- Czyżbyś szukała tego, Shizukesa?
Zerknęłam na zielonkawy kamyczek lśniący w jego delikatnie pomarszczonej dłoni. Zamknęłam oczy. Poczułam, jak otacza mnie szkarłatna aura, a Void wnika w emocje Raydelany. Pomimo pozornej pewności siebie, wyczuwam w nim strach. Głęboko skryty, lecz jednak...Na nowo otworzyłam oczy. Spojrzałam w ciemne oczy nieprzyjaciela. Uśmiechnął się z wyższością.
- Oj, Jotaro...Podobno jesteś taki potężny, a nie przewidziałeś jednej tak prostej rzeczy - że będę się ciebie spodziewał. - zachichotał podle. Zdjął stopę z twarzy mojego sprzymierzeńca. Choć uważałam, że Jotaro lepiej wyszedłby na tym, gdyby mnie posłuchał, to nie pozwolę go skrzywdzić. Chociaż raz mógł posłuchać głosu kobiety...Zwłaszcza, jeżeli w jej mniemaniu nie jest chodzącym ideałem. W tym wypadku wyjątkowo zgodziłam się z Zackiem. Jednakże jest jedna rzecz, na którą zgodzić się nie mogę. Na to, by występek przezwyciężył dobro.
- To ty jesteś Rin. Szczerze nie sądziłem, że będziesz taka piękna. - zagaił czterdziestolatek. - Gdybym tylko nie musiał się ciebie pozbyć, zaprosiłbym cię na kolację.
Zagotowało się we mnie. Przez większość czasu jestem osobą do granic możliwości cierpliwą, lecz są pewne rzeczy, których nienawidzę. A jedną z tych rzeczy są obrzydliwi faceci, którzy ślinią się na mój widok. Chciałam wymierzyć Raydelanie liścia w twarz, lecz ten złapał moją rękę, nim ta dotarła do jego twarzy.
- Spokojnie, kochana. - powiedział. - Chyba nie chcesz, by twojemu Jotaro coś się stało.
W chwili, gdy wypowiedział sformułowanie "twój Jotaro" poczułam się niesamowicie nieswojo. Łączenie mnie z nim w parę to ostatnia rzecz na świecie, jakiej bym chciała. Zack uwolnił mój nadgarstek z uścisku. Głośno wypuściłam powietrze przez nos, po czym wymierzyłam w niego agresywne spojrzenie.
- ,,Słuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru się powtarzać". - zaczęłam. - ,,Jeśli on przez ciebie zginie, ja zabiję ciebie".
Stojący metr ode mnie nieprzyjaciel zaśmiał się wrogo.
- Jakże bym śmiał go zabijać. Powiedziałbym, że jedynie lekko go pokiereszowałem. - rzekł z chytrym uśmiechem. Podsumowałam jego słowa wymierzonym w jego kierunku spojrzeniem pełnym politowania.
- ,,Masz mnie za kretynkę?" - zapytałam. - ,,Wiem, że twój Stand zrobił coś poza tym".
Był wyraźnie zaskoczony moimi słowami.
- No, no...Widzę, że jesteś zbyt inteligentna na tak niskie zagrywki. W nagrodę powiem ci prawdę. W chwili obecnej Jotaro traci dwie godziny wspomnień ze swojego życia w ciągu jednej minuty. Co oznacza, że w przeciągu czterdziestu minut twój kochaś zapomni, kim jesteś, a w przeciągu dziesięciu zapomni, co tutaj robi. - odrzekł z szyderczym śmiechem. Starałam się trzymać pokerowy wyraz na mojej twarzy, lecz było to niebotycznie trudne. Zostałam zupełnie sama bez kogokolwiek, kto mógłby udzielić mi pomocy.
- Jest tylko jeden sposób, by to zakończyć, Shizukesa. - uśmiechnął się podle. Ma rację. Jest tylko jeden sposób. Jego śmierć. Znów zaczął się śmiać. Chyba wyczuł moje zamiary.
- Jedno z nas musi umrzeć. - dokończył.
Tymczasem Void zbliżył się nieco do nieprzytomnego Jotaro. Zaczął wsłuchiwać się w jego myśli. Jak się okazało, wcale nie był nieprzytomny. Blefował, czekając na odpowiedni moment, by zaatakować. ,,Sprytnie" - pomyślałam w duchu. Szczerze mówiąc liczyłam na to, że Jotaro nie da się tak łatwo spacyfikować. Pomimo krwi spływającej po jego ciele, otworzył oczy szeroko i wsłuchiwał się w to, co mówi Raydelana.
- ,,I to będziesz ty". - powiedziałam z pomocą Voida. Czterdziestolatek był w szoku.
- C-co?!
Nie myślał długo. Wymierzył szybki i silny cios pięścią swojego Standa, która była w całości pokryta kolcami, prosto w mój brzuch. Krew trysnęła z moich ust, a widok stał się zamglony.
- Star Platinum, Za Warudo! - usłyszałam jak przez mgłę. Po chwili ujrzałam, jak zakrwawiony Jotaro dzieli mnie sobą od Raydelany.
- Wiesz...Z początku podziwiałem cię za to, że udało ci się mnie przechytrzyć. - rzekł Kujo. - Ale teraz już dokładnie widzę, jakim gównem jesteś.
To powiedziawszy spuścił mu łomot conajmniej taki, jakby chciał pomścić zarówno siebie jak i mnie. Zack bez sił padł na ziemię. Nawet nie próbował się pozbierać. Leżał w kałuży krwi, całkiem jak przed chwilą Jotaro. Ten zaś, z powagą wymalowaną na twarzy i determinacją w sercu, wyjął z kieszeni spodni nieprzytomnego faceta niewielki, zielony kamień, po czym schował do kieszeni płaszcza. Ostatkiem sił przyzwałam do siebie Voida. Mój Stand wchłonął duszę Raydelany sprawiając, że ten rozpłynął się w czasie i przestrzeni. Jotaro spojrzał na mnie ze strachem. Widział, że ledwo trzymam się na nogach. Mówił coś do mnie, lecz nic już nie słyszałam. Void zniknął, zaś ja zamknęłam oczy. Nim straciłam przytomność, poczułam, jak wpadam w czyjeś silne ramiona. Wiedziałam, czyje. Nie minęła nawet minuta, nim odpłynęłam ku odmiennym stanom świadomości.[...]
- Higashikata Josuke, słucham? - usłyszałem zaspany, znajomy głos w słuchawce telefonu. Westchnąłem, gdyż nawet nie wiedziałem, jak zacząć. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę prosił go o taką przysługę.
- Mówi Jotaro Kujo.
- Jotaro! Czemu tak późno? Dawno się do mnie nie odzywałeś. Coś się stało? - spytał zatroskany osiemnastolatek. Przez chwilę zawahałem się, czy mówić mu o całym tym bałaganie, jaki stworzyłem. W nim jednak pokładałem całe moje nadzieje na poukładanie wszystkiego, co świadomie zrujnowałem. Potarłem dłonią zmarszczone i rozgrzane czoło.
- Niestety, stało się. Wybacz, że dzwonię tak nagle i do tego o tej porze, ale czy sprawiłoby ci to duży problem, gdybym za kilkanaście godzin pojawił się w Morioh? Jest to, mówiąc wprost, kwestia życia lub śmierci. - wyznałem. Josuke najwyraźniej przejął się moimi słowami.
- Nie ma najmniejszego problemu, zawsze jesteś przeze mnie mile widziany. Zresztą...To, co mówisz brzmi dosyć poważnie. Jeśli potrzebujesz pomocy, nawet nie pytaj, tylko przyjeżdżaj. - zapewnił. Jego słowa wywołały we mnie ulgę. Uczucie lekkości rozeszło się po moim ciele.
- Dziękuję, Josuke. Jutro o piętnastej spodziewaj się mnie w zatoce. Dobrze byłoby, gdybyś na mnie czekał. - powiedziałem. Josuke przytaknął na moje słowa.
- Do zobaczenia. - rzekł. Już chciałem odłożyć słuchawkę, kiedy nagle... - Poczekaj! Jotaro...Cokolwiek się stało, wiedz, że ci pomogę. Nieważne, w czym. - zadeklarował. Uśmiechnąłem się.
- Jesteś dobrym chłopakiem, Josuke. Teraz wracaj do łóżka. Zgaduję, że cię obudziłem. - odrzekłem z wyrzutami sumienia.
- Nic się nie stało. Obiecuję, że wyjdę ci na spotkanie. Dobranoc. - to rzekłszy, rozłączył się. Ja także zostawiłem słuchawkę telefonu samą sobie. Westchnąłem głęboko. Zerknąłem na Rin, leżącą bezwładnie na łóżku w mojej sypialni hotelowej. Krwawienie udało mi się zatamować, lecz nie wiem, na jak długo. Kiedy jest nieprzytomna, jej twarz wygląda nadzwyczaj spokojnie. Wręcz błogo...Usiadłem przy niej. Pościel lekko zmarszczyła się pod naciskiem mojego ciała. Chwyciłem dłoń nieprzytomnej dziewczyny. Była niezwykle blada. Rin Shizukesa...Mówienie o tym, co wychodzi wprost z mojego serca nigdy nie przychodziło mi z łatwością. Często zapieram się butnym egocentryzmem jedynie po to, by tego uniknąć. Zaparłem się również tym razem, a obecny stan rzeczy jest tego skutkiem. Rin...Gdybym tylko cię posłuchał. Jesteś jak widmo księżyca na nocnym niebie - odbijasz światło przeszłości, jednocześnie czyniąc przyszłość znacznie bliższą. Tak wiele kryjesz w sobie. Chciałbym wiedzieć, co łączy cię z moim zmarłym przyjacielem. Może kiedyś cię o to zapytam...Lecz z całą pewnością nigdy nie przyznam tego, jak bardzo każde twoje słowo trafia w moje serce. ,,Jeśli on zginie, ja zabiję ciebie" - słowa te brzmią w moim umyśle jak promień nadziei. Ochroniłaś mnie, choć tego nie chciałaś. Pomyśleć, że jeszcze dwa dni temu chciałem cię wykorzystać do tego, by jak najszybciej wrócić do domu. Ale teraz...Mam zupełnie inny plan. Niespodziewanie w pokoju zadzwonił telefon. Zerwałem się z łóżka, po czym chwyciłem za słuchawkę.
- Jotaro Kujo. - przedstawiłem się.
- Panie Kujo, helikopter fundacji Speedwagona już czeka. - rzekł głos po drugiej stronie. Kąciki moich ust podniosły się w łagodnym uśmiechu.
- Będę za godzinę. - powiedziałem, po czym spojrzałem na zegarek, znajdujący się na moim nadgarstku. - Albo nie...Za pół godziny. - to rzekłszy, rozłączyłem się.
CZYTASZ
本当のことを言え [ JoJo's Bizarre Adventure - Fanfiction ] [ OC ] [ ZAKOŃCZONE ]
FanfictionTell me the truth. "Ukrywasz prawdziwą twarz pod maską obojętności, w duszy licząc na to, że nikt nie zobaczy, jaki jesteś naprawdę. Ja zobaczyłam. I spodobało mi się to, co ujrzałam. Ale dopóki wcześniej wspomniana maska ci towarzyszy, nasza znajom...