Rozdział 24

489 33 0
                                    

-Raz, dwa, trzy, raz, dwa trzy- Muzyka ucichła, w momencie, w którym wykonuję kolejny obrót- Bardzo dobrze Hylse- Chwali mnie nauczycielka, co naprawdę nie zdarza się często.

Uśmiecham się jedynie i poprawiam włosy, które wypadły z kucyka i przyczepiły się do spoconego czoła.

-Zacznijmy znów to samo- Mówi pani Linette- Tylko tym razem zrób obrót na drugą stronę.

Zaczynam od początku, mimo że nogi odmawiają mi już posłuszeństwa. Moje małe wakacje dobrze mi zrobiły, mimo że Kyle nadal zabiera mi cenne minuty snu, jestem w stanie pozbyć się go z głowy kiedy naprawdę tego potrzebuję. Nie odzywał się od kiedy wróciłam- trzy dni. To nie tak, że się tego spodziewałam, bo podświadomie wiedziałam, że dla niego to tylko głupia gra, zabawa, która ma dać mu poczucie władzy, ale z jakiegoś powodu, gdzieś głęboko, na dnie swojego serca czułam jakąś dziwną emocję, której nie chciałam nazywać. Od poniedziałku także unikałam Logana, a on bardzo skutecznie unikał mnie. Nie chciałam tego, nie chciałam, żeby pomiędzy nami była jakaś ściana, przez którą nie możemy przejść, ale nie jestem w stanie patrzeć na niego, nie widząc tego, jak zdradza własnego przyjaciela. On zapewne czuje się głupio, lub nie wie jak ma opowiedzieć na moje pytania, jeżeli takowe się pojawią. Wszystko szło nie tak jak powinno.

Kończę zajęcia baletu dopiero po dwóch godzinach, będąc tak zmęczoną, że nie jestem w stanie dojść do przystanku autobusowego. Wychodzę przed szkołę i wyciągam telefon z torby, żeby zamówić ubera. Zatrzymuję się jednak w pół kroku z telefonem w ręku, gdy widzę przy krawężniku, po drugiej stronie ulicy znajome auto. Na chwilę tracę ostrość widzenia i mam wrażenie, że to mój umysł płata mi figle, ale po chwili widzę właściciela camaro. Stoję jakby nogi przyrosły mi do chodnika, niezdolna do ruchu, gdy Kyle uśmiecha się jak drapieżnik, który dopadł swoją ofiarę i pewnym krokiem kieruję się do mnie. Rozglądam się panicznie na boki, poszukując najbliższej drogi ucieczki, mimo że wcale nie chcę uciekać. Podświadomie chcę zostać, chcę usłyszeć jego głos, nawet gdyby miał mnie znów obrazić, chcę poczuć jego dotyk, jego skórę na mojej skórze, chcę żeby znów mnie dotknął...

-Zbieraj się- Mówi, a ja mam wrażenie, jakby to działo się jedynie w mojej głowie.

-Co?- Dukam.

-Zbieraj się, jedziesz gdzieś ze mną.

Nie pyta, nie prosi, nie obchodzi go moje zdanie. Już to powinno być dla mnie alarmujące, miałam tyle znaków, cały wszechświat dawał mi znaki, mówił, krzyczał, że nie powinnam z nim być, ale ja pchałam się w jego ramiona, jakby był jedyną łódką na wzburzonym morzu.

-Nie... Nie mogę, jestem spocona, muszę wziąć prysznic, a poza tym obiecałam mamie, że będę w domu do kolacji.

Kyle uśmiecha się pogardliwie. Wzdycham głęboko, w moim brzuchu tworzy się supeł. Gdy mężczyzna rusza w kierunku swojego auta, nie czekam, idę za nim jakbym była połączona z nim nicią, która nie pozwala mi pójść w innym kierunku. Wsiadam na przednie siedzenie i wdycham zapach mustanga. Kyle zabiera mi torbę treningową, w której mam jedynie butelki wody, buty i ciepłą bluzę i rzuca ją na tylnie siedzenie.

-Gdzie jedziemy?- Pytam gdy odpala auto.

-Mówiłaś, że musisz się umyć.

Patrzę na niego zaskoczona. Czy zabiera mnie do siebie? Czuję ukłucie niepokoju na ta myśl, ale podniecenie zbierające się w dole mojego brzucha wypycha to uczucie.

-Gdzie byłaś?

-Kiedy?

-Kiedy cię nie było.

Zły Romeo i nie ta JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz