Przytul mnie, Malfoy

793 44 46
                                    

* * * 
Lilith 

Czerwień.

Kolor miłości, namiętności i niegasnącego pożądania.

Ale nie w tym przypadku, a na pewno nie w jej przypadku.

Biała koszula, którą podarowała Harry'emu w poprzednie święta, smętnie wisiała w jej dłoniach. 

Patrzyła na horrendalnie drogi materiał, który w tej chwili znaczył dla niej mniej niż śmieć.

Miała wrażenie, jakby właśnie dotykała czegoś zgniłego i cuchnącego, chociaż czuła słodki zapach perfum męża, które zawsze sprawiały, że coś w jej wnętrzu się zaciskało.

Teraz zaciskały się pięści, mnąc ubranie tak mocno, że po rozprostowaniu palców zauważyła mocne zagniecenia. Zagniecenia, które mogła wyprostować prostym zaklęciem.

Jednak czy na pewno tego chciała?

Ukryć przed Potterem, że widziała?

Ukryć, że jest, kurwa, świadoma?

Blady odcisk czerwonej szminki widniał na kołnierzyku, niczym krwawy ślad po mocnym ciosie w twarz.

Zaśmiała się cicho, czując, jak łzy zaczynają wyrywać się na wolność, by spłynąć po policzkach i rzucić się w przepaść, kończąc swoje kilkusekundowe życie między włóknami szarego, puchatego dywanu.

Śmiała się jak kretynka, zdając sobie sprawę, że ten ślad był chyba najgłupszym, najbardziej naiwnym dowodem zdrady, jaki mogła znaleźć kobieta. 

Nie zdjęcie, nie SMS-y, nie podsłuchana rozmowa a odcisk ust, które...

Właśnie?

Które, co?

Co usta tamtej kobiety robiły tak blisko szyi mężczyzny jej życia?

Gdzie jeszcze bywały?

Czego dotykały?

Opadła na łóżko, a idiotyczny chichot zamienił się w głuchy szloch. Skryła twarz w materiale koszuli, wdychając zapach, który zawsze koił jej nerwy, a teraz sprawiał, że jej dusza rozlatywała się na kawałki. Cal po calu ulatywała niczym strzępki Czarnego Pana.

Uniosła głowę i rozejrzała się po pomieszczeniu, które tyle razy było świadkiem ich zespolenia. Tyle razy słyszało ich krzyki i wyznania miłości.

Miłość.

Od kiedy ją zdradzał?

Ile razy mówiąc, że ją kocha, myślał o tamtej?

Kim ona była?

Zagryzła wargę, tłumiąc kolejną falę bólu. Wstała i znów spojrzała na tę cholerną czerwień, która zdawała się śmiać z jej naiwności i ufności.

Rzuciła koszulę tam, gdzie ją znalazła - na łóżko.

Ich łóżko.

Odgłos chrobotu żwiru na podjeździe dał jej znać, że mężczyzna, który właśnie wyrwał serce z korzeniami, wrócił do domu.

Podeszła do okna, by ujrzeć, jak Harry wychodzi z wnętrza dość drogiego ministerialnego wozu. W czarnym płaszczu i garniturze przywodził na myśl mugolskiego biznesmena, a nie agenta, Wybrańca, zbawiciela świata.

Mocny zarost, przydługie włosy, które codziennie rano ujarzmiał jakimś specyfikiem od Weasleyów, tak by nie spadały non stop na oczy i wysportowana sylwetka zupełnie zakryły chłopaka, którego pokochała kilkanaście lat temu.

Zlecenie 3 / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz