[3 miesiące później]
- Jesteś gotowa, Rin? - zapytała Reiji, skrupulatnie wiążąc kokardę wokół mojego koka. Westchnęłam z subtelnym uśmiechem.
- Tak. Przygotowywałam się do tego występu tak długi czas...Jestem pewna, że wszystko pójdzie tak, jak powinno. - zapewniłam siostrę, która rozpromieniła się, ujrzawszy moje szczęście.
- Dorosłaś, Rin. - powiedziała, patrząc na moje odbicie w lustrze. W tamtej chwili ubrana byłam w czarną, rozkloszowaną suknię bez ramiączek. Dłonie miałam okryte rękawiczkami bez palców w kolorze sukienki. Choć moja prawa noga nadal wymagała usztywnienia, lewa okryta była wysokim, czarnym glanem. Mimo faktu, że moje prawe oko zasłonięte było przepaską, tamtego wieczoru czułam się piękna. Nawet to, że siedziałam na wypożyczonym wózku inwalidzkim nie było w stanie odebrać wzniosłości tej chwili. Spojrzałam na Reiji z namysłem.
- Ty także. Nawet nie wiem, kiedy to się stało. - wyznałam. W odpowiedzi usłyszałam jedynie jej westchnienie. Niespodziewanie do garderoby wpadł zestresowany Ryu.
- Rin, słońce! Wołają cię na scenę! - złapał się za głowę. Zachichotałam pobłażliwie.
- Bez stresu, tato. Reiji, mogłabyś mi pomóc się przemieścić? - zapytałam uprzejmie. Moja siostra przytaknęła z zapałem, po czym pchając wózek, na którym siedziałam wiozła mnie w kierunku sceny. Po niedługiej chwili sceniczne światło oślepiło mnie, a przed sobą ujrzałam gustowne pianino, chyba najpiękniejsze jakie widziałam w swoim całym życiu. Dźwiękowiec prędko pomógł mi przymocować mikrofon przy pianinie. Uśmiechnął się pokrzepiająco, po czym odszedł.
- Dziękuję, Reiji. - powiedziałam do mikrofonu, wpatrzona w liczną widownię. Moja siostra speszyła się, kiedy widownia zachichotała. Szybko wycofała się za kulisy, nie chcąc dłużej zaburzać mojego show.
- Dzięki, że jesteście. To dla mnie prawdziwie wyjątkowy dzień. Piękniejszy, niż inne. Nie jestem tu dla poklasku. Swoim występem chcę wspomóc ludzi, którzy nie mają w życiu szczęścia, jakie mam ja. Wierzę, że jesteście tu dziś z tego samego powodu. Dlatego jesteśmy wspaniali! - krzyknęłam, na co widownia zawrzała od oklasków. Zachichotałam, spuszczając wzrok. Reiji miała rację. Istotnie, dojrzałam. Zerknęłam na siostrę i ojca, stojących za kulisami. Ich oczy lśniły nadzieją i ekscytacją. Kąciki moich ust uniosły się w delikatnym uśmiechu.
- Pozwólcie, że zadedykuję mój utwór dwóm ważnym osobom, do których niezmiernie mi tęskno. Tę piosenkę napisałam dla mojego kuzyna, którego nie ma już dzisiaj z nami. W duszy liczę jednak na to, że będzie mnie dziś słuchał. Nie fizycznie, lecz duchowo. - powiedziałam z powagą. Widownia odpowiedziała mi znaczącym milczeniem. Uśmiechnęłam się smutno. - Musicie jednak wiedzieć, że jest jeszcze jedna osoba. Marne szanse na to, by była tu dziś i mnie słuchała. Jednak jeżeli jakimś cudem tu jesteś...Wiedz, że nie zapomnę o tobie. Nawet, jeśli ty zapomnisz o mnie. - westchnęłam, powstrzymując się od łez, próbując ukryć rumieńce na mojej twarzy. Niemrawe brawa rozeszły się po sali. Skończywszy moją przemowę, zasiadłam do pianina. Światło sceniczne skupiło się właśnie na nim. Zgrabnie i z dbałością zagrałam wstęp do mojej piosenki. To wielka chwila...Z ekscytacją nabrałam powietrza w swoje płuca, po czym zaśpiewałam.,,I used to be so happy, but without you here I get so low
I watched you as you left, but I can never seem to let you go
Cause once upon a time you were my everything
It's clear to see the time hasn't changed a thing
It's very deep inside me, but I feel there's something you should know...I'll never forget you
You'll always be by my side
From the day that I met you
I knew that I would love you til the day I die
And I'll never want much more
And in my heart I'll always me sure
I'll never forget you
And you'll always be by my side
Til the day I die..."Wtedy właśnie usłyszałam, że coś wywołało zamieszanie wśród widowni. To zbiło mnie z tropu, przez co zaprzestałam dalszej gry. Czyżbym zruinowała cały występ? Ryu i Reiji cały czas się uśmiechali. Jakby wiedzieli, że zaraz wydarzy się coś, co obróci ten wieczór do góry nogami. Niespodziewanie wśród widowni dostrzegłam wysokiego mężczyznę, który przepychając się przez tłumy innych ludzi biegł w kierunku sceny. Ubrany był w biały, długi płaszcz, a na głowie miał czapkę. Zaraz...Zamarłam. Moje ciało przeszedł ciepły dreszcz. To niemożliwe...Jotaro! W przeciągu minuty wtargnął na scenę, a na całej sali zapadła grobowa cisza. Gdy nasze oczy się spotkały, zatopiłam się w turkusowej toni jego spojrzenia. Odwrócona w jego kierunku uśmiechnęłam się ciepło. Odwzajemnił ten gest, choć przez zmęczenie nie mógł złapać tchu.
- Rin Shizukesa. - podniósł głos najbardziej, jak było to możliwe. Wykonał parę kroków w moim kierunku. Spojrzał na mnie z wyższością, lecz także z ciepłem. Nagle zadrżał, a jego wyraz twarzy wskazywał na głęboki żal. Energicznie odwrócił się do mnie plecami.
- Przepraszam, że kazałem ci o sobie zapomnieć! - wrzasnął na tyle, ile pozwalały mu płuca. Zamarłam, głęboko się rumieniąc. Reiji i Ryu wyszli zza kulis, bijąc nam brawo. Widownia zawtórowała głośnymi oklaskami, na co w moim oku skropliły się łzy.
- Dziękuję wam... - wymamrotałam z przejęciem. Niespodziewanie poczułam, jak ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Spojrzałam w oczy Jotaro, które zaszkliły się prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu. A może tylko mi się przewidziało?
- Musimy porozmawiać. - mruknął. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Masz całkowitą rację.
To rzekłszy, Jotaro pomógł mi zejść ze sceny, a między nami zapadła niezręczna, lecz jakże znacząca cisza.
CZYTASZ
本当のことを言え [ JoJo's Bizarre Adventure - Fanfiction ] [ OC ] [ ZAKOŃCZONE ]
FanfictionTell me the truth. "Ukrywasz prawdziwą twarz pod maską obojętności, w duszy licząc na to, że nikt nie zobaczy, jaki jesteś naprawdę. Ja zobaczyłam. I spodobało mi się to, co ujrzałam. Ale dopóki wcześniej wspomniana maska ci towarzyszy, nasza znajom...