28 grudnia
Antoni był smutny. Podobno okropnie wyglądał, gdy przygnębienie dopadało jego całego. Czasem zapominał wyjść z łóżka. Zrobić kawę, wybiec na dwór. Po prostu leżał, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu.
Antoni płakał. Serce rozpadało się na miliony kawałków, gdy łzy ciekły po jego policzkach. Nie tylko moje serce krwawiło, widząc go takiego. Ludzie widzieli, że coś jest nie tak. Ale nie prosił o pomoc. Uważał to za słabość.
Lepiej nie czuć, prawda?Antoni nie był pewny. Nie wierzył, że jest tam, gdzie być powinien. Nie miał już nikogo. Ani jedna dusza nie błądziła wokół jego serca. Był samotny, zagubiony, zdruzgotany.
Antoni znikał. Nie przechadzał się po ulicach z uśmiechem na ustach, z sercem na ramieniu, z gitarą w ślicznych dłoniach. Znikał... i czasem zapominał pojawić się ponownie.
Szkoda, że nikt nie widział, prawda?Antoni się bał. Był cholernie przerażony. Nikogo nie obchodził. Co, jeśli nagle zniknie? Jeśli którejś nocy po prostu rozpłynie się w powietrzu? Nikt nie zapłacze. Tak wtedy myślał. Może była to prawda, a może tylko wymysł jego podświadomości.
Antoni nie grał. Nie stawał na środku chodnika. Nie obdarzał innych swoim szczęściem. Stracił je. Miłość do świata, radość, marzenia, wiarę w siebie. Stracił wszystko.
Ale chyba nikt nie wierzy w to, że na zawsze?Antoni czuł. Mocno i dogłębnie. Być może tęsknił za tym uczuciem.
Tym razem były to inne emocje. Wciąż tak samo istotne. Wciąż tak samo piękne.
CZYTASZ
nie opuszczę cię
Short Storymały Antoni dorastał. z każdym dniem coraz szybciej. szkoda, że nikt nie zauważył jego samodzielności. rodzice nigdy nie chcą, aby ich dziecko wyfrunęło z gniazda. nawet martwi rodzice. {ZAKOŃCZONE}