Zegarek wskazał godzinę szesnastą. Siedziałam na łóżku w pokoju Josuke, zbierając rzeczy do walizki. Znajdowała się pode mną ta sama pościel, na której oboje spaliśmy lub siedzieliśmy pogrążeni w wymianie zdań, ja i on. Westchnęłam. Było mi przykro z powodu mojego powrotu do domu. Chciałabym zostać jeszcze dłużej. Niestety, muszę wrócić. Ojciec w końcu pomyśli, że coś mi się stało. Poza tym...Za miesiąc wracam na uczelnię, muszę wziąć się do pracy. Po kolei i starannie składałam ubrania w kostkę. Po chwili spojrzałam na misternie ułożone sterty w mojej walizce. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Chyba spakowałam już wszystko. Niespodziewanie do pokoju wszedł Josuke. Wpatrywał się we mnie z ciepłem, oczekując mojego spojrzenia. Gdy utkwiłam w niego swój wzrok, podszedł do mnie, a następnie usiadł obok mnie.
- Spakowałaś już wszystko? - zapytał cicho. Odpowiedziałam mu skinieniem głowy.
- Prawdopodobnie tak...Jeżeli coś zostanie, zawsze możesz odesłać pocztą. - zachichotałam. Josuke zawtórował mi.
- Masz w tym rację. - odparł zadumany. Szybkimi ruchami zamknęłam walizkę, po czym ponownie usiadłam na łożku. Spojrzałam na twarz chłopaka. Był zamyślony, a na jego twarzy widniała powaga. To nie było do niego podobne. Ten wyraz twarzy...
- Josuke, wszystko w porządku? Wydajesz się nad czymś zastanawiać. - zauważyłam. Granatowłosy speszył się.
- Spokojnie, Rin. Nic złego się nie dzieje. Po prostu...Smutno mi, że dziś widzimy się ostatni raz. - wyznał. Jego słowa były przykre, lecz także rozczulające.
- Nie martw się. Wcale nie widzimy się ostatni raz. Przyjadę ponownie, kiedy tylko znajdę czas. - zapewniłam, chcąc podnieść przyjaciela na duchu. Po wyrazie jego twarzy jednak nie dostrzegłam zmiany. Najwyraźniej go nie przekonałam.
- Ciekawie kiedy to nastąpi... - zastanawiał się cicho. Westchnęłam ciężko.
- Nie mam pojęcia. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. - odrzekłam filozoficznie, po czym wstałam z łóżka. Josuke popatrzył na mnie z niepewnością.
- Cokolwiek przyniesie, zawsze cię wesprę. - zapewnił, na co odpowiedziałam ciepłym uśmiechem. Ułożyłam dłoń na jego ramieniu. Jego ciało przeszło dreszcz.
- To z zimna. - powiedział Josuke, ujrzawszy zmartwienie na mojej twarzy. Delikatnie się zarumienił, patrząc wprost w moje oczy.
- Lepiej załóż coś na siebie. - rzekłam, patrząc na jego klatkę piersiową, przykrytą jedynie białym podkoszulkiem. - Dziękuję, że chcesz mnie wspierać. To bardzo cenne. - wyznałam, zdejmując dłoń z ramienia Josuke. On uśmiechnął się zawstydzony.
- Nic takiego. - rzekł tylko, przy czym jego rumieniec się pogłębił. Wydałam z siebie ciche westchnienie, biorąc uchwyt walizki w dłoń.
- Bez obaw, Josuke. Wkrótce wrócisz do rutyny i zapomnisz o mnie. - powiedziawszy to, ruszyłam w kierunku drzwi razem z walizką. Granatowłosy głośno wypuścił potwietrze.
- Nie sądzę. - szepnął, myśląc, że tego nie usłyszałam.
Uśmiech zszedł mi z twarzy. Dlaczego się tak zachowuje...?[...]
Oczekiwałem na Rin w salonie, przy okazji zamieniając parę zdań z mamą Josuke. Pogawędka ta bynajmniej nie była interesująca. Zresztą, nie miała być. Miała tylko zapełnić mi czas potrzebny dziewczynie na spakowanie się i przygotowanie do podróży. Ze znudzeniem wertowałem znalezioną gdzieś w mieście gazetę. Walizki moja i Rin stały już w holu. Westchnąłem. Zastanawiałem się, co zajmuje jej tak dużo czasu, skoro już się spakowała. Lecz jeszcze bardziej zajmowało mnie to, kiedy i w jaki sposób Josuke wyzna miłość dziewczynie. Nad tym, jaką otrzyma odpowiedź i jak się z nią pogodzi zarówno on, jak i ja wolałem się nie rozwodzić. Poczułem gorycz w ustach na samą myśl. Może i jestem potężny, ale co mi po tym, skoro w emocjonalnej wojnie i tak poniosłem porażkę? To nie tak, że spodziewałem się zwycięstwa. Właściwie niczego nie oczekiwałem. Sam nie potrafię siebie zdiagnozować. Delikatnie zniecierpliwiony udałem się po schodach na górę, w kierunku pokoju Josuke. Coś było nie tak...Drzwi były lekko uchylone. Zapewne oboje znajdowali się w owym pomieszczeniu. Stanąłem przy drzwiach, zamieniając się w słuch.
- Josuke, od rana zachowujesz się, jakby coś się stało. Nie mogę spokojnie odjechać z myślą, że jesteś czymś strapiony. Proszę, powiedz mi, w czym leży problem. Naprawdę się martwię... - poprosiła Rin troskliwym tonem.
Teraz albo nigdy. Usłyszałem tylko jak chłopak głośno nabiera powietrza w płuca. W tamtej chwili cały mój organizm przeszło napięcie. Byłem rozdarty - pragnąłem szczęścia Josuke, jednocześnie marząc o Rin u swojego boku...Do czego nie przyznałbym się nawet pod groźbą śmierci. A jednak staję przed dylematem, co jest dla mnie ważniejsze - osobiste pragnienia kontra czyjeś szczęście. Mój oddech niebezpiecznie zadrżał.
- Rin, ja...Nie wiem, jak ująć to w słowa. - rzekł Josuke drżącym głosem. Dziewczyna przez chwilę milczała.
- Cokolwiek to jest, przyjmę to z powagą. - odpowiedziała cicho, chcąc rozluźnić swojego rozmówcę. Chłopak westchnął ciężko, zapewne rozpaczliwie próbując wyrazić siłę namiętności, która nim targała.
- Ja...Zależy mi na tobie, Rin. - wyrzekł cicho. Dziewczyna zapewne była zdziwiona nagłym wyznaniem przyjaciela, jednak przyjęła je ze spokojem.
- Mi na tobie też, Josuke. - odpowiedziała, na co serce ścisnęło mi się w klatce piersiowej. Wyczułem jednak, że chłopak był sfrustrowany, na co wskazywał chociażby jego donośny, szybki oddech.
- Nie rozumiesz mnie... - szepnął.
- Więc wytłumacz mi. - poprosiła.
Niech się dzieje, co ma się dziać.
- Zakochałem się w tobie! - Josuke podniósł głos w nadmiarze emocji. Nie przypuszczałem, że dojdzie do tego w takich okolicznościach, a jednak. Po stronie Rin zapadło milczenie. Czekałem na jej odpowiedź, zupełnie jak na werdykt. Czy przegrałem...? Nie ma już dla mnie nadziei?
- Josuke... - zaczęła. - Znamy się bardzo krótko i wiesz o mnie stosunkowo niewiele. Doceniam twoje starania względem mnie, jednak nie mogę odpowiedzieć ci tym samym. - odpowiedziała spokojnie, lecz stanowczo. Ulga i smutek zmieszały się w moim sercu, tworząc jakąś dziwną fuzję niepewności. O dziwo chłopak nie zareagował wybuchem rozpaczy, jak zakładałem.
- Rozumiem... - odrzekł smutno, ponadto drżącym głosem, co zdradziło jego prawdziwe emocje. Był zrozpaczony. - Niemniej chciałbym spytać...Czy to dlatego, że jest w twoim sercu ktoś inny? - spytał nieśmiało, na co Rin odpowiedziała pomrukiem zdumienia. Przez moment zawahała się.
- Tak...Jest ktoś inny. Ale to nie jedyna przyczyna odmowy. Przepraszam, Josuke. Przyjaźń to wszystko, co jestem w stanie ci dać. - wyznała z wyraźnym przejęciem w głosie. Serce zadrżało w mojej piersi. A więc jest ktoś jeszcze...Tylko kto? I czemu mnie to interesuje? Tak bardzo chciałbym wiedzieć, kto miał tak ogromne szczęście, by zaskarbić sobie miłość tej dziewczyny...
- Oczywiście, doskonale to rozumiem. Twoja przyjaźń to dla mnie najcenniejszy dar. Lepiej zostawię cię samą, nie chcę ci przeszkadzać. - powiedziawszy to, Josuke podszedł do drzwi od pokoju.
- Zaczekaj! - Rin próbowała go zatrzymać, jednak było już za późno. Josuke wybiegł z pokoju. Niespodziewanie wpadł na mnie, gdyż zapewne nie spodziewał się, że cały czas stałem nieodpodal drzwi. Łzy, zapewne wbrew jego woli, strumieniem wypłynęły z jego oczu. Chwyciłem go, a następnie objąłem.
- Spokojnie, Josuke. Wypłacz się. - rzekłem cicho, pragnąc, by jego skołatane serce zaznało choćby chwilę spokoju. Wprawdzie doskonale rozumiałem jego emocjonalne położenie - sam znajdowałem się w podobnym. Nagle z pokoju wyszła Rin. Gdy zobaczyła pogrążonego w rozpaczy chłopaka w moich ramionach...Ujrzałem w jej oczach coś, czego nie dostrzegłem nigdy wcześniej. Kompletną pustkę. Rumieniec wstydu oblał jej twarz, a oczy zaszkliły się łzami. Skierowała na mnie i na Josuke przepraszające spojrzenie. Westchnąłem. Rin...Jeżeli moja osoba wywołała w tobie rozterki podobne tym, które przyniosłaś mi ty, wiedz, że Kakyoin miał rację. Zetknęło nas przeznaczenie, a nasze dusze są nim związane.
CZYTASZ
本当のことを言え [ JoJo's Bizarre Adventure - Fanfiction ] [ OC ] [ ZAKOŃCZONE ]
FanficTell me the truth. "Ukrywasz prawdziwą twarz pod maską obojętności, w duszy licząc na to, że nikt nie zobaczy, jaki jesteś naprawdę. Ja zobaczyłam. I spodobało mi się to, co ujrzałam. Ale dopóki wcześniej wspomniana maska ci towarzyszy, nasza znajom...