[3] Sny o przeszłości

68 10 0
                                    

Mija piąta godzina mojego lotu. Dopada mnie przeraźliwa senność. Zupełnie, jakbym wcale nie spał w nocy. Wzdycham. Skoro pozostało mi kolejne pięć godzin podróży, a przesłuchałem już wszystkie ulubione piosenki, chyba najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu się przespać, choćby godzinę lub dwie. Zamykam oczy. W samolocie panuje niemal całkowita cisza. Okoliczności sprzyjają drzemce. Nawet nie wiem, kiedy zasypiam...

Wokół mnie panuje zupełna ciemność i cisza. Ciemność tak przenikliwa, że czuję, jakby sama moja postać lśniła jakimś nieodgadnionym blaskiem, a cisza tak jednolita, iż jestem w stanie usłyszeć bicie swojego serca i każdy mój oddech. Jestem jak sparaliżowany. Chcę krzyczeć, wyrwać się, uciec, walczyć...Walczyć. Ale właściwie z czym? Rozglądam się. Wokoło nie ma żywej duszy, ani żadnej nieożywionej materii. Krzyczę, nie słysząc własnego głosu. Nagle ktoś zdaje się odpowiedzieć na moje wołanie, wydostając się z mroku. Próbuję z dystansu rozpoznać tego człowieka...W głębi duszy czuję, że nie widzę go po raz pierwszy. Oddzielam od jednolitej reszty zarys jego postaci. Jest nieco ode mnie niższy. W mdłym świetle dostrzegam, że ma falowane włosy w nieokreślonym odcieniu. Trudno mi stwierdzić, czy jego włosy są różowe czy też czerwone. Rzecz, której jestem pewny to kolor jego oczu - są jasne, wpadające w błękit. Na ten widok całe moje ciało drży w napięciu, serce próbuje uspokoić rytm, a umysł pozbierać poplątane myśli.
- Kakyoin... - szept sam wyrywa się z moich ust.
Robi parę kroków w moim kierunku. Na jego twarzy maluje się delikatny, ciepły uśmiech. Spogląda na mnie z troską.
- Po tylu latach...Nadal mnie pamiętasz. - zauważył.
Spuszczam głowę. Jest mi zwyczajnie wstyd.
- Jak mógłbym zapomnieć...Skoro to przez moje zaniedbanie nie żyjesz. - mówię cicho.
Różowowłosy stoi jak wryty. Jest przejęty tym, co przed chwilą powiedziałem. Odwracam się do niego plecami.
- To wszystko jest moją winą...Skazałem cię na śmierć. Na pewną śmierć. Gdybym tylko był tam wtedy, może dziś trwałbyś u mojego boku... - powiedziałem rozżalony. Kakyoin kładzie dłoń na moim ramieniu. Milczy. Odwracam się w jego kierunku. W jego oku pojawia się łza. Obejmuje mnie z tęsknotą.
- Jotaro...Jesteś jednym z nielicznych przyjaciół, jakich poznałem za swojego życia. Nie masz prawa obwiniać siebie o to, że zginąłem. Moja śmierć miała miejsce tylko po to, byście wy - Polnareff, Joseph i ty, Jotaro, mogli żyć. Nie dosyć, że ocaliłem was, to po śmierci znalazłem się w lepszym miejscu... - rzekł.
Przez moment nie mogłem wydusić słowa...Chciałem tylko poczuć się wolny od wyrzutów sumienia.
- Skoro pojawiasz się nawet w moim śnie...To chyba znaczy, że chcesz mi coś powiedzieć. - zagaiłem. Noriaki spojrzał na mnie z wyrozumiałością.
- Chciałem poprosić cię o dwie przyjacielskie przysługi. Są to rzeczy, które zostawiłem po sobie. Martwią mnie nawet, gdy jestem już na tamtym świecie. - rzekł.
- Dlaczego dopiero teraz...? - wyszeptałem.
Kakyoin zmierzył mnie smutnym spojrzeniem.
- Nie chciałem cię obciążać, nachodząc cię od razu po mojej śmierci. Pragnąłem, byś to wszystko na spokojnie poukładał... - przerwał.
Wyraz mojej twarzy był rożowowłosemu obcy. Rzadko okazuję prawdziwe emocje. Tymczasem w tamtej chwili wpatrywałem się w jego postać i najzwyczajniej w świecie błagałem wszechświat o to, bym nie wylał rzeki łez z moich oczu. Chciałbym cofnąć czas. Zaprzedałbym duszę diabłu, bylebyś tylko wrócił i razem ze mną walczył z przeciwnościami losu...
- Ale wydaje mi się, że powinienem był poczekać jeszcze dłużej. - dokończył. Przetarłem twarz dłońmi.
- Powiedz lepiej, czego ode mnie chcesz. Jakoś sobie z tym wszystkim poradzę... - westchnąłem z bólem. Noriaki spogląda na mnie z zawahaniem. Jakby zastanawiał się, czy na pewno to powiedzieć. W końcu, po dłuższej chwili, zaczyna mówić.
- Chcę, żebyś powiedział moim rodzicom prawdę na temat mojej śmierci. Oni na to zasługują, Jotaro. A ty jedyny z trzech ludzi na tej Ziemi wiesz, co stało się naprawdę. Nie miałem serca prosić o to Josepha, jest już w sędziwym wieku. Zaś Polnareff...Ma własne problemy. Jotaro...W tobie pokładam wszelkie nadzieje. Daj wieczny spokój mojej duszy. - prosił. Nie musiał długo czekać na moją odpowiedź.
- Powiem im prawdę.
- Ale to nie jedyna moja prośba. - zaczął Kakyoin. Spojrzałem na niego pytająco.
- Co jeszcze mam zrobić? - spytałem cicho.
- Istnieje pewna dziewczyna...Ma na imię Rin. Również jest z Japonii. Ma czarne włosy oraz dwie różnokolorowe tęczówki. Chcę, żebyś ją chronił w moim imieniu. - zapragnął. Poczułem się bezradny.
- Ale...Jak ja ją znajdę? - zapytałem bezsilnie. Różowowłosy uśmiechnął się tajemniczo.
- Nie musisz jej szukać. Niebawem sama do ciebie przyjdzie. - rzekł. Nie rozumiałem zupełnie niczego.
- Czemu mam ją chronić? - pytam.
Noriaki znów się uśmiecha.
- Kiedyś się dowiesz. - odrzekł lakonicznie. - Mój czas się kończy, Jotaro...Obiecaj, że dotrzymasz złożonych mi obietnic.
- Obiecuję, Noriaki. - odpowiedziałem bez cienia wątpliwości. Różowowłosy obdarowal mnie uśmiechem, po czym zaczął iść w swoją stronę.
- Żegnaj, Jotaro. - rzekł z daleka.
- Zaczekaj!
Kakyoin spojrzał na mnie pytająco.
- Chcę poznać odpowiedź. Czy kiedyś przestanę cierpieć? Czy ktoś uleczy moje rany? - zacząłem pytać.
Zmarły zmierzył mnie pustym spojrzeniem. Milczał krótką chwilę, po czym odrzekł.
- Tak.
Rozpłynął się w czasie i przestrzeni.

Wtedy się obudziłem. Sięgnąłem do portfela. Spojrzałem na stare zdjęcie naszej drużyny. Splamiłem je jedną jedyną łzą. Zerknąłem na zegarek kieszonkowy. Spałem dwie godziny. Powoli zbliżam się do celu mojej podróży. Noriaki Kakyoin...Gdzie teraz jest? Kim właściwie był? Ciężko mi teraz odpowiedzieć na te pytania, zwłaszcza zważywszy na to, o jakie przysługi mnie poprosił. Ale...Cóż innego mi pozostało, niż je spełnić?

[...]

Od dwóch dni zamieszkuję w apartamencie mojej matki. Nie powiem, żeby było mi jakoś bardzo źle. Nie mam żadnych obowiązków, dostaję jedzenie, odświeżam informacje ze studiów, prowadzę rozmowy z Voidem. Wobec mojej rodzicielki i siostry przyjmuję postawę pasywno-agresywną. Staram się nie prowokować konfliktów, tak jak prosił mnie ojciec, ale jeżeli będę musiała nie zawaham się wyrazić sprzeciwu. Moja matka pytała tylko o najważniejsze sprawy - o to, na jaką uczelnię się dostałam, jak radzę sobie na studiach, czy ojciec i dziadkowie odpowiednio o mnie dbają, czy niczego mi nie brakuje. Szkoda tylko, że w jej oczach widziałam, że robi to całkowicie kurtuazyjnie. Stąd też moja radość z tego, iż prawie ze sobą nie rozmawiamy, nawet, gdy jest w domu. W oczach Reiji widziałam jednak coś całkiem innego. Wyglądało to tak, jakby naprawdę starała się zadośćuczynić mi dzieciństwo, w którym była okropna wobec mnie. Niestety, na wybaczenie trzeba sobie zapracować. Chociaż muszę przyznać, że jest mi nawet przykro, gdy matka czyni wobec niej uwagi - nie mów tego, nie rób tamtego, ubierz się tak, zrób to. Moja siostra nie ma dość siły, by sprzeciwić się zaborczej rodzicielce. Poza tym sądzi, że rady matki są właściwe, choć wcale nie są. Cóż...To nie moja sprawa. Nie mam zamiaru mieszać się w relację mojej siostry z matką. Gdy to zrobię, znów ja będę tą złą. Spędzam całe dnie w pokoju, nie robiąc prawie nic. Jest mi z tym dobrze. Raz tylko wyszłam na krótki spacer ulicami Nowego Jorku. Tłum na nich był jednak tak ogromny, że prędko wróciłam z powrotem do mieszkania. Jestem ciekawa, kiedy będę mogła wrócić do Japonii. Nie czuję się w tym miejscu ani trochę bezpiecznie. Powiedziałam sobie w duchu, że daję mojej matce tydzień, potem zawijam się stąd. Chcę być tu możliwie jak najkrócej. I żadne słowa mojej siostry nie zmienią moich zamiarów. W ciągu dwóch nocy, które tu spędziłam doświadczyłam sennej wizji przyszłości. Ujrzałam w niej dwa symbole - gwiazdę i serce. Nie mam pojęcia, co mogą one oznaczać. Moje senne wizje, których nie dostarcza mi Void, zazwyczaj są dosyć rozmyte i bez składu. Mój Stand jest w stanie dość szczegółowo pokazać mi przyszłość, pod warunkiem, że go przywołam. Tymczasem w nocy Void zazwyczaj jest w spoczynku, co powoduje, że wizje są zamglone. Nigdy na to nie narzekałam. Nie chcę dokładnie znać swojej przyszłości. Wiem tylko, że moja obecność tu nie ma żadnej przyszłości. Moim domem jest Japonia.

本当のことを言え [ JoJo's Bizarre Adventure - Fanfiction ] [ OC ] [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz