Cisza, przerwana jedynie szumem wody. Spokojne fale lekko bujają pokładem niewielkiego statku. Nade mną rozpostarte fioletowo-różowe niebo, usłane setką gwiazd. Z przodu księżyc, z tyłu słońce. Jest pięknie. Z pewnością każdego innego dnia w takiej scenerii czułabym się jak w raju. Dziś jednak, mając w pamięci cierpienie Josuke i powrót do szarej codzienności...Czuję się jak zero. Czy tak właśnie postępują przyjaciele? Zostawiają zrozpaczonego kompana, nie wiedząc, jak mu pomóc? Nie, nie na tym polega przyjaźń. Zwyczajnie jestem tchórzem. Z tego też powodu przez dwadzieścia dwa lata mojego życia zamykałam się w rutynie, obowiązkach codziennego życia i żmudnej nauce. To była moja strefa komfortu, która pozwalała mi na funkcjonowanie bez stresu i niepewności. Jednak coś wyrwało mnie z tego błędnego koła. Tak, teraz pamiętam już wszystko. Telefon od matki, wyjazd do Nowego Jorku, kłótnia, brak pieniędzy na samolot powrotny, bar...I spotkanie z Jotaro. No właśnie. To on zupełnie zmienił mi zdanie. Obrócił moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Spojrzałam na swoją egzystencję z całkiem innej perspektywy. Choć ma chłodną mimikę i ostre rysy twarzy, jego spojrzenie...Zawsze doprowadza mnie do euforii. Jest tak głębokie, przenikliwe, prawdziwe i w pewien sposób namiętne. Czy patrzy w ten sposób tylko na mnie? Cóż...Musiałabym utonąć w narcyźmie, by tak twierdzić. Zapewne w jego życiu jest już jakaś kobieta, którą z wzajemnością kocha. Jest przystojny, silny i bezpośredni, co podoba się kobietom. Lecz...Czy byłby w stanie zdjąć tę maskę? Zrzucić ją, zdeptać, zapomnieć w imię prawdy? Trudno stwierdzić.
- Coś cię martwi. - stwierdził niski głos zza moich pleców. Silniej chwyciłam się burty. Westchnęłam.
- Istotnie... - odrzekłam cicho. Poczułam, jak Jotaro stanął zaraz za mną.
- Josuke z pewnością sobie poradzi. To młoda i silna istota. Wierzę w niego bardziej, niż w kogokolwiek. - powiedział.
Odgarnęłam dłonią włosy z twarzy, po czym poprawiłam okulary na nosie.
- To nie takie proste. Josuke stał mi się przyjacielem. Nie powinnam była zostawić go w takim stanie. Może podświadomie robiłam mu nadzieję na coś więcej, cały ten czas? - zastanawiałam się.
- Nie obwiniaj się. Myślę, że w głębi duszy docenił to, że byłaś szczera wobec niego. To godne podziwu. - zauważył Jotaro. Pokiwałam głową, odwróciwszy się w jego stronę. Oparłam się o burtę. Smutek na mojej twarzy nie uszedł jego uwadze. Westchnął, spuszczając wzrok.
- Skontaktuję się z nim i spytam, czy dobrze się czuje. Nawet jutro. - zapewnił. Kąciki moich ust lekko się uniosły.
- Dziękuję, Jotaro. Doceniam to. - wyznałam cichym głosem. Mój towarzysz westchnął ponownie, tym razem w namyśle. Jego oddech delikatnie zadrżał.
- Rin...Tamtej nocy nie miałem tego na myśli. - spróbował wyjaśnić. Spojrzałam w jego turkusowe oczy, które w tamtej chwili przypominały toń oceanu.
- Wiem. Rozumiem też, dlaczego tak powiedziałeś. - odrzekłam, na co Jotaro spojrzał na mnie pytająco. - Możliwe, że nigdy w swoim życiu nie zaznałeś prawdziwej rozpaczy.
Zmarszczył brwi w niesmaku. Ścisnął dłonie w pięści, a jego oddech ponownie zadrżał.
- Mylisz się. Nie miałem tak łatwo, jak ci się wydaje. Może miałem szczęśliwe dzieciństwo...Ale wychowywałem się w większości bez ojca. A rozpaczy zaznałem niemało. Na przykład wskutek śmierci twojego kuzyna. - wyznał w nagłym przypływie emocji. Doznałam szoku. Nie podejrzewałam nawet, że Jotaro mógł przechodzić przez podobne cierpienia, co ja.
- Miałaś rację. Wtedy na plaży, w świetle księżyca...Miałaś rację. Wygrałaś. - rzekł, odsuwając się. Zagryzłam wargę w niepewności.
- Przestań udawać...Niczego więcej nie chcę. - odpowiedziałam hardo. Na te słowa zbliżył się do mnie, świdrując mnie wzrokiem. Zupełnie jakby próbował wyczytać z oczu moje myśli.
- Dlaczego tak ci na tym zależy? - spytał. Nasze twarze były blisko siebie. Zupełnie, jak tamtej felernej nocy...Jego oddech był mieszanką dymu papierosowego i mięty. Słyszałam, jak jego serce przyspieszyło w klatce piersiowej. Dziwnym trafem moje własne zachowało się dokładnie tak samo. Milczałam, spuszczając wzrok. Na to Jotaro chwycił mój podbródek w taki sposób, bym musiała spojrzeć mu prosto w oczy.
- Nie musisz odpowiadać. Chyba znam już odpowiedź. - rzekł, na co poczułam na mojej twarzy iskierki rumieńców.
- Stałeś się moim przyjacielem, Jotaro. Zmieniłeś mnie. - powiedziałam z przekonaniem i namysłem jednocześnie. Spojrzał na mnie ze zdumieniem, zupełnie przypadkiem kładąc dłoń na mojej. W ułamku sekundy speszył się, lecz rękę zabrał dopiero po dłuższej chwili.
- Wybacz mi. - to rzekłszy puścił mój podbródek, odsuwając się na komfortową odległość. - Ty także mnie zmieniłaś.
Moje serce zabiło szybciej.
- Doprawdy? - dopytałam z uśmiechem. Jotaro mruknął w odpowiedzi.
- Tak... - szepnął tylko, odwracając się ode mnie. Nim to jednak uczynił, zauważyłam subtelny smutek na jego twarzy. Coś musiało przyjść mu do głowy. Szkoda tylko, że nie mam pojęcia, co to było. Westchnął, wpatrując się w rozpostarty przed nim krajobraz.
- Dopływamy. - rzekł tylko, po czym poszedł w swoją stronę. Znów zachował się tak, jak na początku naszej znajomości. Dlaczego wyzbywasz się uczuć? Robisz mi na złość?[...]
Wieczór. Tysiące gwiazd błyszczy nad niewielkim miasteczkiem, które jest miejscem zamieszakania idącej u mojego boku dziewczyny. Oboje milczeliśmy, ciągnąc za sobą swoje bagaże. Usilnie próbowałem odrzucić od siebie myśl o niechybnym rozstaniu z Rin. Jej oczy i włosy błyszczały w księżycowej aurze, zaś ja sam...Czułem się wewnętrznie martwy. Kiedy ją spotkałem nawet nie przypuszczałem, że tak szybko i silnie się do niej przywiążę. A jednak. Teraz muszę wycierpieć, ile trzeba. Trzydzieści lat, wciąż ten sam błąd. Dostałem za swoje. Moje skołatane serce biło w rozpaczy. Jestem głupcem. Sam jestem sobie winny. Chociaż...Czy miłość można nazwać przewinieniem? I czy na pewno jest to miłość? Gdybym tylko wiedział...Zerknąłem na Rin. Jej twarz była zmęczona i pogrążona w zadumie. Może to i lepiej, że wraca do domu. Z pewnością jest wycieńczona. Nie tylko podróżą, lecz także niedawnymi zdarzeniami. Niebawem wróci do codzienności, co przyniesie jej zasłużony odpoczynek. Niespodziewanie przymknęła oczy, przez chwilę tracąc równowagę i panowanie nad ciałem. Puściwszy uchwyt walizki złapałem Rin, nim upadła na ziemię. Otworzyła szeroko oczy. Była wyraźnie przestraszona.
- Przepraszam, Jotaro. To ze zmęczenia. Przestraszyłam cię? - tłumaczyła się. Ponownie chwyciłem za walizkę.
- Może trochę. - odrzekłem cicho. - Niedługo odpoczniesz.
Pokiwała głową, po czym ziewnęła. Spojrzała na moje oblicze.
- Ty też jesteś zmęczony. - zauważyła sennym głosem. Uniosłem kąciki moich ust. Jej troska była czymś, czego pragnąłem.
- Mną się nie przejmuj. - odrzekłem krótko, kładąc dłoń na jej ramieniu. Na mój czyn zareagowała jedynie uśmiechem. Typowo. Zawsze tylko nim mnie komentujesz. Chciałbym kiedyś dostrzec miłość w twoich oczach. Namiętność, którą dałabyś tylko mnie. Lecz to tylko moje narcystyczne pragnienia. Czas ukryć je na dnie swojego serca.
- To tutaj. - rzekła, przystając. Zatrzymaliśmy się przy średniej wielkości domu. Znajdował się nieco na uboczu, a gdzieniegdzie pokryty był bluszczem. Wyglądał niezwykle uroczo. Choć wiedziałem, że przyszedł czas na najgorsze, rozczulił mnie ten widok. Zerknąłem na Rin. Zrozumieliśmy się bez słów. Oboje podeszliśmy do drzwi domu, a dziewczyna zadzwoniła do nich dzwonkiem. Po chwili otworzył nam blondyn, na oko w średnim wieku. Na nosie miał okulary w cienkiej oprawce, zaś błękitne oczy miały w sobie ciepły blask. Zobaczywszy swoją córkę uśmiechnął się promiennie.
- Rin, wróciłaś! Jak się cieszę! - rzekł z entuzjazmem. Dziewczyna zachichotała.
- Cześć, tato. - odpowiedziała.
Ojciec Rin był wyraźnie zdumiony jej odpowiedzią.
- Jakim cudem ty mówisz? - zapytał. Dopiero wtedy zerknął na mnie. W jego spojrzeniu dostrzegłem powagę, ale też zaciekawienie.
- Jotaro Kujo. To długa historia. - przedstawiłem się, ścisnąwszy dłoń pana Shizukesy. - Opiekowałem się pana córką przez ostatnie dni, ponieważ weszła w drobny konflikt z matką.
- To prawda, tato. Gdyby nie Jotaro, groziłoby mi duże niebezpieczeństwo. - przyznała dziewczyna, na co delikatnie się uśmiechnąłem. Mężczyzna spojrzał na mnie ciepło.
- Skoro tak...Może zechciałbyś zjeść z nami kolację? Każdy, kto staje w obronie mojej córki jest mile widziany w tym domu. - zapewnił. Zawahałem się przez moment. W oczach Rin dostrzegłem coś na wzór nadziei. Lecz...Wiedziałem, że nie mogłem zostać. Gdybym się zgodził, skazywałbym się na dłuższe cierpienie. Moje oblicze przybrało wyraz pełen powagi.
- Niestety, muszę odmówić. Gdybym został, spóźniłbym się na statek. Sam chciałbym dotrzeć do domu przed północą. Miło było pana poznać, panie Shizukesa. Dziękuję również za propozycję. - z kulturą odrzuciłem propozycję mężczyzny. Ojciec Rin westchnął tylko.
- W porządku. Dziękuję, że zadbałeś o bezpieczeństwo mojej córki, Kujo Jotaro. - odrzekł Shizukesa z delikatnym uśmiechem.
- Proszę nie dziękować. Miłego wieczoru. - powiedziałem tylko, biorąc w dłoń uchwyt mojej walizki. Już chciałem odejść, by jak najszybciej zostać sam na sam z cierpieniem mojej duszy, jednak coś mnie zatrzymało.
- Jotaro! - Rin podniosła głos.
Odwróciłem się po raz ostatni. Zobaczyłem, jak jej oczy zaszkliły się łzami. W tamtej chwili moje serce załkało ze szczerą rozpaczą.
- Czy zobaczymy się kolejny raz...? - zapytała cicho. Poczułem pustkę w sercu. Milczałem przez dłuższą chwilę.
- Nie. Dla twojego własnego dobra, zapomnij o mnie. - to rzekłszy odszedłem, ciągnąc za sobą swój bagaż. Zostawiłem ją samą we łzach. Wyrzuciłem cały swój trud i starania do śmietnika. Teraz mnie znienawidzi. Dopiero gdy znalazłem się z dala od domu Rin Shizukesy...Zapłakałem z bólem serca, po raz pierwszy w życiu. Nigdy nie poczułem takiej rozpaczy, jak w tej chwili. Ból mnie obezwładniał, a zszargane w cierpieniu serce biło niemiłosiernie szybko. Pragnąłem, by to się skończyło. Spojrzałem w gwiazdy. Chciałbym, żeby za mną pobiegła. Lecz to tylko moje narcystyczne pragnienia. Srebrzyste łzy zabłysły księżycową łuną, a ja sam poczułem, jakbym żywcem płonął. Wyroki gwiazd...Jakże są one niesprawiedliwe.
CZYTASZ
本当のことを言え [ JoJo's Bizarre Adventure - Fanfiction ] [ OC ] [ ZAKOŃCZONE ]
FanfictionTell me the truth. "Ukrywasz prawdziwą twarz pod maską obojętności, w duszy licząc na to, że nikt nie zobaczy, jaki jesteś naprawdę. Ja zobaczyłam. I spodobało mi się to, co ujrzałam. Ale dopóki wcześniej wspomniana maska ci towarzyszy, nasza znajom...