, popularni, wzb...