- Jesteśmy gotowi, przyjaciele...Do gry w ,,Prawda czy Wyzwanie"! - rzekł Josuke, który ubrany w onesie niósł w rękach dwie miski przekąsek - w jednej były chrupki, w drugiej zaś chipsy. Ja, Koichi oraz Okuyasu spojrzeliśmy na niego z zachwytem.
- Josuke, czy mówiłem ci kiedykolwiek, że cię uwielbiam? - zapytał Okuyasu. Granatowłosy wybuchł serdecznym śmiechem, a Koichi zawtórował mu.
- Nie przypominam sobie...Nawet jeśli tak, było to bardzo dawno temu. - odparł Josuke, siadając na podłodze razem z nami. Nie minęła nawet chwila, a zjadłam razem z chłopcami jedną czwartą wszystkich przekąsek.
- Kto zaczyna grę? - zapytał Koichi, ubrany w dres. Mruknęłam w zastanowieniu.
- Chyba najrozsądniejszą opcją będzie ruch ze wskazówkami zegara. Czyli...Najpierw Koichi, potem Josuke, następnie ja, na końcu Okuyasu. - stwierdziłam. Ostatni spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Dzięki.
Zachichotałam.
- Nie ma za co, słońce. - odrzekłam zalotnie. To zdecydowanie zamknęło usta Okuyasu, ponieważ jego twarz pokryła się rumieńcem. Koichi uśmiechnął się w kierunku granatowłosego.
- Josuke, prawda czy wyzwanie?
- Prawda. - odpowiedział po krótkim namyśle.
- Która dziewczyna z naszej szkoły ci się podoba? - zapytał z szyderczym uśmieszkiem.
- Pfff...Żadna. - prychnął Josuke. Okuyasu spojrzał na niego zaciekawiony.
- A spoza szkoły? - dopytał.
- Miało być jedno pytanie! - wrzasnął zdenerwowany Josuke. - Koichi, prawda czy wyzwanie?
Srebrnowłosy zachichotał.
- Wyzwanie.
Granatowłosy zawahał się przez chwilę.
- Zrób dziesięć pompek.
Koichi miał zdegustowaną minę, podczas gdy Josuke śmiał się szyderczo.
- Pożałujesz tego. - zagroził srebrnowłosy, po czym spróbował zrobić pompkę. Wskutek tej próby zrobił się cały czerwony na twarzy. Udało mu się zrobić pięć, a następnie padł na ziemię bez sił. Josuke i Okuyasu wybuchnęli śmiechem. Spojrzałam na nich z pretensją.
- Uspokójcie się. To nie jest śmieszne! - stanęłam w obronie Koichiego. Tymczasem on sam śmiał się z ogółu sytuacji, leżąc plackiem na podłodze. Uśmiechnęłam się z dezorientacją.
- Josuke, prawda czy wyzwanie? - zapytałam.
Granatowłosy był wyraźnie rozgoryczony faktem, że ktoś ponownie go wybrał.
- Cóż, znów wybiorę prawdę. - odparł na to. Kąciki moich ust delikatnie się uniosły.
- Czy mógłbyś opisać dziewczynę, która ci się podoba? Jeżeli taka istnieje... - zaproponowałam. Twarz Josuke oblała się rumieńcem.
- Myślę, że mógłbym... - westchnął. - Więc...Ma ona czarne włosy, jest niewysoka. Obdarzona urokliwym spojrzeniem i ciepłym uśmiechem...Z jej serca wylewa się dobro. - powiedział, rumieniąc się jeszcze intensywniej. Zapadła niedługa chwila ciszy.
- Na pewno mówisz o Rin! - wypalił Okuyasu. Josuke ukrył twarz w dłoniach.
- Przymknij się! - wrzasnął. Koichi oraz Okuyasu zaczęli się śmiać, zaś ja poczułam delikatne ukłucie na policzkach. Jakby lekki rumieniec pojawił się na mojej twarzy...
- Koichi, prawda czy wyzwanie? - zapytał Okuyasu.
- Prawda. - odrzekł prędko srebrnowłosy.
- Czy ty i Yukako... - zaczął.
- Nie! - wrzasnął Koichi. - Przestań mnie o to pytać!
Reakcja srebrnowłosego wywołała w nas niemałe rozbawienie.
- Spokojnie, Koichi. To tylko gra. - powiedziałam. Chłopak spojrzał na mnie z gniewem.
- Wiem, ale mam dosyć idioty, który siedzi po mojej prawej stronie! - krzyknął w złości. Okuyasu był wyraźnie oburzony.
- Wypraszam sobie! - odrzekł znieważony. Koichi nie miał zamiaru zostawić tego w ten sposób.
- Okuyasu, prawda czy wyzwanie? - zapytał z zaciętością. Czarnowłosy prychnął.
- Wyzwanie.
Koichi zaśmiał się szyderczo.
- Pocałuj Rin w policzek. - powiedział.
- Co?! - krzyknęliśmy naraz ja, Okuyasu oraz Josuke.
- To. - potwierdził srebrnowłosy. Zarówno na mojej twarzy, jak i na twarzy Okuyasu pojawił się głęboki rumieniec. Oblicze Josuke wyrażało jednak śmiertelną powagę.
- Jak trzeba, to trzeba... - westchnął z niezręcznością Okuyasu, po czym delikatnie zbliżył się do mnie. Złożył na moim policzku delikatny pocałunek, na co schowałam twarz w dłoniach ze wstydu. Czarnowłosy był z siebie wyraźnie zadowolony, Koichi zaklaskał mu z podziwem, zaś Josuke...Nijak nie zareagował. Chociaż widziałam w jego oczach coś bardzo dziwnego. Jakby...Nie mógł pogodzić się z tym, co zobaczył. Pustkę. Szybko jednak otrząsnął się z tego stanu, po czym spojrzał na mnie z powagą na twarzy.
- Rin, prawda czy wyzwanie? - zapytał.
Nie byłam pewna, co odpowiedzieć. Moje serce zabiło szybciej, drżąc w klatce piersiowej.
- Prawda. - odpowiedziałam cicho. W oczach Josuke ponownie pojawiła się pustka. Czułam, że zna odpowiedź na pytanie, które chce mi zadać.
- Co czujesz do Jotaro Kujo? - zapytał. Zamarłam. Nie wiedziałam, czy zacząć płakać, czy też się zarumienić. Czułam, jakby moje serce zupełnie zwariowało od skrajnych emocji.
- J-ja... - zaczęłam niepewnie, próbując zebrać swoje uczucia, a następnie określić je w słowach. Koichi i Okuyasu patrzyli na mnie wyczekująco. - Uważam, że on...Byłby dobrym przyjacielem, gdyby tylko zechciał mówić więcej o tym co czuje. - wyjąkałam. Josuke nie był zaskoczony. Ujrzał w moich oczach dokładnie to, co chciał zobaczyć. Poczułam iskierki na moich policzkach.
- Przyjacielem czy...Kimś więcej? - dopytał. Ponownie zamarłam. Moje oczy wypełniła pustka. Dlaczego mnie o to pyta? Chce mnie upokorzyć? Łzy same napłynęły mi do oczu, gdy moje serce gnało w nieznanym mi kierunku. Niespodziewanie wstałam, po czym wybiegłam z pokoju.
- Rin, wracaj! - krzyknęli naraz wszyscy trzej. Nie posłuchałam. Nie mogąc zdzierżyć nadmiaru emocji wybiegłam z domu. Nie wiem, co rani mnie bardziej...Charakter Jotaro czy zachowanie Josuke? Poczułam, jak wiatr rozwiewa moje włosy, a łzy spłynąwszy po moich policzkach spadają na chodnik. Dlaczego to tak mnie boli?[...]
Tamtego wieczoru ponownie przesiadywałem na plaży. Uspokajający szum fal połączony ze świstem bryzy był jak balsam na moje serce. Słońce powoli miało się ku zachodowi, gdyż przybrało odcień ciemniejszego pomarańczu. Niebo zaś zrobiło się fioletowe, na co chmury się zaróżowiły. Krótko mówiąc, było pięknie. Idealnie, wręcz perfekcyjnie. Dwa dni temu na tej samej plaży znalazłem interesującą muszlę. Nigdy jeszcze takiej nie widziałem, a jako biolog morski mogę stwierdzić, że niezbyt często zdarza mi się dostrzec coś zupełnie nowego w dziedzinie, którą się zajmuję. Właśnie w tamtej chwili obracałem dokładnie tę muszlę w dłoniach, badając ją ze wszystkich stron. W środku niej nie było nic. A szkoda, liczyłem na jakąś niewielką poszlakę co do tego, do jakiego morskiego organizmu mogła kiedyś należeć. Niemniej udało mi się poczynić niewielki zapis w dzienniku na temat mojego najnowszego znaleziska. Westchnąłem. Po tylu latach wiem już, że życie nie daje nam tego, czego chcemy. Czasem daje nam jedynie niewielki skrawek naszych oczekiwań. Uczymy się w ten sposób wyciągania wniosków czy przewidywania konsekwencji. Niezależnie od tego, ile mamy pieniędzy i jakie wartości wyznajemy, nie dostaniemy od życia wszystkiego, czego pragniemy. Yare yare daze...Niezrównane są wyroki gwiazd. Z zamyślenia wyrwał mnie czyiś szloch. Moje serce napełniło się niepokojem, lecz wyraz twarzy pozostał ten sam. Przez pół mojego życia zmagałem się z użytkownikami Standów, których celem był mój niechybny zgon. Nie wiem, czy to przez podejrzliwość, czy przez frustrację, spowodowaną zachwianiem mojej idealnej scenerii...Krzyknąłem.
- Kto tu jest?!
Odpowiedziała mi głucha cisza. Niespodziewanie zza niewysokiego pagórka wyszła dziewczyna. Poznałem ją od razu.
- Rin!
Nie odpowiedziała. Zamiast tego podeszła do mnie nieco bliżej. Jej czarne włosy falowały na wietrze, zaś ciało delikatnie drżało. Otarła łzy rękawem bluzy, pociągając przy tym nosem. Poprawiła okulary na nosie.
- Co się stało? - zapytałem, starając się brzmieć obojętnie. Zamiast tego w moim głosie dało się słyszeć troskę, czego zupełnie nie chciałem. Nie odpowiedziała. Zdenerwowany przyciągnąłem filigranową dziewczynę do siebie.
- Odpowiedz mi, do cholery! - krzyknąłem w zniecierpliwieniu. Rin delikatnie rozchyliła usta.
- Zabiłeś go...
Milczałem, niczego nie rozumiejąc.
- Zabiłeś mojego jedynego przyjaciela! - krzyknęła, ukazując swoje czerwone spojrzenie. Zamarłem. Najwyraźniej moje przypuszczenia okazały się słuszne. Tylko dlaczego użytkownik Standa chciałby wykorzystać Rin do walki ze mną? Nie mam bladego pojęcia. Starałem się stwarzać pozory normalności.
- To nie ja go zabiłem. - powiedziałem cicho. W tym momencie zadała mi cios prosto w twarz. Nie zdążyłem go uniknąć. Z mojego nosa popłynęła strużka krwi. Wiedziałem, że nie mogę jej zrobić krzywdy. Złapałem ją zatem za nadgarstki, próbując przeciwdziałać kolejnym atakom. To jednak na nic się zdało, ponieważ dziewczyna wymierzyła mi kopniaka w brzuch. Ból okazał się na tyle silny, że nie dałem rady utrzymać Rin na uwięzi. Niespodziewanie nieopodal dziewczyny pojawił się Void. Wiedziałem, co chce zrobić.
- Star Platinum, Za Wa... - nim zdołałem skończyć, Stand Rin wyciągnął z ciała moją duszę. Upadłem na ziemię. Nie mogłem się poruszyć. Moje myśli zaczęły krążyć wokół jednego punktu - śmierci Kakyoina. Dziewczyna zaczęła oglądać moje wspomnienia, przyglądając się mojej duszy. Cofnąłem się myślami do chwili, w której zobaczyłem martwe ciało Kakyoina. Widziałem rozpacz jego rodziców, a następnie pogrzeb. Wszystko wyglądało tak, jakby stało się ledwo wczoraj. Rin nie było na pogrzebie. Możliwe, że ojciec nie chciał narażać jej na traumę. Po dłuższej chwili moja świadomość wróciła. Byłem w stanie się poruszyć. Moja dusza prawdopodobnie wniknęła z powrotem do ciała. Usłyszałem jedynie płacz Rin. Z jej lewego oka ciekła czarna ciecz. Wstałem, po czym objąłem ją delikatnie. Wiedziałem, że nie zrobi mi krzywdy.
- Wybacz mi. - powiedziałem tylko, zdejmując dziewczynie okulary. Przyzwałem Star Platinum, który wyrwał lewe oko Voida. W ten sposób dziewczyna także je straciła. Rin wrzasnęła przeraźliwie na skutek ogromnego bólu. Mój Stand zmiażdżył stopą wyrwane oko, wskutek czego wrogi użytkownik Standa najprawdopodobniej pożegnał się z życiem. Stand był na tyle niewielki, że zmieścił się w oczodole. Dziewczyna zemdlała w moich ramionach, a łzy utworzyły na jej twarzy wilgotny ślad. Westchnąłem. Przeszłość nie oszczędza mnie nawet w teraźniejszości.
CZYTASZ
本当のことを言え [ JoJo's Bizarre Adventure - Fanfiction ] [ OC ] [ ZAKOŃCZONE ]
FanfictionTell me the truth. "Ukrywasz prawdziwą twarz pod maską obojętności, w duszy licząc na to, że nikt nie zobaczy, jaki jesteś naprawdę. Ja zobaczyłam. I spodobało mi się to, co ujrzałam. Ale dopóki wcześniej wspomniana maska ci towarzyszy, nasza znajom...