• 4 •

30 14 3
                                    

4 grudnia

Mały Antoni uwielbiał piątki. Potem z tego wyrósł i ich nie cierpiał. Na razie jednak cieszył się tym dniem. Każdym przeżytym na nowo. Miał wrażenie, jakby został obdarowanym przez Boga, ludzi i los jednocześnie. Jakby każdego dnia obchodził Święta Bożego Narodzenia.

Uwielbiał święta. Choć starszy Antoni raczej za nimi nie przepadał. Chyba jego starsza wersja siedziała w nim od początku. Czasem myślał, że podejmuje decyzje za nich dwóch. Było to pomocne. Słyszał dodatkowy głos, który mu pomagał. Po Tym Wydarzeniu wszystko się zmieniło. Głos zniknął i zastąpił go ktoś inny. Tak dobrze znany, a jednocześnie tak obcy. Widziany na codzień, a mimo to niepotrzebny. Dorosły Antoni wiedział o tym doskonale. Mały Antoni dorastał i nie wiedział tyle, ile by chciał.

Antoni właśnie głaskał Rufusa. Tego, którego wszyscy się bali. Pies merdał wesoło ogonem, mierząc chłopca ciekawskim spojrzeniem. Małemu wydawało się, że jest zdziwiony. Pies, a nie on. Nadal nie potrafił zrozumieć swoich uczuć. Tym bardziej uczuć innych ludzi. Zwierzęta wydawały się łatwiejsze w obsłudze.

Duży Antoni wiedział, że ludzie są dla niego zbyt trudni. Mały jeszcze do tego nie dorósł.

nie opuszczę cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz