Co ty ze mną robisz, mała?

901 46 116
                                    

Wstawiłam fragment Dramione na waszą prośbę. Jest nieco dalej, więc nie zawracajcie, że znowu Honte.

* * *
Dante

– Schowaj się za kolumną – szepnął, pchając Gryfonkę w stronę jednego z filarów. – I nie wychodz, póki nie będziesz pewna, że nikogo nie ma. Jasne?

– Ale...

– Hope! – warknął ostrzegawczo.

Naprawdę nie było czasu dyskutować, a jeśli ktoś przyłapie ich razem, to będzie pieprzony koniec.

Patrzył, jak znika za jedną z dalszych kolumn, w chwili, gdy z przejścia wyłonił się wysoki mężczyzna o jasnych lekko kręconych włosach.

No tak, mógł się spodziewać.

– Dobry wieczór, panie profesorze – mruknął niezbyt przekonująco. Przecież nie będzie grał kretyna, gdy został przyłapany na gorącym uczynku. Północ a on łaził po zamku bez pozwolenia.

– Witaj, Dante – Valentine jak zwykle wyglądał perfekcyjnie, w swoim prostym, jasnym ubraniu. Przywodził mu na myśl kogoś nie z tego wymiaru. Do tego chodził z tak wyprostowanymi plecami, jakby połknął kij. – Nie za późno na noce eskapady? – spytał spokojnie, rozglądając się, jakby był pewny, że zastanie jeszcze kogoś. – Przyszedłeś pooddychać świeżym powietrzem?

– Mam problemy ze snem, profesorze – skłamał. – Spacer zawsze dobrze mi robi.

– Tak, oczywiście – Valentine znów na niego spojrzał. – Wiesz, chłopcze, że jesteś na cenzurowanym? Każdy twój wyskok może cię słono kosztować.

– Na cenzurowanym Malfoya – poprawił nauczyciela. Wiedział, że jest bezczelny, ale taki błąd musiał poprawić. – Tak, jestem tego świadom.

– Niestety, nawet jeśli bym chciał, to jest zarządzenie jednego z Agentów Ministerstwa, więc miej się na baczności , Green, jeśli nie chcesz znów wrócić do Durmstrangu.

Zarządzenie?

– Chce mi pan powiedzieć, że stałem się oficjalnie wrogiem Ministerstwa?

No dobra, Malfoy miał coś z głową.

– Nie. Po prostu jesteś obserwowany i każde twoje potknięcie może być ostatnim, który tu popełnisz.

– Oczywiście, profesorze – prychnął, mając wrażenie, że jeśli za chwile stąd nie pójdzie, to rozniesie tą pieprzoną wieżę. Miał nadzieję, że Hope bez problemów znajdzie drogę do dormitorium. Niemal niezauważalnie zerknął w stronę kolumny, za którą się schowała. – Będę już szedł.

– To dobry pomysł – przytaknął Valentine, wkładając ręce w jasne dżinsy. – Znasz drogę, prawda?

* * * 
Hope

Zarządzenie? 

Na cenzurowanym Malfoya?

Gdyby tylko mogła, to w tej chwili rozszarpałaby gardło tego cholernego faceta, który chyba obrał sobie na cel zniszczyć jej życie.

Kiedyś myślała, że jakoś się między nimi ułoży, że może nawet go polubi, ale po tym, co wyprawiał...

Zacisnęła pięści, próbując opanować gniew.

Policzyła do dziesięciu, po tym jak kroki ucichły i otoczyła ją martwa cisza. Wypuściła powietrze i wzięła kilka głębszych wdechów, by opanować nerwy.

Zlecenie 3 / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz