Rozdział 19

601 41 3
                                    

-> bookinmyhand.pl
-> ig: book_inmyhand

Możliwe, bardzo możliwe, że postępuje głupio, nierozsądnie i skrajnie nieodpowiedzialnie, ale z jakiegoś pokręconego powodu, czuje dreszczyk ekscytacji, gdy znów znajduje się we wnętrzu auta Kyle'a i czekam, aż chłopak wsiądzie za kółko. Gdy Kyle wypełnia wnętrze samochodu swoim zapachem, odpędzam poczucie winy i wyrzuty sumienia związane z zostawieniem Charlesa na lodzie i skupiam się na twarzy Rivers'a.

-Macie teraz jakaś imprezę z okazji wygranej?

Kyle posyła mi kpiący uśmiech i odpala Camaro. Silnik ryczy cicho po czym zrywa się gwałtownie, zostawiajac po sobie chmarę piachu.

-Tylko imprezy ci w głowie, co piżamko?

-Co? Nie- Mówię szybko, na co Rivers śmieje się pobłażliwie- Po prostu, myślałam że wygrany chce świętować.

-Wszystko czego pragnie teraz wygrany to obłożyć lodem całe ciało.

-Więc gdzie jedziemy?

Kyle nic nie odpowiada, zresztą nie spodziewam się, że odpowie. Patrzę na jego profil, gdy prowadzi auto ze stoickim spokojem. Nie ma popularnie przystojnej twarzy, jego twarz jest przerażająca, jakby wyciosana z kamienia, z bardzo ostrej, srogiej płyty kamiennej, ale mimo to jest cholernie przystojny, niedbale przystojny, jakby się nie starał, a i tak był przystojny. Odwracam od niego wzrok, bo patrzenie na Kyle'a zbyt długo jest niebezpieczne, mam i tak nierówno pod sufitem, nie potrzebuje żeby jeszcze bardziej mieszał mi w głowie.

Po piętnastu minutach całkowicie cichej i bezrozmownej jazdy Rivers zatrzymuje się przed niewielkim zajazdem. Szyld nad budynkiem głosi, że można tu zjeść domowe jedzenie i wypić świeżą kawę.

-Jestem głodny- Informuje Kyle, gdy wychodzimy z auta i rusza w kierunku wejścia.

Przewracam na to oczami, ale posłusznie idę za nim. Nie wiem dlaczego Kyle mnie zabrał, skoro najwyraźniej nie ma w planach rozmowy ze mną. Za każdym razem, gdy gdzieś z nim idę dzieję się to samo. Jestem podekscytowana z jakiegoś chorego powodu, a potem żałuję, bo tak naprawdę on mnie nawet odrobinę nie lubi, nie sądzę żeby nawet mnie tolerował i czuję się jak łatwa dziewczyna, która poleciała na mrocznego faceta z tajemnicą.

Dzwoneczek nad drzwiami dzwoni, gdy wchodzimy do środka knajpy. Nie ma tu zbyt wielu ludzi, jedynie stare małżeństwo na samym końcu i jakiś samotny chłopak z aparatem fotograficznym. Kyle siada przy pierwszym lepszym stoliku i nie zawracając sobie mną głowy macha na kelnerkę krążącą po knajpie z dzbankiem kawy. Kobieta podchodzi do stolika, akurat wtedy gdy siadam naprzeciwko chłopaka, i niegrzecznie żując gumę, patrzy na nas znudzona.

-Jeden burger z frytkami- Mamroczę Kyle, po czym patrzy na mnie wyczekująco- Będziesz coś?

Oh chwała Bogom, czyżby z własnej woli się do mnie odezwał?

-Tylko kawę poproszę- Kelnerka kiwa głową i odchodzi kręcą zbyt mocno biodrami.

Kyle odchyla się i rozkłada na kanapie, zakładając ramiona na jej oparcie. Patrzy na mnie znudzonym, beznamiętnym wzrokiem. Wypuszczam sfrustrowana powietrze.

-Po co chciałeś, żebym poszła z tobą?- Pytam w końcu, nie mogąc znieść jego wzorku i tej durnej ciszy.

Kyle unosi do góry brew i uśmiecha się kpiąco. Nachylam się do przodu, ale nadal nie jestem w stanie nic wyczytać z jego lodowatej twarzy.

-Bo chciałem spędzić z tobą czas- Beznamiętny ton jego głosu przeczy jego słowom, prycham i zakładam ręce na piersi.

-Gdybyś chciał spędzić ze mną czas to nie zachowywałbyś się jakbym była kulą u nogi.

Zły Romeo i nie ta JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz