Spędziłam u babci trzy godziny, nakarmiła mnie, opowiedziała kilka brudnych żartów, których żadna babcia nie powinna opowiadać, ani znać i dała kilka porcelanowych figurek na drogę, które teraz obijają się o moje udo, gdy niosę je w papierowej torbie podążając do domu. Gdy wchodzę do domu dochodzi siedemnasta. Zupełnie nie wiem co ze sobą zrobić. Postanawiam pogłębić swoją wiedzę na temat amerykańskich seriali i włączam coś nowego co znalazłam na Netflixsie. Tak wiem, jestem żałosna, ale nie mam pomysłów, na nic co nie wymaga wychodzenia na zewnątrz, ponieważ jest tak upalnie, że nie ma na to mowy. Wybrałabym się nad jezioro, ale nie mam auta, a piechotą na pewno tam nie pojadę, gdzieś z tyłu mojej głowy słyszę słowa Kyle'a, ale spycham je w najciemniejsze czeluści mojego umysłu. Nie mam zamiaru nigdzie z nim wychodzić, nawet gdybym miała zapuścić korzenie w tym domu. Ten chłopak mnie przeraża, jego zimne oczy i obojętna twarz wcale nie sprawiają dobrego wrażenia i na pewno nigdzie z nim nie pójdę.
Robię sobie mrożoną herbatę i siadam na skórzanej kanapie, nienawidzę jej, szczególnie teraz, gdy lepi się do skóry moich ud. Odpalam netflixa i zaczynam przeglądać proponowane filmy. Znacie to uczucie, gdy filmów jest za dużo i nie możecie wybrać jednego i w końcu kończy się na tym, że spędzacie godzinę oglądając zwiastuny? Tak oto zmarnowałam kolejną godzinę swojego życia. Wychodzę na taras z nadzieją, że może na dworze trochę się ochłodziło, jest odrobinę zimniej, ale nadal duszno. Z braku laku postanawiam wybrać się do szkoły tańca, w której tańczę już od ponad jedenastu lat. Będąc jeszcze małą dziewczynką upodobałam sobie balet, co niezmiernie bawi moich znajomych, gdyż nie ma we mnie za grosz gracji, ani subtelności, ale jak zaczynam tańczyć, czuję się lekka jak piórko, czuje się zupełnie oderwana od rzeczywistości. Dlatego tak bardzo to kocham.
Szkoła zapewne jest zamknięta w wakacje o tej godzinie, ale co mi szkodzi sprawdzić, i tak nie robię nic pożytecznego. Biorę z szafy torbę, w której trzymam getry i baletowe wdzianko składające się z czarnego body. Z lodówki jeszcze zabieram zimną butelkę wody i uprzednio zakluczając drzwi wychodzę za zewnątrz. Błagam o lekki wietrzyk, ale on nie nadchodzi. Wzdycham ciężko i idę w kierunku przystanku autobusowego, który znajduję się za rogiem, przy małym spożywczaku. Wiem, że moja wycieczka jest zapewne bez sensu, bo spodziewam się, że szkoła będzie zamknięta, ale nuda pcha mnie już do takich czynów. Wsiadam do prawie pustego autobusu, w którym nie ma klimatyzacji. Opieram głowę o zimną szybę, która choć odrobinę mnie chłodzi. Mijamy dobrze znane mi ulice, znam niemal każdy budynek, od lat takie same. Kino, ze świecącym napisem MAMMA MIA 2, nadal to puszczają, od bodajże miesiąca. Boisko do kosza, jest puste i nie ma tu nawet tych typków z piwem w łapsku, którzy obrzucają przekleństwami wszystko co widzą. Ogarnia mnie uczucie jakieś nostalgii, spędziłam całe życie w tym samym miejscu, znam niemal każdy zakątek tego miasta.
Podrywam się nagle z siedzenia, gdy prawie mijam swój przystanek. Wysiadam z autobusu i sapię, gdy duszące powietrze owiewa moją osobę. Niewielka szkoła znajduję się zaledwie kilka metrów od przystanku, wciśnięta pomiędzy inne kamienice wygląda co najmniej żałośnie i jedynie duży plakat z baletnicą przylepiony na drzwiach informuję, że budynek do czegoś służy. Pokonuję dzielący mnie dystans od drzwi i ciągnę za klamkę, która ku mojemu zdziwieniu ustępuje. Rozglądam się po niewielkim pomierzeniu, w którym panuje półmrok, stary dywan wycisza moje kroki, gdy idę do gabinetu, z którego dochodzi nikłe światło. Pukam dwa razy zanim wchodzę. Nieco zdziwiona widokiem tyczkowatej kobiety za drewnianym biurkiem uśmiecham się lekko.
-Avary co tu robisz?- Kobieta zdejmuje okulary z nosa i patrzy na mnie uważnie.
Jej ostre rysy twarzy oraz smukła postawa nieco mnie peszą, zawsze wydaję się taka sroga i zimna. Linette Pirouet to idealny obraz nauczycielki baletu, Francuzka wzbudza respekt samą swoją osobą, jej nieustępliwe uwagi oraz srogie i krytyczne nastawienie do technik tańca jej uczniów czynią jej jednak jej szkołę najlepszą.
CZYTASZ
Zły Romeo i nie ta Julia
RomanceMyślałam, że jestem jego Julią, a on moim Romeo. Pasowaliśmy do siebie jak ulał, obydwoje żądni przygód kochaliśmy zabawę, tak bardzo, że sami staliśmy się zabawą. Byliśmy „tą" parą, o której mówi cała szkoła, całe miasto. Podziwiani, popularni, wzb...