cztery

6.7K 607 28
                                    

- Dzień dobry, Acacia! - usłyszałam głos po drugiej stronie telefonu, który dostałam od pani Horan. Ona wydawała mi zupełnie inna niż jej mąż. Nie tylko pod względem charakteru, ale również poglądów. Oraz była o wiele milsza.

- Dzień dobry, proszę pani.

- Oh, słuchaj, chcielibyśmy gdzieś dzisiaj wyjść. Czy przyszłabyś popilnować Nialla? - zapytała.

- Oczywiście. O której mam być?

- Wydaje mi się, że osiemnasta będzie odpowiednia. - poinformowała mnie, a ja lekko się uśmiechnęłam. Przytaknęłam i żegnając się, weszłam do budynku, w którym mieszkałam.

~*~

Równo o osiemnastej stałam pod drzwiami do mieszkania państwa Horan. Jak zwykle otworzyła mi pani domu i żegnając się ze mną i Niallem oraz mówiąc, iż wrócą po dwudziestej drugiej wyszli z domu. Odwróciłam się przodem do chłopaka i zapytałam.

- To co, masz ochotę coś porobić czy raczej jesteś tym niezależnym nastolatkiem? - zaśmiałam się, a blondyn mi zawtórnował.

- Miałabyś ochotę na "zrób mieszankę ze wszystkich rzeczy, jakie masz w domu"? - zapytał, pokazując gestem tęczę, jakby przedstawiając w jak najlepszym świetle ową grę, a ja parsknęłam śmiechem. Co to niby w ogóle jest?

- W co? - powiedziałam rozbawiona.

- Chodź. - chłopak przewrócił oczami i chwytając za mój nadgarstek zaprowadził mnie do kuchni, a ja znowu poczułam iskierki. Swoją drogą jeszcze nie byłam w tej części mieszkania. Była to właściwie niewielka jadalnia połączona z kuchnią.

Blondyn puścił moją rękę i zaczął szukać czegoś intensywnie po szafkach. Ja za to usiadłam na blacie obserwując jego poczynania. Wreszcie wyciągnął średniej wielkości miskę i wrócił do szperania. Następnie na blacie, przede mną i obok miski postawił słodkości w  kolejności: od lewej żelki, wiórki kokosowe, fasolki, rodzynki, lody truskawkowe, czekoladowe i wiśniowe, bita śmietana, orzechy, czekolada itd.

- No, i co teraz? - zapytałam, podnosząc prawą brew do góry.

- Teraz wsypujemy to wszystko do tej miski i mieszamy. - oznajmił, szczerząc się jak głupi do sera. Wyjął jeszcze jakąś łopatkę z szuflady i zgarniając na nią lody wrzucił do miski.

Spojrzał na mnie wyczekująco, a potem na żelki i wtedy zrozumiałam o co mu chodzi. Podniosłam pudełko z misiami i wsypałam jego zawartość na lody. Niall uśmiechnął się zwycięsko i chwycił paczkę rodzynek ponawiając czynność. Tym razem chciałam użyć bitej śmietany, lecz ręka blondyna powstrzymała mnie.

- To na koniec. - przytaknęłam i odłożyłam butelkę, sięgając po fasolki.

~*~

Kiedy powoli kończyliśmy nasze dzieło, przyszła wreszcie kolej na upragnioną przeze mnie bitą śmietanę. Niall chwycił ją i lekko potrząsnął, otwierając wieczko. Ja w tym czasie skupiłam się na krzywej fasolce, poprawiając ją do pionu. Tak, byłam perfekcjonistką. Kiedy miałam już zająć się następną, poczułam jak coś mokrego ląduje na moim nosie. Zanim zdążyłam się spostrzec, Niall już ufajdał całą moją twarz w bitej śmietanie. Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia, ale natychmiast je zamknęłam, sięgając po resztkę fasolek, których nie wykorzystaliśmy do mieszanki. Po chwili część tych żelków wylądowała na twarzy, włosach i ubraniach chłopaka. Blondyn jednak nie pozostał mi dłużny i rzucił się na mnie z kawałkami czekolady, rozpoczynając bitwę na jedzenie.

~*~

Tak w ogóle, podoba wam się ta historia? ^^ jest sens pisania?

Dziękuję, ilysm xx ♥

Babysat ⇨NHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz