• 21 •

19 7 0
                                    

21 grudnia

Antoni nie dostał się na studia, co było do przewidzenia. Nie przykładał się tak bardzo jak powinien, a matura wydawała mu się zbędna.

Pragnął czegoś innego. Czegoś, co da mu szczęście. Czegoś wyjątkowego.
W momencie, gdy wysiadł z pociągu w śpiącej Warszawie, rozpoczął nowe życie. Może nie uda mu się zapomnieć, ale zacznie od nowa. Z czystą kartą i nowym piórem, którym zdoła napisać historię swoich marzeń.

Kluczył między ulicami miasta, niczym wygłodniały ptak. Z gitarą na plecach i sercem na wyciągniętej dłoni.
Szukał punktu zaczepienia, gdzie znajdzie ukojenie w swojej nostalgii. Ale nie znalazł.

21 grudnia, mając 21 lat osiadł już na stałe. Rok spędzony w Warszawie, za towarzysza w boju mając jedynie stary instrument był dość spokojny. Jakoś mu to jednak nie przeszkadzało. Lubił spokój.

Pamiętał, gdy w noc po przyjeździe czuł się zagubiony. Stanął wtedy gdzieś pod uroczą kawiarnią i zaczął grać. Nie zauważył nawet ludzi, kłębiących się przy nim i zachłannie łapiących jego melodię.
Po występie ktoś do niego podszedł. Miał czarny kapelusz i obcisły golf, spod którego wystawał tatuaż. Niczym czarna bestia, wyskakująca na świat. Pragnąca powierza i chwili wytchnienia. Antoni też był takim stworem. Tylko nie potrafił uciec.

- Jestem Samuel.

Wyciągnął swoją mocarną dłoń, a on przyjął ten gest z niemrawym uśmiechem. Podobno szczęśliwi ludzie są godni zaufania. Nawet ci, którzy radość udają.

Okazało się, że Samuel gra na saksofonie i mieszka w jakiejś starej dzielnicy z przyjaciółmi. Byli muzykami i wciągnęli Antoniego z ulicy, pod swoje wielkie skrzydła.

Od tamtej pory, każdego wieczoru grali na warszawskich ulicach. Zarabiali na życie, robiąc to co kochali najbardziej. Jak długo mogli tak pociągnąć?

nie opuszczę cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz