[7] Spektrum przyszłości

59 8 0
                                    

Staliśmy przy jednym z wierzowców w centrum Nowego Jorku. Był to pokaźnych rozmiarów biurowiec, skłonny pomieścić tysiące ludzi, setki ton dokumentów oraz dziesiątki laptopów służących do pracy. Patrząc przez przeszklone ściany ogromnego biura cieszyłem się w duchu, że nie jestem jednym z tych szarych trybików ogromnej machiny - apatycznej, bezlitosnej i pazernej. Nowy Jork to miasto korposzczurów oraz przeciętnych jednostek, które szukają szczęścia. Niestety, skazani są na porażkę. Co to za życie, w którym człowiek zawęża swoją rzeczywistość tylko do papierkowej roboty? Świadomie zrezygnowałem z takiej wizji mojej przyszłości. Rozkoszowałem się zapachem tytoniu, w rękach zaś ściskałem zdjęcie Raydelany. Rin spojrzała na mnie spod oka. Prawdopodobnie jak większość znanych mi ludzi gardziła palaczami. Na szczęście nie żyję po to, by zadowalać innych. Zerknąłem na stojącą nieopodal mnie towarzyszkę. Coś chodziło jej po głowie. W przeciągu krótkiej chwili pojawił się przy niej Void.
- ,,Jesteś pewny, że go rozpoznasz?" - spytała.
Podobno nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi...Ale jej pytanie sprawiło, że zacząłem wątpić w tę hipotezę.
- Nie jestem ślepy. Przecież mam jego zdjęcie. - odpowiedziałem zniecierpliwiony. Dla Rin był to wystarczająco silny sygnał ku temu, by przestać pytać o cokolwiek. Badałem wzrokiem każdego człowieka, który wychodził z budynku. Średnio w ciągu paru minut opuszczała go jedna osoba, dlatego moje spojrzenie nie błądziło w tłumie ludzi. Miałem tylko jedno proste zadanie - znaleźć go, śledzić go aż do jego domu, ukraść artefakt. Plan iście banalny w wykonaniu, lecz czy rzeczywiście taki będzie? Okaże się. Niespodziewanie z biurowca wyszedł mężczyzna w średnim wieku. Wyglądał dokładnie tak, jak mężczyzna na zdjęciu. Byłem absolutnie pewny, że to Raydelana.
- To on. Nie mam wątpliwości. - powiedziałem, po czym chciałem w bezpiecznym dla mojego planu odstępie podążyć za nim. Niespodziewanie, moja towarzyszka mnie zatrzymała, łapiąc mnie za ramię.
- ,,Bądź ostrożny, Jotaro. Przewidziałam, że Raydelana zna twój plan. Musisz przygotować się na konfrontację z nim." - ostrzegła. Spojrzałem na nią ze zniecierpliwieniem, po czym strzepnąłem jej rękę z mojego ramienia.
- Przewidziałaś? Nie bądź śmieszna. - odparłem chłodno. - Lepiej pilnuj, żeby tobie nic się nie stało, zamiast mnie pouczać. Idziesz za mną i robisz dokładnie to co mówię. Na tym kończy się twoje zadanie.
Powiedziawszy to, ruszyłem za delikwentem. Wyczułem subtelny smutek w oczach Rin, lecz w tamtej chwili zupełnie na to nie zważałem. Opuściłem daszek mojej czapki nieco niżej na twarz, zaś moja towarzyszka ukryła swoje oblicze pod maską. Raydelana szedł niespiesznym krokiem, tak samo jak i my. Podejrzewałem, że skoro pracuje w centrum zapewne mieszka niedaleko. To był dość optymistyczny prognostyk. Szliśmy za nim już jakiś czas, jednak nie wchodził do żadnego budynku. Błagałem w duszy, żeby tylko nie wsiadł do samochodu, ponieważ wtedy będziemy musieli wszystko zaczynać od nowa. Całe szczęście tak się nie działo. Minęło może pół godziny. Przez cały ten czas ani ja, ani Rin nie powiedzieliśmy do siebie ani słowa. Nagle podmiot naszych obserwacji skierował się w stronę niewielkiego domku, położonego około dwóch kilometrów od centrum. Jednak nie mieszkał tak blisko swojego miejsca pracy, jak się spodziewałem. Skryliśmy się za klombem. Raydelana przeszedł przez furtkę, po czym otworzył drzwi do niewielkiego domku. Po chwili był już wewnątrz. Ja wraz z Rin pozostaliśmy niezauważeni. Westchnąłem.
- Yare yare daze...
Rin przywołała Voida.
- ,,Co robimy?" - spytała zrezygnowana. Spojrzałem na nią niepewnie. Jej różnokolorowe oczy wpatrywały się we mnie tajemniczo.
- Wkradanie się do czyjegoś domu o tej porze to nie jest dobry pomysł, ponieważ będzie gotowy do obrony. Zwłaszcza, jeśli naprawdę jest użytkownikiem Standa. Wrócimy tutaj w nocy. - zarządziłem, zapisując adres zamieszkania Raydelany w niewielkim notesie. Dziewczyna nie odrywała ode mnie wzroku. Pokiwała głową na zrozumienie. Zerknąłem na nią zmieszany. Jej wzrok wprawiał mnie w delikatną konfuzję.
- Już szesnasta. - spojrzałem na zegarek. - Wypadałoby coś zjeść, lecz nie wiem, co mogłoby to być. - powiedziałem z zastanowieniem. Rin uśmiechnęła się zagadkowo, a wyraz oczu Voida złagodniał. Schowałem ręce do kieszeni białego płaszcza.
- ,,Mam ochotę na sushi." - wyznała. Uśmiechnąłem się lekko.
- W takim razie ruszamy na kolejne poszukiwania. - odrzekłem na to, po czym razem z Rin ruszyliśmy w kierunku centrum miasta w poszukiwaniu knajpy z sushi.

[...]

Jak zapowiedział Jotaro, tak uczyniliśmy. Zarówno po południu, kiedy siedzieliśmy w restauracji jedząc sushi, jak i nieco później, gdy wróciliśmy do hotelu ostrzegałam i tłumaczyłam mu, że mój Stand jest w stanie przewidywać drobne fragmenty przyszłości. Wiedziałam, że Raydelana będzie się nas spodziewał w swoim domu. Jotaro jednak nie chciał mnie słuchać i bagatelizował moje ostrzeżenia. Jego ego i duma były zbyt wielkie, by przyjąć moje słowa. A może zwyczajnie mi nie ufa? Tego nie wiem. W końcu przestałam mówić cokolwiek, by go nie denerwować. W końcu o godzinie pierwszej w nocy dotarliśmy pod dom posiadacza artefaktu. Po dwóch espresso udało mi się jeszcze mieć w miarę trzeźwy umysł o tej porze. Usilnie starałam się nie uczynić nic nierozważnego. Spojrzałam na Jotaro pytająco.
- Więc...Jaki jest zasięg Voida? - zapytał. Przywołałam mojego Standa, by móc odpowiedzieć.
- ,,Pięć metrów". - odpowiedziałam. Mój rozmówca pokiwał głową w zrozumieniu.
- Star Platinum ma zasięg jednego metra, lecz jest bardzo szybki. Umówmy się, że ja wykradnę artefakt, zaś ty będziesz mnie asekurować. - postanowił. Kiwnęłam głową na znak tego, że rozumiem. Postanowiliśmy wkroczyć do akcji. Przeszliśmy przez furtkę najciszej jak tylko się dało. Po paru minutach znaleźliśmy się na niewielkiej posiadłości z małym domkiem po środku.
- ,,Jakiego przedmiotu dokładnie szukamy?" - zapytałam.
- Mały, zielony kamień o lekkim połysku. - odparł cicho Jotaro. - Teraz skup się. Jeżeli się obudzi, nie unikniemy walki. A będzie ona tym trudniejsza, że nie znamy umiejętności jego Standa.
Uśmiechnęłam się kwaśno. Wiedziałam, że nie unikniemy konfrontacji, niezależnie od pory czy sposobu, w jaki wkradniemy się do niego. W ciszy obeszliśmy jego dom naokoło. Miał tylko parter i poddasze, więc automatycznie teren naszych poszukiwań się zawężał.
- W porządku. Pora na mały rekonesans wewnątrz. - mruknął, po czym zajrzał w jedno z okien. Pokój był pusty i ciemny. Na twarzy Jotaro wymalował się podejrzliwy wyraz. Zaczął jeden po drugim zaglądać w okna. Nie zauważył niczego, co odbiegałoby od normy. Ani Star Platinum, ani Void nie znalaźli też artefaktu czy też samego Raydelany.
- Dziwne...Dlaczego nie ma go w domu o tej godzinie? - szepnął z zastanowieniem. Zerknął w moim kierunku. Przeczuwał, że cały ten czas mogłam mieć rację. Odrzucił jednak tę myśl.
- Muszę przeszukać poddasze. - stwierdził. Spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- ,,Niby jak masz zamiar to zrobić?" - zapytałam z pomocą Voida. Ostre rysy jego twarzy połączone ze zmarszczonymi w determinacji brwiami w akompaniamencie nocnego nieba sprawiły, że przez myśl przeszło mi, iż...Nie jest nawet taki zły. Powiedziałabym nawet, że jest dosyć interesującą osobą, z którą coś mnie łączy. Szybko jednak odrzuciłam ten tok myślenia, ponieważ zauważyłam, jak Star Platinum podnosi Jotaro na odpowiednią wysokość, po czym bezpiecznie stawia go na dachu budynku. Obserwuję mojego towarzysza z dołu. Uklęknął na dachu, po czym zajrzał w niewielkie okienko na poddaszu. Zamknęłam oczy tylko na chwilę, czując nagły przypływ sennej aury. Gdy nagle...Usłyszałam krzyk Jotaro i śmiech obcego mi głosu. Mój sprzymierzeniec leżał na ziemi w kałuży własnej krwi, nie mogąc się pozbierać, zaś z okna na poddaszu wyskoczył z lekkością nasz wspólny przeciwnik - Zack Raydelana. Chciałam krzyczeć, lecz nie byłam w stanie. Uśmiechnął się szyderczo w moim kierunku, po czym oparł nogę na twarzy ledwo przytomnego Jotaro. Spojrzał na mnie, pokazując mi na dłoni niewielki, zielonkawy kryształ.
- Czyżbyś szukała tego, Shizukesa?

本当のことを言え [ JoJo's Bizarre Adventure - Fanfiction ] [ OC ] [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz