[12] Werdykt losu

43 7 0
                                    

Od autorki: Z góry przepraszam, że ów rozdział tyle powstawał. Poszukiwałam motywacji do pisania, a ta pojawiła się dopiero wczoraj. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.

Zerknęłam na Josuke, który szedł obok mnie. Zmierzaliśmy na miejsce naszego spotkania z przyjaciółmi Higashikaty. Muszę przyznać, że byłam delikatnie spięta. Mam problemy z poznawaniem nowych ludzi. Na mojej twarzy wymalowane było napięcie. Granatowłosy spojrzał na mnie przeciągle.
- Coś nie tak, Rin? - zapytał z troską w głosie. Uśmiechnęłam się nerwowo, po czym westchnęłam.
- Wiesz...Trochę stresuję się poznaniem twoich przyjaciół. Jestem dosyć trudna... - zauważyłam. Josuke był wyraźnie zdziwiony moimi słowami. O dziwo, na jego twarzy dominowała powaga.
- Dla mnie nie jesteś trudna. Zresztą...Skoro ja cię polubiłem, to moi przyjaciele z pewnością też. Zwłaszcza, że sami mają wiele wad. Jak wszyscy zresztą. - wyjaśnił. Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc w jego błękitne oczy. Mijaliśmy jednostajne elementy zabudowy Morioh. Po wąskiej ulicy nielicznie przejeżdżały samochody, zaś po chodniku krzątali się ludzie. Niespodziewanie zeszliśmy po małych, brukowych schodkach. Znaleźliśmy się na niewielkim skwerku, na którym znajdowało się parę drzew oraz samotna ławka. Na owej ławce siedział niski chłopak o srebrnych włosach i błękitnych oczach. Widząc go, Josuke uśmiechnął się szeroko.
- Koichi! - zawołał. Krzyk mojego towarzysza delikatnie wybudził srebrnowłosego z letargu. Spojrzał w naszym kierunku, uśmiechając się delikatnie.
- Josuke! Już przyszliście. - zauważył. - Gdzie się podziewa Okuyasu? Przyszedł z tobą? - dopytywał.
- Niestety nie. Tak się składa, że miałem zapytać cię o to samo. Pewnie znów się spóźnia. - westchnął Higashikata. Koichi przyglądał mi się przez krótką chwilę. Widział, że czuję się dosyć niezręcznie, dlatego wstał i wyciągnął do mnie rękę.
- Nazywam się Koichi Hirose. Miło mi cię poznać. - uśmiechnął się przyjaźnie. Był chyba jedną z nielicznych osób, na które patrzyłam z góry. Odwzajemniłam uśmiech, po czym uścisnęłam jego dłoń.
- Rin Shizukesa. - odpowiedziałam tylko. Josuke był wyraźnie zadowolony z takiego obrotu spraw. Uśmiechnął się głupiutko, po czym rzekł.
- Uważaj, Rin. Jego dziewczyna to niezła psychopatka.
Koichi spiorunował Higashikatę wzrokiem, na co ten zareagował intensywnym chichotem.
- Mógłbyś chociaż raz sobie darować. - westchnął z pobłażliwym uśmiechem srebrnowłosy. Josuke tylko prychnął w odpowiedzi.
- Mówię tylko, jak jest...
- Oi, Josuke! - nagle po skwerze rozległ się nieznajomy głos. Cała nasza trójka spojrzała w kierunku chłopaka o czarnych włosach, który wzrostem przewyższał nawet użytkownika Crazy Diamond. Na jego twarzy malował się niezbyt inteligentny uśmiech. Podszedł nieco bliżej naszej trójki. Niespodziewanie spojrzał wprost na mnie, a jego spojrzenie napełniło się zachwytem.
- Josuke, skąd wytrzasnąłeś taką piękność?! To twoja dziewczyna? - dopytywał. Obaj towarzyszący mi chłopcy byli dosyć zdegustowani.
- Nie, Okuyasu. Nie wywołuj w Rin zakłopotania... - odrzekł przez zęby Josuke. Koichi spojrzał na moją zarumienioną w wstydzie twarz.
- Nie przejmuj się, Rin. Okuyasu taki jest. - uśmiechnął się lekko Koichi. Spojrzałam w oczy speszonego czarnowłosego.
- Nic się nie stało. Mam na imię Rin Shizukesa, a ty pewnie jesteś Okuyasu, prawda? - zapytałam.
- Tak, Okuyasu Nijimura. Wybacz, nie chciałem być niemiły. - podrapał się po potylicy. Uśmiechnęłam się ponownie. Josuke uśmiechnął się z dumą.
- Idziemy gdzieś? - zapytał.
- Co powiecie na naszą ulubioną kawiarnię? - zaproponował Koichi.
- Jestem za! - rzekł z zapałem Okuyasu. Cała trójka zwróciła się w moją stronę, patrząc na mnie wyczekująco.
- Nie mam nic przeciwko. Chodźmy! - zachęciłam. Razem z trzema towarzyszącymi mi chłopcami ruszyliśmy w kierunku wcześniej wspomnianej kawiarni. Josuke powiedział mi, że dojście tam nie zajmie nam dłużej, niż dziesięć minut. Przez cały ten czas śmialiśmy się i przekomarzaliśmy. Dowiedziałam się nieco o dziewczynie oraz wyprawie do Włoch Koichiego, zaś Okuyasu opowiadał o swoich kulinarnych faworytach z ulubionej restauracji. Podobno pracujący w niej szef kuchni włada Standem, przez co jakimś cudem zawsze trafia w gusta smakowe swoich klientów i minimalizuje ich zdrowotne problemy. Wydało mi się to osobliwe, ale też intrygujące.
- Czym się interesujesz, Rin? - zapytał Koichi z ciekawością wymalowaną na twarzy. Kąciki moich ust lekko się uniosły.
- Cóż...Interesuje mnie głównie sztuka. Dużo rysuję, często towarzyszy mi muzyka. Studiuję też psychologię, ponieważ interesuje mnie ludzki umysł. - odrzekłam. Koichi oraz Okuyasu byli wyraźnie zaskoczeni.
- Zaraz...Ale jak to studiujesz? - dopytał Okuyasu. Byłam odrobinę zdziwiona zadanym przez niego pytaniem.
- Normalnie. Mam dwadzieścia dwa lata, muszę coś robić ze sobą. - zachichotałam. Josuke uśmiechnął się pod nosem na moje słowa.
- Masz dwadzieścia dwa lata?! - wrzasnął Koichi w niedowierzaniu.
- To takie dziwne? - spytałam cicho. Okuyasu uśmiechnął się pobłażliwie.
- Nie w tym rzecz. Chodzi o to, że ja i Koichi dalibyśmy ci maksymalnie osiemnaście. - zmieszany podrapał się po potylicy. Zaśmiałam się cicho, a Josuke mi zawtórował.
- Musicie się jeszcze wiele dowiedzieć. - rzekł granatowłosy z promiennym uśmiechem. W tamtej chwili wydał mi się niesamowity. To dość...Osobliwe, że pomyślałam tak o cztery lata młodszym chłopaku. - Na szczęście już dotarliśmy, więc będziemy mieli okazję porozmawiać. - dodał.
Zajęliśmy miejsca przy stoliku. Promienie słońca padały na nasze twarze, zaś delikatny wiatr czynił całość jeszcze przyjemniejszą. Po chwili przyszła do nas kelnerka. Zapytała o nasze zamówienie. Josuke zamówił espresso i ciasto truskawkowe, Koichi shake'a truskawkowego oraz waniliowe lody, zaś Okuyasu lemoniadę z szarlotką. Ja postanowiłam zamówić capuccino i czekoladowe ciasto. Kelnerka uśmiechnęła się do nas ciepło, po czym odeszła. Twarz Josuke, wpatrzona we mnie z zamyśleniem, wskazywała na radość mojego przyjaciela. To podniosło mnie na duchu. Oczekiwaliśmy na nasze zamówienia, gorączkowo dyskutując o systemie edukacji w Japonii. Josuke nawet nie wykazywał większego zainteresowania tematem, słuchał jedynie naszej trójki. Koichi twierdził, że szkoła jest potrzebna, aby poznać nowych ludzi oraz własne zainteresowania. Okuyasu zaś uważał, iż obecny system edukacji nie naucza umiejętności przydatnych w życiu. Oczywiście nie powiedział tego w ten sposób, lecz to właśnie miał na myśli. Ja natomiast, próbując nie popadać w skrajności, rzekłam, że szkoła - jak wszystko - ma wady i zalety. Pierwszych musimy unikać, z drugich korzystać. Obaj moi rozmówcy przyznali mi rację, zaś Josuke utkwił we mnie tajemnicze spojrzenie. Czyżby analizował moje zachowanie? Postanowiłam udawać, że tego nie zauważyłam.
- Jotaro-san! - krzyknął Koichi niespodziewanie. Moje serce zadrżało w klatce piersiowej. Istotnie, użytkownik Star Platinum przyglądał nam się z dystansu. Dopiero zauważony przez srebrnowłosego postanowił wyjść z cienia. Josuke, tak samo jak ja, był zdziwiony jego obecnością.
- Wybaczcie, że przerywam wam spotkanie...Ale muszę porwać Koichiego i Josuke na chwilę. - powiedział tylko. Dwaj wybrańcy spojrzeli po sobie, lecz pokiwali głowami, po czym wstali od stolika. Jotaro zerknął na mnie. Przez moment przyglądał mi się, próbując uzyskać ode mnie choćby jedno spojrzenie. Chłopcy przyglądali się tej sytuacji z napięciem. Nie obdarzyłam go widokiem moich oczu utkwionych w niego. Mruknął tylko, po czym zabrał ze sobą dwóch chłopców, z dala ode mnie i Okuyasu. Ten zaś spojrzał na mnie spod oka, nie będąc niczego pewnym.
- Widzę, że nie dogadujecie się zbyt dobrze. - westchnął. Spojrzałam na niego smutno.
- To skomplikowane. - odparłam cicho, przyglądając się z daleka wysokiej postaci Jotaro. W tamtej chwili byłam niemal pewna, że wszystko się skończyło, nim na dobre się zaczęło.

[...]

Koichi po krótce opowiedział mi, czego świadkiem był we Włoszech. Jego wieści wywołały we mnie niemałe zdumienie, aczkolwiek pozytywne. Narazie nie miałem się czym przejmować. No...Prawie. Kiedy skończyłem rozmawiać ze srebrnowłosym, zwróciłem się do Josuke. Spojrzałem na niego wyczekująco. Jego postawa jednoznacznie wskazywała na to, że ma do mnie pretensje. Podejrzewałem o co, a dokładniej o kogo, może chodzić.
- Czego oczekujesz, Jotaro? - spytał chłopak, patrząc na mnie z wyrzutem. - Nie wiem już, co mówić tej dziewczynie...
Westchnąłem.
- Zapewne ci powiedziała.
Granatowłosy zmarszczył brwi. Był wyraźnie rozdrażniony moją obojętnością.
- Ty sam najlepiej wiesz, Jotaro, w czym tkwi twój błąd. Przyznaj się do niego lub zdystansuj się. Nie pomagasz ani mnie, ani jej przychodząc tu. - powiedział opryskliwie. Prychnąłem pogardliwie w odpowiedzi.
- Nie masz prawa mówić mi, w czym tkwi mój problem lub co powinienem zrobić. Jestem od ciebie znacznie starszy, umiem myśleć samodzielnie. - odrzekłem apodyktycznie. Nabrałem powietrza w płuca, po czym dodałem. - Chciałem jedynie pokojowej rozmowy.
Josuke mruknął w odpowiedzi, będąc wyraźnie wzburzonym. Spojrzał na mnie, po raz pierwszy w życiu w ten sposób - gniewny i przepełniony determinacją.
- Wcale nie chciałeś. Chciałeś tylko swoją dumą usprawiedliwić krzywdy wyrządzone przez twoje przerośnięte ego. - stwierdził. Na jego słowa zagotowało się we mnie. Cały czas zachowałem jednak pokerową twarz. Trwałem w bezruchu i milczeniu, próbując zrozumieć przyczyny jego postępowania. - Naprawdę doceniam wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Ale...Wdzięczność też ma granice. - rzucił, po czym energicznym krokiem wrócił z powrotem do swoich przyjaciół. Westchnąłem. ,,Skazuję się na samotność". Ze zdenerwowaniem wyjąłem z paczki papierosa, po czym zapaliłem go. Włożyłem go w usta, a następnie skierowałem się powolnym krokiem z powrotem do hotelu.

本当のことを言え [ JoJo's Bizarre Adventure - Fanfiction ] [ OC ] [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz