siedem

5.4K 552 26
                                    

- Niall! Proszę, otwórz! - krzyczałam, jednocześnie próbując otworzyć te cholerne drzwi. Moje działania okazały się pójść na marne, ponieważ blondyn nie był chętny do spełnienia mojej prośby. Wzięłam głęboki wdech.

- Nic się nie dzieje. Uspokój się, Aci! - odkrzyknął mi chłopak, a ja momentalnie wypuściłam powietrze i zaprzestałam moich czynności. Przynajmniej wiem, że żyje.

- To otwórz te cholerne drzwi! - nie dam za wygraną, póki Niall nie udowodni mi, że wszystko w porządku.

- Nie. - nie wierzę. Chwyciłam się za głowę, szukając wyjścia z tej sytuacji. Mimo, że jest już prawie dorosły to zachowuje się jak małe dziecko. Otworzyłby te zasrane drzwi i byłoby dobrze! Ale nie, on musi zaszywać się w kącie.

Mam! I wtedy chwyciłam się radykalnego wyjścia. Nie wiedziałam, czy powinnam była to robić, ale ostatecznie pobiegłam do kuchni, drżącymi rękami wstukując w klawiaturę mojego telefonu numer do rodziców chłopaka. Nie chciałam im przerywać, ale naprawdę nie miałam pojęcia, co robić w takiej sytuacji. A co jeśli on sobie coś zrobi? Przecież nie wyważę tych drzwi.

- Dzień dobry, Acacia. Czy coś się stało? - przywitał mnie ciepły głos Maury. Cieszę się, że to ona odebrała. Normalnie nie miałam ich numerów, ponieważ zazwyczaj dzwonili do mnie z prywatnych.

- Nie, ale mam taki mały problem.

- Naprawdę? Już jedziemy. - odpowiedziała szybko kobieta, najprawdopodbniej już wstając z miejsca, ponieważ zdołałam usłyszeć zaniepokojony głos pana Horana, pytający co się dzieje.

- Wydaję mi się, że to niekonieczne. Może mi pani odpowiedzieć przez telefon. - zapewniłam.

- Wszystko, co związane jest z moim synem jest konieczne. - odpowiedziała, rozłączając się. Nie, nie, nie. Nie tak miało być. Przecież mogą uznać, że nie potrzebnie ich wzywałam i będą mieć do mnie żal. W najgorszym przypadku zwolnią mnie, ponieważ nie daję rady z takimi prostymi rzeczami. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, następnie o nie pocierając. Postanowiłam, że pójdę i spróbuję jeszcze przemówić do Nialla.

~*~

Po niespełna dziesięciu minutach państwo Horan, wpadli do mieszkania, wypytując, co się stało. Niestety nie udało mi się skontaktować z chłopakiem; próbowałam na wszelkie sposoby, jednak blondyn był strasznie nieugięty i nie chciał wyjść z pokoju.

- Niall zamknął się w pokoju, naprawdę nie wiem, co mam robić. - odpowiedziałam zażenowana.

- Jak długo już tam jest? - zapytał Bob, spoglądając na mnie wzrokiem, z którego nie potrafiłam nic wyczytać. Czy był zły? Zawiedziony? Naprawdę się starałam.

- Praktycznie od początku mojego przyjścia. - wyjaśniłam.

- Dlaczego nie powiedziałaś nam wcześniej? - tym razem odezwała się Maura, ale ona wyglądała na osobę, która nie miała mi tego za złe, za co byłam jej wdzięczna.

- Powiedział, że mam sobie iść. Zrobiłam tak, bo po prostu myślałam, że potrzebuje trochę czasu dla siebie. Jak każdy nastolatek. Ale potem... - urwałam, nie wiedząc, jak powinnam im to dokładnie wytłumaczyć. - ... potem usłyszałam huk i... i on dalej nie chciał mnie wpuścić, chociaż zapewniał, że wszystko okej. - w tamtym momencie naprawdę się martwiłam. To nie był dźwięk, stłuczonego szkła czy przedmiotu, który spadł, on był inny... Nie wiem, jak mogę go opisać, po prostu się przeraziłam. Bob, ku mojemu zaskoczeniu tylko pokiwał głową. Tym razem on podjął próby przemówienia do chłopaka, a Maura odciągnęła mnie na bok i zaprowadziła do salonu.

- Słuchaj, Acacia, dziękuję, że zadzwoniłaś, ale teraz proszę, możesz już iść. - że co?

- Jak to? Dlaczego? Co się dzieje Niallowi? - zaczęłam dopytywać. Nie rozumiałam, co tu się wyprawiało.

- Skarbie, z Niallem jest wszystko w porządku. On po prostu... słuchaj, to sprawy rodzinne, nie mogę ci nic więcej wyjawić. - oszołomiona, tylko przytaknęłam, wychodząc z mieszkania i żegnając się z kobietą.

~*~

Jeśli chcecie poznać mnie lepiej to zapraszam na moje Nothing wrong i na kika: babycakesie ♥

Dziękuję, ilysm xx

Babysat ⇨NHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz