Spróbuj

1K 50 88
                                    

* * *
Hope

W takich chwilach miała ochotę złapać w dłoń cokolwiek, co stało w pobliżu i pieprznąć tym w przystojną twarz Jamesa.

Morgano, jaką ona miała ochotę!

Jednak jedyne, co miała teraz pod ręką, to Severusa Snape'a we własnej osobie.

Właśnie stali pośrodku korytarza na trzecim piętrze i patrzyli na wysokiego mężczyznę, który pojawił się przed nimi dosłownie znikąd.

Niczym pieprzone Zombie wyłaniające się ze zgniłej gleby.

— Możecie mi łaskawie wytłumaczyć, co wasza trójka robi na korytarzu, w dodatku piętnaście minut po dzwonku? — Szczęka dyrektora napięła się niebezpiecznie, jakby powstrzymywał się od plucia jadem.

- Poszliśmy na spacer. - James chyba miał jakąś usterkę w układzie odpowiadającym za ostrzeganie przed przegięciem. - Pooddychać świeżym powietrzem.

- Ach, tak? - Mistrz Eliksirów patrzył na swojego wnuka bez cienia jakichkolwiek uczuć. Znaczy, kipiała z niego widoczna gołym okiem niechęć i coś, co można było uznać za... obrzydzenie.

- Tak - odpowiedział bezczelnie Potter, wpychając ręce do kieszeni. - Ostatnie dwie godziny spędziliśmy w zatęchłych lochach bez dostępu tlenu. Nie da się z tym coś zrobić? Wybić jakieś okno, czy coś?

Jęknęła, jednak dopiero, gdy ciemne oczy dyrektora przeskoczyły na jej osobę, zdała sobie sprawę, że dźwięk wydostał się z jej gardła.

- Granger, boli cię coś?

Potrząsnęła gwałtownie głową, chociaż miała ochotę powiedzieć, że istnienie.

Cholernie bolało ją istnienie w pobliżu Jamesa.

- Świetnie - warknął Snape. - W takim razie stawicie się dzisiaj na szlabanie. Cała trójka.

***

- Jesteśmy kwita, Potter - powiedziała, naciągając kaptur na głowę, gdy wyszli w ciemność wtorkowego wieczoru. - Tylko że szlaban jest o milion razy gorszy od jakiegoś cholernego eliksiru! - dodała niemal sykiem.

- A ja tam się cieszę. - Cassie poprawiła swoje długie rude włosy, zarzucając je na jedno ramię i naciągając zieloną czapkę niemal na oczy. - Naprawdę wolę wszystko, byleby nie siedzieć nad pracami domowymi. Aż mnie mdli na samą myśl.

- Jesteś świadoma, że i tak będziesz musiała je odrobić? - zapytała przyjaciółkę. - Szlaban nie zwalnia z lekcji.

- Ale odsuwa w czasie. - Weasley wyszczerzyła się, błyszcząc śnieżnobiałymi zębami. - Mogę nawet szorować podłogę w kuchni. Naprawdę. Wszystko tylko nie te cholerne wypracowania i wkuwanie.

- Merlinie, dlaczego ja się z tobą przyjaźnię? - Potarła twarz, po czym naciągnęła rękawy na zmarznięte dłonie. Mogła wziąć kurtkę, a nie samą bluzę.

W ogóle, dlaczego szlaban miał się odbyć na dworze i to niedaleko Zakazanego Lasu?

- Spytaj naszych rodziców. - Ruda chyba nie wyczuła lekkiej zgryźliwości w pytaniu. - Jak myślicie, co będziemy robić? Pójdziemy do lasu? Tak jak kiedyś nasi starzy na pierwszym roku?

- Co? - James w końcu spojrzał w ich kierunku, bo do tej pory wzrok miał utkwiony gdzieś na poziomie trawy. - Przecież wiecie, że wchodzenie uczniom do Zakazanego jest zabronione. Od zawsze.

- Jakoś naszym rodzicom zakazy nigdy nie przeszkadzały. Z tego, co kojarzę, to tobie też nie. - Weasley znów chwyciła swoje włosy i zawinęła na nadgarstku. - Chciałabym zobaczyć jednorożca.

Zlecenie 3 / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz