Będzie ciekawie

948 46 77
                                    

* * * 
Hope

Zaklęła pod nosem, rozmasowując obolałe ramię, które przed chwilą zostało brutalnie wykręcone przez Jamesa. Spojrzała na Gryfona, mając nadzieję, że jej wzrok sprawi, że ten padnie martwy, ale jak na złość, nadal stał na materacu, szczerząc się, jakby wygrał Puchar Domów.

– Jestem dziewczyną! – Wyprostowała się, próbując udawać, że nic ją nie boli. 

A bolało. 

Wszystko.

Dosłownie każdy mięsień i każda kość. Nawet chrząstka w nosie.

– Nie da się ukryć. – Uniósł brwi i sugestywnie spojrzał na jej piersi ukryte pod dość luźną koszulką. – Uwierz, że jeszcze nieco pamiętam, jak wyglądasz pod ubraniami.

– Świnia – warknęła, łapiąc butelkę z wodą i wypijając połowę niemal na raz.

– Nie, kochanie. Jestem facetem. – Brunet chwycił jeden z dwóch ręczników i zaczął wycierać kark.

– Szowinistyczna świnia – powtórzyła, rozglądając się po sali, w której znajdowało się kilkanaście par takich jak ona i James. Wszyscy ćwiczyli ostatni manewr, którego nauczył ich Caleb.

Tak. Caleb był jednym z trenerów kursu Lilith.

Mężczyzna przechadzał się między materacami, poprawiając chwyty, dając wskazówki, a nawet pokazując po raz tysięczny poprawne wykonanie.

Przewróciła oczami, widząc jak kilka Ślizgonek, zamiast ćwiczyć ze swoimi partnerami, wlepiało oczy w tyłek Colemana. 

Przesunęła wzrokiem nieco w prawo, by ujrzeć Dantego stojącego w lekkim rozkroku na swoim materacu i patrzącego na leżącą przy jego nogach blondynkę.

Coś boleśnie ścisnęło ją w żołądku, gdy ujrzała lekko czerwoną, ale nadal piękną twarz London. Nawet fryzurę miała perfekcyjną, chociaż zapewne kilka razy została przewrócona przez Greena.

Dziewczyna jednym zgrabnym ruchem stanęła na nogach i położyła dłonie na biodrach, mrużąc swoje kocie oczy. Jej szczupła sylwetka idealnie współgrała z muskulaturą ciała Dantego.

– Gdyby Caste była nieco inteligentniejsza, to sam chętnie bym ją przeleciał – usłyszała za sobą głos Jamesa. Obróciła się gwałtownie, wpadając wprost w jego ramiona.

– Ciebie kompletnie powaliło, Potter? – warknęła, próbując uwolnić się z uścisku, jednak to on był wysportowanym chłopakiem, a ona tylko dziewczyną.

– Wybacz, tekst trochę nie na miejscu. – Pocałował ją w czoło, by znów spojrzeć w oczy. – Przepraszam.

– Tak, trochę nie na miejscu. – Zebrała wszystkie siły i odepchnęła się od bruneta. – Dobra, wracamy do tego cholernego treningu? 

***

Wypijała właśnie drugą butelkę wody, siedząc na podłodze, gdy ich oczom ukazały się szczupłe nogi Cassie. Uniosła nieco wzrok, by ujrzeć przyjaciółkę w tak krótkich spodenkach, iż wydawało się, że ma po prostu same majtki.

– Zmęczeni? – Dziewczyna oparła dłonie na idealnie zaokrąglonych biodrach. – Nieźle wam szło. – Pokiwała głową z uznaniem i przykucnęła, żeby znaleźć się na ich poziomie. – Mam dla was dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć?

– Od złej.

Chciała wypić kolejny łyk, ale butelka zmieniła właściciela, zostając wyrwana z jej palców. Potter wydawał się w ogóle niewzruszony, że właśnie pozbawił ją picia i w najlepsze połykał resztkę wody.

Zlecenie 3 / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz