14 grudnia
Brzdęk strun gitary roznosił się w ciszy. W oddali słyszalne były jedynie pędzące z zawrotną prędkością samochody. Antoni siedział na moście, po którym kiedyś jeździły pociągi.
Teraz miejsce było samotne, jak jego odmienna od innych dusza. Delikatnie pieścił nową melodię, która niedługo miała zostać wyryta w jego udręczonym sercu. Starannie zapisywał nuty w brunatnym notesie. Ołówek niedługo się skończy, ale póki co to kilkucentymetrowe drewienko mu wystarczało. Tak jak wszystko, był wystarczalny. Nie zadowalał go, ale starczał. Jak na razie.Może tak właśnie miało być? Miał pozostać tam, na opuszczonym moście. Wsłuchany w dźwięki instrumentu. W ciszę, jaka ciągle pokrywała jego całego. Niczym peleryna niewidka, ukrywająca go przed światem.
A mimo to, Antoni dalej tam jest. Egzystuje, choć niewidzialny dla nas wszystkich. On nadal tam jest. I tylko czeka, aż ktoś zerwie z niego ten całun czerni. Zanim pozostanie okryty nim na wieki.
CZYTASZ
nie opuszczę cię
Short Storymały Antoni dorastał. z każdym dniem coraz szybciej. szkoda, że nikt nie zauważył jego samodzielności. rodzice nigdy nie chcą, aby ich dziecko wyfrunęło z gniazda. nawet martwi rodzice. {ZAKOŃCZONE}