[11] Maska

44 8 2
                                    

Setny raz przewracam się już z jednego boku na drugi. Znów dotyka mnie bezsenność. Wzdycham. Josuke śpi spokojnie obok mnie. Zazdroszczę mu, że nie ma takich problemów jak ja. Usiadłam na łóżku. Jestem pewna, że nie zasnę tej nocy. Muszę jakoś w takim razie zagospodarować ten czas. Najwolniej i najdelikatniej jak mogę wstaję z łóżka, po czym opuszczam pokój Josuke. Schodzę po schodach na dół, starając się przy tym nie wywołać zbędnego hałasu. W ciszy zawiązałam sznurówki glanów. Nie przejmowałam się specjalnie, że tak ciężkie buty w połączeniu z polarową piżamą będą wyglądały komicznie. Otwieram drzwi wyjściowe, po czym cicho zamykam je za sobą. Jest dosyć ciepło, a moje ciało owiewa jedynie delikatny zefir. Westchnęłam. Na całej ulicy nie ma żywego ducha. Weszłam do schowka nieopodal domu rodziny Higashikata, po czym wyciągnęłam z niego rower, który rzucił mi się w oczy. Nie myśląc długo wsiadłam na niego, po czym żwawo ruszyłam w kierunku wybrzeża, gdzie znajdował się również hotel. Właśnie tam przebywał obecnie Jotaro. Czy chciałam z nim porozmawiać o tej godzinie? Może kompletnie straciłam rozum, ale tak. Jechałam tak około piętnastu minut. Co jakiś czas zwalniałam, by odpocząć. W końcu dotarłam na wybrzeże. Niespodziewanie dostrzegłam z daleka męską sylwetkę siedzącą na przybrzeżnym piasku, wpatrzoną w toń oceanu. Nie wiem czemu, ale byłam prawie pewna, że był to Jotaro. Rzuciłam rower na trawę, po czym zaczęłam iść w kierunku dostrzeżonego człowieka. Kiedy podeszłam do niego nieco bliżej, nie miałam wątpliwości co do tego, że nie pomyliłam się. W chwili, gdy znalazłam się około pięciu metrów od Jotaro, stanęłam. Nabrałam w płuca chłodnej bryzy.
- Widzę, że nie tylko ja nie mogę spać. - rzekłam zdyszana, delikatnie się uśmiechając. Zamyślony mężczyzna milczał przez chwilę, po czym zwrócił się w moim kierunku. Chyba w pełni nie dowierzał temu, że pojawiłam się właśnie tu, dokładnie o tej porze. Jego oczy odbijały blask księżyca. Turkusowe spojrzenie przeszywało na wylot moje ciało. Wzrok zdradził więcej, niż jakiekolwiek słowa. Możliwe, że czuł, iż się tutaj pojawię, właśnie tu i teraz. Głośno nabrał powietrza. Chyba zebrał się w sobie, by cokolwiek powiedzieć.
- Niepotrzebnie zaczynasz ze mną rozmowę w ten sposób. - rzekł z powagą. A zatem wie, w jakim celu tutaj jestem. Speszyłam się na samo brzmienie jego głosu. Milczałam, lecz on najwyraźniej nie miał takiego zamiaru.
- Tu i teraz, nigdy więcej. Co łączy cię z Noriakim Kakyoinem? - zapytał z nutą determinacji. Zamarłam. To ja miałam pierwsza zadać mu to pytanie. Tymczasem wyrwał mi słowa z ust i myśli z głowy. Mój oddech zadrżał delikatnie, a serce biło jak oszalałe. Nie odpowiedziałam. Na twarzy Jotaro wymalowało się zniecierpliwienie.
- Nie trzymaj mnie w niepewności, Rin. Noriaki mówił mi o tobie we śnie. Mam prawo dowiedzieć się, kim dla ciebie jest. Zwłaszcza, że zawdzięczasz mi życie. On był moim przyjacielem. Chcę wiedzieć! - podniósł głos, a jego kończyny zadrżały w nadmiarze emocji. Nie był w stanie już ukryć tego, co tak długo zakrywał maską obojętności. Jego słowa mnie wzburzyły.
- Skoro był twoim przyjacielem...Dlaczego pozwoliłeś mu umrzeć? - zapytałam poważnym tonem. Jotaro zamarł. Wyglądało to conajmniej tak, jakbym nieświadomie rozdrapała ranę w jego duszy, która po wielu latach miała się ku zagojeniu. Nie miało to już jednak dla mnie znaczenia. Nie chciałam go dłużej słuchać. Uznałam, że przychodzenie tu było fatalnym pomysłem. Odwróciłam się na pięcie, zmierzając w kierunku porzuconego parę minut wcześniej roweru. Niespodziewanie poczułam, że Jotaro chwycił mnie za ramię. Dynamicznym ruchem obrócił mnie ku sobie, po czym chwycił mnie za podbródek, doprowadzając nasze spojrzenia do spotkania. Nasze twarze dzieliło może kilkanaście centymetrów. Różne, prawdopodobnie skrajne emocje targały sercem i umysłem stojącego przede mną mężczyzny.
- Jak śmiesz? - zapytał cicho, marszcząc brwi. Usłyszałam, jak jego serce szamota się w klatce piersiowej, a oddech zaczyna drżeć. Chwyciłam za jego nadgarstek, następnie opuszczając go tak, by pomiędzy moim ciałem a jego nie było żadnego połączenia. Odsunęłam się od Jotaro, po czym spojrzałam na niego gniewnie.
- Nie masz prawa dotykać mnie bez mojej zgody. - rzekłam ze śmiertelną powagą w głosie. Turkusowe spojrzenie mojego rozmówcy przybrało zdezorientowany ton. Niespodziewanie kąciki jego ust uniosły się ku górze, po czym wydał z siebie zadowolony pomruk.
- Jesteś doprawdy niesamowita... - szepnął. Zamarłam. Poczułam pieczenie na swojej twarzy. Moje kończyny zadrżały w przypływie adrenaliny, a serce przyspieszyło. Twarz Jotaro natychmiast spoważniała. Odwrócił się do mnie plecami.
- Zapomnij. - powiedział szybko. Czar prysł. Dłuższą chwilę zajęło mi dojście do siebie. Gdy to się stało, westchnęłam.
- Powiem ci.
Jotaro odwrócił się w moją stronę. Wyraz jego twarzy wskazywał na powagę.
- Słucham. - rzekł tylko.
Nabrałam chłodnej bryzy w swoje płuca.
- Kakyoin był moim kuzynem. Zmarł, kiedy ja miałam dziewięć lat. - powiedziałam. Mój rozmówca był wyraźnie zaskoczony takim obrotem spraw. Westchnął tylko, drapiąc się po potylicy.
- Kazał mi cię chronić, dlatego chciałem wiedzieć. Nie chciałem zrobić tego w ten sposób, emocje wzięły górę. - zaczął się tłumaczyć. ,,Kazał mi cię chronić". Moje ciało przeszyła rozpacz, zaś ja sama poczułam ukłucie w sercu. Spojrzałam na niego smutno.
- Bardziej niż to, w jaki sposób spytałeś mnie o mojego kuzyna boli mnie to, że zrobiłeś to wszystko tylko dla Kakyoina, nie dla mnie. - odrzekłam cicho. Jotaro milczał. Nie zaprzeczył. Spuścił wzrok, nie mogąc dłużej w spokoju patrzeć mi w oczy. Westchnął.
- Znam cię parę dni. Myślisz, że w tak krótkim czasie przywiązałbym się do ciebie? Z pewnością nie. Zacznijmy od tego, że nie przywiązuję się do żadnego człowieka. - odrzekł z powagą. - Więc tak, jak najbardziej robiłem to dla Kakyoina. - dodał cicho. Nie wiem, czemu jego słowa tak mnie zabolały...W końcu w tym co mówił było wiele racji. Jednak...Powiedziałam coś całkiem sprzecznego z logicznym rozumowaniem.
- Masz się za takiego potężnego...? Ukrywasz prawdziwą twarz pod maską obojętności, w duszy licząc na to, że nikt nie zobaczy, jaki jesteś naprawdę. Ja zobaczyłam. I spodobało mi się to, co ujrzałam. Ale dopóki wcześniej wspomniana maska ci towarzyszy, nasza znajomość pozbawiona jest przyszłości. Miałam wyrzuty sumienia. Myślałam, że to wszystko moja wina. Chciałam cię przeprosić, choć właściwie nie wiem, za co, i wszystko naprawić. Lecz widzę już bardzo dokładnie, że nie było warto. - podniosłam z ziemi porzucony przeze mnie wcześniej rower, po czym westchnęłam. Zerknęłam na Jotaro ostatni raz. Nie powiedział ani słowa, ani nie zareagował jakkolwiek inaczej. - Jeśli nadal myślisz, że jesteś potężny...Myśl tak. Nie mogę ci tego zabronić, skoro chcesz w ten sposób żyć. Ale pogódź się z tym, że skazujesz się na samotność. - dodałam. Wsiadłam na rower, po czym westchnęłam. - Wybacz mi, Kakyoin...Wszechświat świadkiem, że próbowałam. - to rzekłszy, odjechałam z równą energią, z jaką przyjechałam. Lecz tym razem nie napędzała mnie nadzieja. To smutek i gniew mnie popędzał. Jadąc tak po ciemnej oraz pustej ulicy...Uroniłam samotną łzę. Był nadzieją na przyjaźń. Stał się gorzką beznadzieją.

[...]

Chyba najgorsze w tamtej chwili było to, że miała całkowitą rację. Zdiagnozowała mnie lepiej, niż gdybym zrobił to ja sam. Jej słowa bardzo mnie dotknęły, choć nie okazałem tego. Pragnąłem pobiec za nią. Rzec, że to wszystko nie tak. Aczkolwiek...Coś mnie zatrzymało. Tylko co? Duma, egoizm czy lęk przed tym, że w końcu zostanę postawiony pod ścianą i będę musiał powiedzieć o tym, co naprawdę czuję? Nie mam pojęcia. Już za późno. Odjechała, a ja zostałem sam. Dopiero kiedy wokół mnie zapanowała zupełna cisza, a moje ciało owiał powiew chłodnej bryzy...Poczułem jak w moich oczach skraplają się łzy, a następnie płyną po twarzy. Nie nazwałbym tego płaczem. Zwyczajnie brakowało mi siły, by dalej walczyć. Postanowiłem odpuścić. Lecz nagle...Krew zawrzała w moich żyłach i sięgnąwszy po czapkę, którą do tej pory miałem na głowie, cisnąłem nią o przybrzeżny piach. Jestem głupcem. Ba, idiotą! Rin nie myli się co do mnie. Załamany usiadłem na ziemi, ukrywając twarz w dłoniach. Kakyoin...Gdzie jesteś, kiedy cię potrzebuję...?

本当のことを言え [ JoJo's Bizarre Adventure - Fanfiction ] [ OC ] [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz