Rozdział 22

535 33 1
                                    

Zastygam z telefonem w ręku, chcę mu powiedzieć, żeby się odwalił, że nigdzie nie wyjdę, że nie jestem na każde jego zawołanie, ale te słowa nie są w stanie przejść przez moje gardło.

-Dobrze- Mówię zamiast tego.

Mogę przez telefon poczuć, że Kyle uśmiecha się kpiąco, mimo że go nie widzę. Wypuszczam z ust wstrzymywane powietrze, gdy Kyle się rozłącza i drgam momentalnie. Powinnam wyjść? Nie. Powinnam go olać, powinnam powiedzieć, żeby się walił, żeby... nie ważne co wymyślę, i tak tam wyjdę. Ubieram stanik pod bluzkę, którą mam na sobie i zmieniam szorty od piżamy na luźne jeansy, które leżą na krześle. Staram się wyjść jak najciszej mogę, bo zdaję sobie sprawę, z tego że Logan może jeszcze nie spać i wolę nie zostać przyłapaną. Wymykam się z domu, owiewa mnie przyjemny wiatr, staję na werandzie i wypatruję Kyle'a. Na początku go nie zauważam, jest zbyt ciemno, a ja nadal połowicznie tkwię w śnie. Widzę go dopiero, gdy rusza w moim kierunku, odpycha się od swojego auta i nadal z papierosem pomiędzy ustami kieruję się w do mnie. Drżę nerwowo, moje nogi zdają się być zbyt słabe, żeby utrzymać moje ciało w pionie, zasycha mi w gardle. Na jego ustach czai się kpiący uśmiech, kręci mi się w głowie, gdy wyjmuję z ust papierosa, a mi przypomina się, jak tworzył ustami ścieżkę na moim ciele.

-O czym myślisz?- Odzywa się głębokim głosem, który świadczy o tym, że dobrze wie o czym myślę.

Gorąco uderza w moje policzka, a złość zaczyna gotować się w moich żyłach. Potraktował cię jak pannę na jedną noc, przypominam sobie i natychmiast mam ochotę zawrócić, wrócić do łóżka i o nim zapomnieć, ale o ile to było to ponad moje możliwości kilka minut temu, teraz gdy go zobaczyłam, jest to niewykonalne.

-O tym jak bardzo cię nienawidzę- Mówię twardo, ale i tak nie brzmi tak jak pragnęłam, żeby brzmiało.

-Doprawdy?- Uśmiecha się kącikiem ust i wzrusza ramionami- Cóż w takim razie pewnie nie masz ochoty na przejażdżkę?- Wyrzuca spalonego papierosa na kostkę.

-Ja...

Potraktował cię jak dziewczynę na jedną noc, jak nie wartą jego uwagi dziewczynę, skrzywdził cię, groził ci, nawet go nie lubisz.

-Masz rację- Na ułamek sekundy widzę na jego beznamiętnej twarzy szczere zaskoczenie- Nie mam ochoty, nie chcę cię znać, nie chcę mieć z tobą do czynienia, potraktowałeś mnie obrzydliwe, przeleciałaś mnie, a potem nie dawałeś znaku życia- Unoszę nieco głos, bo mam już całkowicie dość tej jego beznamiętnej twarzy.

-A czego ode mnie oczekiwałaś?- Unosi brew i wyciąga z kieszeni paczkę papierosów- Daj spokój dziecinko, przecież wiedziałaś że tak będzie- Uśmiecha się kpiąco, wkłada do ust papierosa i przeszukuję kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki.

Ma rację, wiedziałam że tak będzie, wiedziałam że potraktuje mnie w ten sposób, że magicznie się we mnie nie zakocha, że nawet mnie nie polubi, a mimo to nie potrafiłam sobie odmówić tej chwili przyjemności zakrapianej smutkiem.

-Nie chcę z tobą jechać- Kyle wzdycha na moje słowa i wyciąga dłoń, jakby chciał mnie do siebie przyciągnąć, ale ostatecznie tego nie robi.

-Nie mam zamiaru cię namawiać- Mówi jedynie i w końcu wyciąga z kieszeni zapalniczkę, podpala papierosa i zaciąga się porządnie dymem- Otwórz usta- Każe, gdy wypuszcza dym.

-Co?- Nie odpowiada mi, przyciąga mnie do siebie i napiera palcami na moją szczękę, każąc mi otworzyć buzię.

Zaciąga się jeszcze raz, ale tym razem dym trafia do moich ust, zaczynam kaszleć i spać, bo smakuję obrzydliwe i odsuwam się od niego, napierając na drzwi. Kyle uśmiecha się kpiąco i przechyla nieco głowę.

Zły Romeo i nie ta JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz